Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ETHNO PORT. To, co naturalne

Jeśli tegoroczny Ethno Port będzie taki, jak koncert inauguracyjny, to spodziewać się możemy świetnego festiwalu. Muzyka tria Petrakis - Lopez - Chemirani zachwyciła w czwartek publiczność w Sali Wielkiej CK Zamek. Były bisy i owacja na stojąco.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Tak zwane okrągłe jubileusze imprez artystycznych to kwestia bardzo względna. Zdarza się bowiem, że samo celebrowanie jubileuszu przesłania sens i ideę festiwalu. W przypadku Ethno Portu jest jednak zupełnie inaczej. Tu najważniejsza jest muzyka. A dziesiąta edycja festiwalu stała się pretekstem do tego, by w przemyślanym układzie zaprezentowali się w Poznaniu dawni bywalcy imprezy, jak i artyści debiutujący w stolicy Wielkopolski. Tak było i podczas inauguracyjnego koncertu: dobry znajomy publiczności Bijan Chemirani (grał tu w przeszłości koncerty i prowadził warsztaty) spotkał się z grającymi w naszym mieście po raz pierwszy Efrenem Lopezem i Steliosem Petrakisem.

Znaczenia

Można powiedzieć, że początki Ethno Portu, choć to tylko dziewięć lat temu, miały miejsce w innych czasach. Jakże, mimo wszystko, odmienny był wtedy świat. Ostatnie lata, gdy rzeczywistość (zwłaszcza ta społeczna, polityczna) znacznie przyspieszyła i zradykalizowała swój wyraz, nie pozostają też bez wpływu na kulturę.

Dlatego też imprezy takie jak Ethno Port nabierają nowych znaczeń. Są już nie tylko bezpretensjonalnymi festiwalami przyjaźni, otwartości, tolerancji, dialogu kultur, ale - również dzięki tym powyższym elementom - stają się poważniejszą wypowiedzią, dotyczącą otaczającego nas świata. Wypowiedzią wychodzącą, na przykład, naprzeciw dylematom: czy obawiać się drugiego (obcego, innego) człowieka, czy posłuchać go, liczyć na dialog. Również dlatego na festiwalu odbędą się spotkania z Janiną Ochojską czy Arturem Domosławskim.

Natchnienia

Nie zapominajmy wszakże - i nie pozwólmy sobie zapomnieć - że Ethno Port to jednak, jak wspomniałem, przede wszystkim święto muzyki. I również w powyższym kontekście to, co wydarzyło się w czwartkowy wieczór w Sali Wielkiej Zamku było przepięknym przeżyciem. Oto bowiem trzech, nie waham się użyć tego słowa, mistrzów, trzech wielce doświadczonych i świetnie znanych fanom muzyki świata - choć przecież zdecydowanie nie starych - artystów z różnych stron świata spotyka się we wspólnym, artystycznym wysiłku. Porywającym i zachwycającym.

Zapewne nie przypadkiem wszyscy pochodzą z kręgu basenu Morza Śródziemnego i jego okolic, choć - właśnie - z różnych krańców: od wschodnich brzegów Hiszpanii (Lopez) poprzez Kretę (Petrakis) aż po Iran (Chemirani). To natchnienia płynące z muzyki południowych stron Europy i Bliskiego Wschodu łączą się w tę piękną całość.

Wyprawy

Stelios Petrakis wnosi tutaj swoją wielką wrażliwość i umiejętności, ale też dziedzictwo muzyki greckiej - sam jest twórcą lir kreteńskich, na których gra. Bijan Chemirani należy do wielkiego klanu perskich muzyków, a w jego przebogatej dyskografii wciąż szczególne miejsce mają nagrania z rodzinnym zespołem, realizowane u boku ojca - wielkiego Djamchida Chemiraniego. Bijan po mistrzowsku gra na instrumentach perkusyjnych, takich jak zarb, bendir, daf. Żywiołem Efrena Lopeza zdaje się wędrówka: od Hiszpanii po Kretę, od muzyki dawnej po folkową, od zespołu L'Ham de Foc, który współtworzył z Marą Arandą, po niezliczone inne kooperacje. Wszystkie te wyprawy potwierdzają instrumenty, na których fantastycznie gra: lutnia kreteńska, lira korbowa, rabab, akustyczna gitara bezprogowa.

Ukojenia i żywioły

Członkowie tria podkreślają, że ideą ich muzyki nie jest łączenie kultur za wszelką cenę. Efren Lopez twierdzi: "Jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi a dopiero potem muzykami. To, co się dzieje między nami jest naturalne". A Stelios Petrakis dodaje: "gramy to, co jest nam bliskie; to, co nam się podoba, a dopiero efektem tego jest łączenie", jakiś splot elementów różnych tradycji. Zresztą ze śmiechem mówią też, że inspiracją może być dla nich to, że któremuś pęknie struna, albo że któryś spóźni się na samolot. Przywołuję te wypowiedzi, bo mówią one dużo o stosunkach między artystami, o tym jacy są oni - i jaka jest ich muzyka. Ich wspólne granie to bowiem wyraz tęsknot i powrotów do przeszłości, ale też ukojenia, uspokojenia, choć kiedy trzeba potrafią rozpędzić się w opętańczych improwizacjach. Słusznie, zapowiadając ich występ, Maciej Rychły mówił o muzyce żywiołów.

Równowaga i harmonia

W programie wieczoru pojawiły się zarówno utwory znane z ich debiutanckiego krążka sprzed sześciu lat, jak i kompozycje nowe, które znajdą się na planowanym na jesień nowym albumie tria. Dwa razy powrócił tego wieczora przepiękny, subtelny tytułowy temat ich wspomnianej, jedynej jak dotąd wspólnej płyty "Mavra Froudia".

Ciekawe było nie tylko to, co słychać, ale i to, co widać: piękna współpraca artystów i ich radość wspólnego bycia. Zwłaszcza, że trio tworzą trzy różne osobowości: frywolny, roześmiany, rozwichrzony Lopez; skupiony, powściągliwy Petrakis, a obok nich pilnujący zróżnicowanych temperamentów, wyrównujący puls Chemirani. Podczas koncertu zaprezentowali nie tylko wyrafinowaną i szalenie komunikatywną, wspaniałą muzykę, ale też nieco dystansu do siebie - i świetne poczucie humoru.

Po blisko półtoragodzinnym muzykowaniu artyści byli naprawdę wymęczeni, ale publiczność zmusiła ich do zagrania jeszcze trzech utworów na bis. Była też - całkiem zasłużona - owacja na stojąco.

Tomasz Janas

  • Ethno Port Poznań: Trio Petrakis / Lopez / Chemirani
  • Sala Wielka CK Zamek
  • 8.06