Kto czytał choćby tetralogię Eleny Ferrante albo Gomorrę Roberta Saviano, ten oczywiście wie, co kryje się pod lazurowym niebem słonecznej Italii. Mało tego! Wiedzę zafundował sobie - zwłaszcza w przypadku drugiej ze wspomnianych lektur - od razu o najciemniejszych stronach włoskiej rzeczywistości, wiedzę w dodatku dość drastyczną. U Ferrante wszak zaledwie muśnięty jest problem mafii na południu kraju, na plan pierwszy wybija się za to nierzadko paskudny stosunek do kobiet.
I ten drugi jest niestety bolesną prawdą. Jak szarmancki i uwodzicielski nie byłby bowiem niejeden Włoch na mieście, w stosunku do niejednej turystki, tak gburowaty potrafi być w domu, przy żonie i w stosunku do niej. To zaledwie jedno ze zjawisk, jakie opisuje w swojej książce Włosi brytyjski dziennikarz John Hooper. Nie jest u niego aż tak drastycznie, jak w przypadku wspomnianych wcześniej książek, ale autor poważnie bierze pod lupę kraj, w którym spędził sporo lat jako korespondent brytyjskich mediów. A może nawet nie tyle kraj, co ludzi, którzy w nim mieszkają - nie bez przyczyny wszak ten zbiór nosi tytuł Włosi.
Hooper zdaje się nieco skrobać swoim pisaniem po tym wyidealizowanym obrazie Italii, który każdy z nas ma pod powiekami, któremu za każdym razem dajemy się uwieść. Tym razem jednak, u Hoopera, nie dostaniemy niebieskiego nieba, pochwały chmur niczym w wykonaniu Hrabiego w Panu Tadeuszu, czy bezgranicznej miłości do włoskiej kuchni. Nie dostaniemy prostego pięknego przewodniczka, pisanego przez zachwyconych blogerów. To raczej rzetelne, brytyjskie, z porządnym dziennikarskim warsztatem w tle, vademecum o współczesnym włoskim społeczeństwie.
Dowiemy się więc z książki Hoopera, jak bardzo i w jak wielu obszarach na życie współczesnych Włochów wpływa Kościół Katolicki (jeśli chwilami myślicie, że w Polsce mamy w tej materii jakieś dziwne skrzywienie, to proponuję porównać to z Italią). Dowiemy się też o tym, jak społeczeństwo traktuje kobiety i dlaczego w im bardziej widocznej są ciąży, tym bardziej znikają z ulic. Dowiemy się i tego, jak Włosi podchodzą do polityki, co przy kilkudziesięciu już rządach od zakończenia II wojny światowej samo w sobie jest ciekawe, a podlane niezatapialną przez kilkadziesiąt lat chadecją z jednej strony zdumiewa, z drugiej znów zawraca nas na tory instytucjonalnej kościelnej machiny. W kreśleniu tego politycznego obrazu społeczeństwa włoskiego książka Johna Hoopera jest znakomitym uzupełnieniem takich filmów Paolo Sorrentino, jak Boski czy Oni - to dzięki niej zrozumiecie, że słynny reżyser może i posługuje się w swoich dziełach groteską, lecz w przerysowaniach nie odbiega za bardzo od rzeczywistości. Dowiemy się też - i to jest chyba najważniejsze przesłanie, które płynie z tej książki - dlaczego tak trudno mówić o Włochach jako jednym spójnym społeczeństwie ok. 150 lat po zjednoczeniu kraju. Oraz jak to z tym zjednoczeniem było i czy przez przypadek ci z południa nie są wcale aż tak leniwi i mało warci w porównaniu z porządnymi pracusiami z północy, jak to się przedstawia w oficjalnej narracji. Poza tym, u Hoopera dowiemy się i tego, dlaczego serwujący nam co rano espresso barman w niektóre dni wyraźnie nas lubi, a w inne niekoniecznie.
Mogłabym jeszcze wyliczać, ale nie sposób wymienić wszystko, co o Włochach pisze Hooper. Dodam jedynie, że pisze znakomicie, ze swadą, ze świetnym reporterskim warsztatem - potrafi swój tekst nafaszerować liczbami niczym najlepsze panettone rodzynkami, wciąż całość nie jest więc przytłaczająca, a smaczna w odbiorze. I nie, nie da się przejeść tą książką niczym sycylijskim cannoli. Włosi Hoopera to przeciekawe kompendium wiedzy, podane czytelnikowi w najlepszy możliwy sposób. Sama czytałam książkę niedawno w Neapolu i - tradycyjnie już - polecam lekturę właśnie podczas podróży do Włoch, choć oczywiście trzeba się liczyć, że nasze wakacje nie będą już takie cukierkowe jak z obrazka.
Aleksandra Przybylska
- John Hooper, Włosi
- tłum. Piotr Grzegorzewski, Marcin Wróbel
- Wydawnictwo W.A.B.
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022