Nie wiem, jak u Państwa tegoroczne lektury i literackie zmagania, ja - jak zwykle - nie zdołałam przeczytać 52 książek w roku, nie mam pojęcia, jakim cudem inni potrafią ponad 70, a inni jeszcze docierają niemal do stu. Pocieszam się, że raz na jakiś czas wpadnie mi w ręce coś grubszego - dosłownie i w przenośni. Na tej półce znalazłaby się zdecydowanie Prawdziwa powieść Minae Mizumury, która liczy niemal 750 stron i nie ma w sobie nic z czytadła, wręcz przeciwnie - jest lekturą misternie skonstruowaną i wpisaną w rozliczne konteksty.
Można by napisać, że to książka o Tarō Azumie. Poznajemy go w Nowym Jorku, gdy właściwie jest nikim, gdy ledwo co przybył do USA z Japonii, gdy pracuje jako szofer u japońskiego przedsiębiorcy prowadzącego zagraniczny oddział firmy. Od tego momentu będziemy śledzić losy dorosłego już mężczyzny, jak niczym czystej krwi typowo amerykański self-made man zbuduje sam siebie, swoją pozycję, szacunek do siebie (choć czy prawdziwy, czy jedynie będący lichym odzwierciedleniem stanu posiadania?)... i jak pogrąży go wielka miłość, a może i obsesja z dzieciństwa, której imię Yōko, a która jest córką bogatych Utagawów. Ale zanim będzie nam dane to pojąć, Minae Mizumura zabierze nas z Nowego Jorku w podróż do odległej w czasie Japonii, do kraju nieznanych na zachodzie konwenansów i społecznych zasad, po których dziś nie ma już niemal śladu. Tę gigantyczną retrospekcję, w której poznamy małego biednego Tarō Azumę, stworzy opowieść dawnej służącej Fumiko.
Można by napisać, że niektórzy krytycy określają Prawdziwą powieść jako nowe odczytanie Wichrowych Wzgórz Emily Brontë. I to też będzie prawda, ale jakaś dziwnie wtórna.
Można by też napisać, że tytuł Prawdziwa powieść czerpie z tego, jak w japońskiej kulturze próbuje się pojąć beletrystykę europejską, czy nawet szerzej - zachodnią. To drugi biegun w świecie, gdzie pierwszym jest popularna w Japonii powieść o sobie, powieść konfesyjna. Minae Mizumura chwilami zdaje się próbować łączyć te skrajności, a chwilami zdaje się z nich lekko drwić, puszczając do nas oczko - ciekawe jest to, jak prowadzi czytelnika, niczym w jakimś dziwnym tańcu, być może pisząc też o sobie, a być może jednak nie...
Można by jeszcze napisać, że Prawdziwa powieść to opowieść szkatułkowa, książka w książce, i w jeszcze jednej, i... Lecz najbardziej zadziwiające jest to, jak przy tej misternej konstrukcji Mizumura wyprowadza czytelnika na prostą, nie pozwala mu się zgubić i zatracić, choć jej pisanie jest wymagające - jak już wspomniałam, domaga się ta lektura czasu, spokoju i skupienia. W zamian za to bezwarunkowe niemal zanurzenie daje jednak intelektualną przyjemność, którą nie sposób porównać z czymkolwiek innym.
Można by wreszcie napisać, że Prawdziwa powieść nie tyle jest historią życia Tarō Azumy, ile szeroką perspektywą, w której odbijają się losy powojennej Japonii i Japończyków. Widzimy, jak biednieje stara arystokracja, jak można siebie samego czy siebie samą stworzyć na nowo, jak tradycyjne dobre wykształcenie i wychowanie zaczynają tracić na znaczeniu przy ciężkiej pracy. Książka Minae Mizumury to też obraz, w którym tradycyjna Japonia zdaje się odchodzić do lamusa, wypierana coraz bardziej przez pukającą do drzwi zachodnią kulturę masową. To pewien świat, który gaśnie na naszych oczach...
Prawdziwa powieść jest książką przepiękną. Nawet jeśli nieraz męczy nas w trakcie czytania, warto się przemóc i brnąć dalej, niczym Tarō Azuma na co dzień, na końcu czeka bowiem nagroda. Ta lektura wciąż rezonuje, nawet po kilku tygodniach od przeczytania jakiś powidok, jakieś wrażenie, jakaś emocja powracają w najbardziej niespodziewanych momentach. Czyż nie tak rozpoznaje się wielką literaturę?
Tylko tak dobrych lektur w Nowym Roku Państwu życzę!
Aleksandra Przybylska
- Minae Mizumura, Prawdziwa powieść
- tłum. Anna Zielińska-Elliott
- Wydawnictwo Tajfuny
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023