Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Nikt nie jest nielegalny

Wyobraźcie sobie, że gdy czytacie ten tekst, całkiem niedaleko, na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys humanitarny. I tak już od trzech lat, dzień w dzień, noc w noc. A teraz wyobraźcie sobie, że to, co nauczyliśmy się nazywać kryzysem, ma konkretną twarz: ciężarnej kobiety, nastolatka na skraju wyczerpania, mężczyzny z odmarzającymi stopami. I tak od trzech lat, dzień w dzień, noc w noc.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Był początek sierpnia 2021 roku, gdy cała Polska dowiedziała się, gdzie leży nieduża miejscowość Usnarz Górny. Byliśmy w tym czasie przeorani przez pandemię, ale już całkiem niedaleko od wprowadzenia szczepionek przeciwko koronawirusowi, i chyba nikt nie potrafił sobie wyobrazić, że pod koniec lutego następnego roku za naszą wschodnią granicą wybuchnie wojna, że Rosja napadnie na Ukrainę w sposób, jaki dotychczas oglądaliśmy jedynie w wojennych filmach albo o jakim czytaliśmy w podręcznikach historii.

Ale zanim to, zanim Polacy tłumnie ruszyli, by pomagać Ukraińcom, na naszej wschodniej granicy już źle się działo. To właśnie w Usnarzu Górnym w sierpniu trzy lata temu polscy pogranicznicy usiłowali wypchnąć z powrotem na Białoruś grupę ok. 50 migrantów. I było o tym naprawdę głośno. Od tego czasu pushbacki wciąż trwają; wśród szukających lepszego życia mieszkańców krajów Afryki, ogarniętej wojną Syrii czy rządzonego przez talibów Afganistanu są tacy, którzy wiele razy byli wypychani z Polski na Białoruś i odwrotnie.

Czy to się godzi w trzeciej dekadzie XXI wieku, w cywilizowanym w miarę państwie, jakim jest Polska - kraj członkowski UE? To pytanie wybrzmiewa i w filmie Zielona granica Agnieszki Holland, i w książce Jezus umarł w Polsce Mikołaja Grynberga. I to wybrzmiewa w sposób elementarnie ludzki, abstrahując od wymierzonej w Polskę polityki Aleksandra Łukaszenki, białoruskiego watażki sterowanego z Moskwy.

Grynberga - podobnie jak Holland - interesuje konkretny człowiek postawiony w sytuacji granicznej. Bo jak inaczej nazwać te chwile, gdy siedzisz w ciepłym domu z kubkiem herbaty w dłoni i czytasz dobrą książkę, aż nagle słyszysz dochodzące z pobliskiego lasu odgłosy pogoni pograniczników za migrantami (ponoć nielegalnymi, choć przecież żaden człowiek nie jest nielegalny). Jak nazwać jeden, drugi, trzeci wieczór, gdy ta sytuacja się powtarza? Jak sobie w tym wszystkim poradzić? Jak pozostać człowiekiem przyzwoitym?

Mikołaj Grynberg rozmawia w swojej książce z kilkunastoma mieszkańcami Podlasia, którzy od kilku już lat pomagają uchodźcom ukrywającym się w lasach na wschodzie Polski. Są wśród nich ci, którzy pomagają w leśnej głuszy, i ci, którzy przed migrantami otwierają drzwi swoich domów. Choć nie zawsze mówią o tym sąsiadom, bo uchodźców nieraz trzeba w Polsce ukrywać. Co niechybnie przypomina ukrywanie Żydów podczas ostatniej wojny światowej. Są w zbiorze Jezus umarł w Polsce także rozmowy z dwoma pogranicznikami; z lekarką, która pomaga uchodźcom; z tymi, którzy - by pomagać - zrezygnowali z dotychczasowego życia, z pracy; wreszcie z pomagającymi drugiemu człowiekowi w odruchu serca niezależnie od tego, czy mają je po lewej stronie, czy wciąż wierzą w katolickiego Boga.

Autor wykonał prawdziwie dziennikarską robotę rozmawiając ze swoimi bohaterami. W wywiadach Grynberga nie tylko pobrzmiewa echo zagłady Żydów, ale i skrzypi teraźniejszość: bo jak wytłumaczyć dzieciom, które chodzą do klasy z dziećmi pograniczników, że mają nie mówić w szkole, co nocami robią ich rodzice w lesie? Jak ogarnąć rozumem rozdzierające serce opowieści migrantów o ich tułaczce? Jak nie pogubić się w codzienności, gdy na sto procent pomaga się innym? Wreszcie: jak samemu nie popaść w obłęd, widząc na co dzień tyle ludzkiej niegodziwości?

Grynberg nie raz i nie dwa pyta swoich rozmówców, kiedy ich zdaniem kryzys humanitarny na polsko-białoruskiej granicy się skończy. I ani razu nie dostaje optymistycznej odpowiedzi - wszak końca tego kryzysu nie widać, a pogłębić go może w każdej chwili trwająca katastrofa klimatyczna.

Jezus umarł w Polsce nie jest łatwą lekturą, bo być nią nie może. Te rozmowy dotykają, poruszają, chwilami wręcz fizycznie bolą. Ta książka jest niczym lustro, w którym sami możemy się przejrzeć - czy to w środku lata, czy zimą, pod koniec grudnia, gdy w jeden wieczór zwykliśmy kłaść na stołach dodatkowe nakrycie dla nieznajomego, strudzonego wędrowca. Jezus umarł w Polsce to także świadectwo. A jego waga jest coraz cięższa z każdym dniem.

Aleksandra Przybylska

  • Mikołaj Grynberg, Jezus umarł w Polsce
  • Wydawnictwo Agora

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024