Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. Pierogi, Leśmian i... dzień po weselu

Dziesiąta, jubileuszowa edycja festiwalu Ethno Port zakończyła się w niedzielną noc koncertem Danyela Waro. Do samego końca festiwalowej muzyce towarzyszyły tłumy słuchaczy.

. - grafika artykułu
Koncert Adama Struga i Kompanii, fot. Tomasz Nowak

Niedziela była na Ethno Porcie spotkaniem z niekwestionowanymi osobowościami - i zjawiskami. Na trzech festiwalowych scenach pojawili się Debashish Bhattacharya, Danyel Waro, a także polscy artyści - Adam Strug i Kacper Malisz. No i niewątpliwie osobne zjawisko, jakim jest fenomen rumuńskiej formacji Taraf De Haidouks. Ogromna była rozpiętość stylistyczna poszczególnych występów, artyści odwoływali się też, co oczywiste, do wielu odmiennych tradycji, z różnych zakątków globu. Wszystkie koncerty odbywały się przy kompletach publiczności. Każdemu towarzyszyły ogromne emocje i znakomite przyjęcie.

Pierogi polsko-hinduskie

Na początek, jeszcze popołudniową porą, w Sali Wielkiej Zamku pojawił się mistrz - czy jak byłoby może odpowiedniej, w wersji hinduskiej: pandit - Debashish Bhattacharya. To klasyk i niewątpliwa legenda muzyki z Indii, wirtuoz gitary slide (czyli metody umożliwiającej grę techniką glissando) - modyfikowanej przez siebie, która brzmieniowe inspiracje czerpie z jednej strony z gitary hawajskiej, z drugiej - z tradycji hinduskiej. Zresztą Debashish pokazał nam tego popołudnia również, jak brzmi slide ukulele.

Artysta pojawił się w Poznaniu również podczas ubiegłorocznego festiwalu. Tegoroczny występ miał jednak zupełnie odrębną, własną dramaturgię, własny sens - i był jednym z najważniejszych wydarzeń dziesiątego Ethno Portu. Bhattacharya po krótkim słownym, uduchowionym wstępie zaproponował nam kilkudziesięciominutową, zgoła mistyczną podróż pełną spokoju, harmonii - i dbałości o każdy dźwięk.

Później dołączył do niego zapowiadany Kacper Malisz, jeden z najbardziej obiecujących młodych muzyków na polskiej scenie folkowej, znany słuchaczom z rodzinnej Kapeli Maliszów. Wirtuoz z Indii ze śmiechem zapowiadał, że będą wspólnie tworzyć polsko-hinduskie pierogi (to jego ulubione polskie danie). Udało się.

Kacpra Malisza spotkałem w sobotni wieczór, mówił mi wówczas o hinduskim artyście z wielkim szacunkiem i respektem. Taki też był początek ich wspólnego muzykowania - Malisz szedł krok za krokiem ścieżką wytyczaną przez Bhattacharyę. Po chwili jednak proporcje się wyrównały i młody polski muzyk stał się różnorzędnym partnerem hinduskiego artysty. Ten ostatni z jednej strony przyznawał, że Kacper mógłby być jego synem, z drugiej - bez kokieterii komplementował jego umiejętności. Na koniec obiecywał też, że będzie ciąg dalszy tej kooperacji. Trzymamy za słowo. To była wspaniała muzyka.

Leśmian i "Adieu"

Następnie przenieśliśmy się w czasie i miejscu. Kolejnych kilkadziesiąt minut upłynęło nam bowiem w rytm muzyki Adama Struga, której zasadniczą literacką treść stanowiły poezje Bolesława Leśmiana. Muzycznie słuchaliśmy twórczości, która wiele zawdzięcza inspiracji greckim rebetiko, muzyką bliskowschodnią i, szerzej, oddechowi tradycji znad Morza Śródziemnego, ale też przecież polskim balladom, a nawet swoiście rozumianemu folkowi miejskiemu. Strug, o czym wiedzą wszyscy, którzy go słuchali, jest niezrównanym wokalistą - o mocnym, charakterystycznym głosie, z wielką siłą wyrazu. Jego kompozycje układają się zaś w spójną, liryczno-melancholijną, kołyszącą i ujmująco melodyjną całość. Zresztą, pod koniec koncertu okazało się, że skłania ona również do tańca - kwintesencją tanecznego żywiołu było wykonanie tytułowej piosenki z płyty "Adieu". Usłyszeliśmy też utwory, które znajdą się na zaplanowanym na wrzesień nowym krążku Struga i Kompanii. Wokaliście świetnie sekundował zespół, w którym główne role grali klarnecista Michał Żak i trębacz Szczepan Pospieszalski.

Ostatnim bisem, dla uspokojenia nastrojów było zaśpiewane a capella przez Struga ludowe "Bzicam kunia bzicam" - przypomnienie, że kurpiowskie pieśni to dla artysty repertuar szczególnie ważny.

Z wesela

Przed Zamkiem, na scenie na trawie słuchaliśmy, jak co wieczór w tym roku, dynamicznej, komunikatywnej muzyki jednego z europejskich klasyków world music. Tym razem była to niekwestionowana legenda gatunku - rumuński Taraf De Haidouks. Grupa, która swą wielką karierę rozpoczęła ponad ćwierć wieku temu, znana jest z filmów Tony'ego Gatlifa oraz uwielbienia, jakim darzą ją na całym świecie słuchacze, ale też gwiazdy show biznesu. Choć kilku starszych członków zespołu odeszło już, w minionych latach, z tego świata, wciąż jest to ten sam naturalny, niepodrobiony żywioł - lekko zawadiacki, porywająco chuligański, uroczo melodyjny i roztańczony w rytm wciągających do zabawy romskich, rumuńskich tematów. Łąka przed Zamkiem znów kolorowo zafalowała wraz z tłumem kołyszących się słuchaczy.

Koncert Taraf De Haidouks zaczął się z drobnym opóźnieniem, bowiem w poprzednią noc, gdzieś w Rumunii, artyści do trzeciej nad ranem grali na weselu. Zasłyszałem nawet historię, że gdzieś na scenie, czujnie pilnowana, stała walizka z wypłatą za tę poprzednią noc. Nawet jeśli to nieprawda, dodaje tylko kolorytu barwnym i zachwycającym rozbójnikom z miejscowości Clejani.

Kayamb

Na koniec czekało nas kolejne szczególne wydarzenie - oczyszczające i wprowadzające w nastrój pozytywnego transu, wspólnego bycia wokół rdzennej, źródłowej, niemodyfikowanej tradycji z małej wyspy położnej na Oceanie Indyjskim. Był to występ pochodzącego z wyspy Reunion słynnego Danyela Waro. To koncert rytuał, trochę spektakl, trochę zabawa: muzykowanie oparte wyłącznie na sile głosu ludzkiego oraz instrumentach perkusyjnych i rytmicznych.

Charyzmatyczny Waro i czterej jego sceniczni partnerzy śpiewali oraz grali, przede wszystkim na kayamb - instrumencie perkusyjnym, wykonanym z łodyg trzciny cukrowej, wypełnionych nasionami. Mimo późnej pory artystom towarzyszyła tłumna publiczność włączająca się tańcem i śpiewem we wspólną zabawę. Festiwal zakończył się w rytmicznym, łagodnym kołysaniu i zbiorowym uniesieniu w rytm tańca maloya i kreolskich pieśni, sławiących kult przodków. Tak oto raz jeszcze symbolicznie tradycja zaplotła się w naszą rzeczywistość.

Tomasz Janas

  • Ethno Port Poznań, dzień 4
  • Debashish Bhattacharya i Kacper Malisz, Adam Strug, Taraf De Haidouks, Danyel Waro
  • CK Zamek
  • 11.06