Zanim okaże się, że mnie na tym przyłapano - przyznam się sama: nie wiem, jak to się stało, ale tak, to prawda, wszystkie wymienione powyżej dzieła ewidentnie mają coś wspólnego z naszą płciowością i z seksem. Nie żebym siała zgorszenie, nie przesadzajmy, jakoś tak po prostu wyszło - może mimo śniegu i deszczu na zewnątrz czuć jednak wiosnę w powietrzu? Od razu spieszę też wyjaśnić, że nie tylko wokół erotyki osnuta jest niezwykła opowieść Galeria szaleńca Edwarda Brooke-Hitchinga.
Oryginalny tytuł wydanej w zeszłym roku książki brzmi Madman's Gallery, polski wydawca dorzucił tutaj nieco rozjaśniający podtytuł - Najdziwniejsze obrazy, rzeźby i inne kurioza z dziejów sztuki - gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, czego może się spodziewać po Edwardzie Brooke-Hitchingu. A spodziewać można się wiele, czego najlepszymi dowodami są wcześniejsze jego książki, choćby Atlas lądów niebyłych czy Biblioteka szaleńca - każda z nich zabiera czytelnika w niesamowitą podróż. Podczas lektury tych bogato ilustrowanych dzieł czułam się zawsze niczym dziecko odkrywające kolejne skarby, a sądzę, że to odczucie niesłychanie cenne dla dorosłych ludzi. Nie inaczej jest zresztą podczas lektury Galerii szaleńca, na kartach której o sztuce autor opowiada w sposób nietuzinkowy - i tak od czasów prehistorycznych, poprzez dzieła różnych epok, dzieła twórców znanych mniej lub bardziej (jak choćby Hieronim Bosch, Francisco Goya, Salvador Dali), aż po czasy nam współczesne (patrzcie na Marinę Abramović), dość powiedzieć, że (uwaga! teaser) zobaczymy tu także, co też potrafi zmalować AI. Edward Brooke-Hitching zabiera nas też naprawdę w podróż po świecie, bo w odkrywaniu niezwykłości swojej galerii nie ogranicza się do Europy, lecz zagląda też do Azji czy Ameryki Południowej.
Oczywiście znajdą się na pewno i tacy, którzy Galerię szaleńca potraktują jako niesmaczny żart, którzy z wysokiego C będą nam, maluczkim, tłumaczyć, że do historii sztuki, do światowego dorobku artystów absolutnie nie wolno podchodzić w taki sposób, itd. itp. Słyszę też argumenty, że tak nie można, nie wypada traktować sztuki - wybiórczo, lekko, bez jakiegokolwiek metodologicznego klucza, bo czymże wszak jest tytułowe szaleństwo. Jednak dla mnie - oczywiście niejednej, bo książka Brooke-Hitchinga jest już światowym bestsellerem - Galeria szaleńca jest jak kolejny dar w rozchwianym pandemią, wojną w Ukrainie i upadkiem autorytetów świecie.
Właśnie jakoś na początku pandemii zorientowałam się, jak zbawienny wpływ na mój ogólny dobrostan ma obcowanie nie tylko z literami, ale i obrazami - jak ważne są malowidła czy fotografie, które potrafią jakoś ukoić. I znów mam graniczące z pewnością poczucie, że nie byłam w tym sama - wystarczy przypomnieć akcję największych światowych muzeów, które, zamknięte przez lockdown, zachęcały nas do tworzenia słynnych obrazów czy rzeźb z tego, co mamy pod ręką w swoich domach. Projekt rozkręcił się niesłychanie, co było widać w social mediach. A gdy lockdown się skończył, gdy znów mogliśmy się wybrać do niejednej galerii - w stronę sztuki ruszyły tłumy.
Jest naprawdę coś kojąco bezpiecznego w tym naszym zakorzenieniu w sztuce, w tej potrzebie obcowania z nią - czy to w galerii, czy na kartach albumów i książek. Nic więc dziwnego, że Galeria szaleńca, która w dużej części zapewne powstawała podczas pandemii, spotyka się z tak przychylnym odbiorem czytelników. Wierzę też, że dla wielu ludzi może być początkiem fascynującej przygody, czymś, co skutecznie zakotwiczy ich w świecie sztuki.
Aleksandra Przybylska
- Edward Brooke-Hitching, Galeria szaleńca
- tłum. Janusz Szczepański
- wyd. Rebis
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023