Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Do kogo należy nasze życie?

W mowie końcowej podczas obrad Rady Etyki, mecenas Biegler pyta: - Do kogo należy nasze życie? Tematem, wokół którego zbudowana została akcja sceniczna Prawa wyboru w reżyserii  Piotra Kruszczyńskiego, jest próba rozstrzygnięcia problematycznej kwestii lekarskiej pomocy w dokonaniu samobójstwa.

, - grafika artykułu
fot. Katarzyna Jankiewicz

Gärtner planował samobójstwo od dwóch lat. "Mam już dość" - mówił, pytany o to, dlaczego właściwie nie chce żyć. Trzy lata wcześniej zmarła jego żona - Eliza, z którą spędził większość swojego życia. Partnerka odeszła w męczarniach spowodowanych przez śmiertelną chorobę. Obserwowanie bólu, którego doświadczyła przez niesprawny system opieki, było istotnym powodem jego decyzji o odebraniu sobie życia w sposób według siebie najwłaściwszy. Chciał umrzeć dzięki zastosowaniu pentobarbitalu sodu, który w niektórych krajach jest legalnym środkiem do przeprowadzenia eutanazji. Z tego powodu zgłosił się do swojej okulistki dr Brandt z intencją przypisania mu recepty na specyfik, którym chciałby odebrać sobie życie. Gärtner nie cierpiał na depresję ani inną chorobę psychiczną, które podważałyby jego umiejętność do świadomego stanowienia o swoim losie. Mówił wprost, że nie chce żyć, bo podjął taką decyzję w zgodzie ze swoim sumieniem. Podkreślał też, że całe życie przeżył wedle wyznawanych przez siebie wartości, dlatego także chciałby decydować o sposobie w jaki opuści świat żywych. Ponadto kwestię nagłośnienia konieczności liberalizacji prawa o dostępie o eutanazji, uważał za swój społeczny obowiązek.

Opowiedziana w spektaklu Prawo wyboru historia Gärtnera jest pretekstem - a może też - namacalnym dowodem na adekwatność podejmowania kwestii legalizacji eutanazji w kontekście etycznym. Ocena decyzji i moralności bohatera nie jest jednak najistotniejszym aspektem przedstawienia. Jest nim kwestia ewentualnej lekarskiej pomocy w dokonaniu samobójstwa.

Może poczuć się skołowany ten, kto spodziewał się feerii estetycznych nawiązań do poprzednich przedstawień Kruszczyńskiego. Tym razem reżyser postawił na niezwykle minimalistyczną formę. Spektakl opiera się na prostym koncepcie przeprowadzenia obrad Rady Etyki, w której skład wchodzą Przewodnicząca Rady Etyki (Daniela Popławska), mecenas Biegler (Marta Herman), Gärtner (Aleksander Machalica) oraz członkini Rady Etyki Keller (Antonina Choroszy). Do rozmowy zaproszone zostały specjalistki, które miały omówić przypadek z trzech różnych perspektyw. Były to: Litten (Małgorzata Łodej-Stachowiak) - ekspertka z dziedziny prawa, Sperling (Agnieszka Różańska) - ekspertka z dziedziny medycyny oraz Thiel (Bożena Borowska-Kropielnicka) - ekspertka z dziedziny teologii. Cała akcja rozgrywa się na proscenium, na którym umieszczono pięć mównic - po dwie w przeciwległych kątach sceny i jedną na samym środku. Wydarzenie przypominało dzięki temu coś pomiędzy rozprawą sądową a spotkaniem klubu dyskusyjnego, podczas którego każda z zaproszonych gościń objaśniała swoje stanowisko, za punkt odniesienia biorąc doświadczenia wynikające z uprawianej przez siebie specjalizacji.

Każda z aktorek miała spójną wizję przedstawienia swojej postaci, przez co przypisane ich rolom postawy oraz argumenty wypadały bardzo wyraziście. Prezentując różne perspektywy każda wypadała ciekawie pod względem charakterologicznym. Co jednak szczególnie istotne w sytuacji ekspozycji tych postaw na ocenę, aktorki w przekonujący sposób przedstawiły zawiłości różnorodnych metod argumentowania. Tym samym powiedziały wiele na temat wizji światopoglądowych każdej z postaci.

Rzeczowa, operująca logicznym systemem porządkowania faktów przewodnicząca Trybunału Konstytucyjnego prof. Litten skupiona była na konkretnym opisie niuansów prawnych, obnażając przy tym ich nieścisłości, często zakrawające o niedopracowanie lub absurd. Promowała indywidualizm, zgodnie z tezą, że prawo do samobójstwa jest prawem każdego człowieka. Mówiąc, że "w świetle prawa nikt nie ma obowiązku żyć", wzbudziła trwogę tych rozmówczyń, które postrzegały temat dyskusji w kategoriach odpowiedzialności społecznej. Zarówno członkini Komisji Etyki - Keller, jak i ekspertka od teologii - Thiel, obawiały się, że konsekwencje nadmiernie liberalnej postawy wobec dostępności eutanazji mogą doprowadzić do patologii. Z perspektywy tej pierwszej przyzwolenie na uniwersalne kryteria zbliża społeczeństwo do znieczulicy wobec nadużyć, które, jej zdaniem, są kwestią czasu, z perspektywy drugiej - negacja życia byłaby działaniem przeciwko Bogu, a więc jest z gruntu niewłaściwa.

Druga z wspomnianych ekspertek chętnie przytaczała dowody anegdotyczne, często także grała na emocjach, przez co łatwo było obśmiać jej sposób prezentacji wartości chrześcijańskich. Za sprawą ciętego języka i trafnych argumentów prawniczki Gärtnera, mecenas Biegler, perspektywa sekretarz Thiel była najtrudniejsza do obrony. Stosowała argumenty z zupełnie innego rejestru niż reszta rozmówczyń - z punktu widzenia wiary. Podpierała się filozofią świętego Augustyna i Tomasza z Akwinu, które wypadały archaicznie, Biblia okazywała się niewystarczającym materiałem dowodowym na poparcie jej tez, a argumenty o chrześcijańskiej "misji strażnika" wypadały groteskowo wobec kontrargumentów na temat tuszowania pedofili przez Kościół.

Zawieszona na powtarzaniu, że zasada Hipokratesa powinna być bezsprzecznie najwyraźniejszym drogowskazem każdej osoby wykonującej zawód lekarza, prof. Sperling przedstawiała postawy promowane przez Izbę Lekarską. Głośna, autorytarna ekspertka przysparzała najwięcej problemów reszcie rozmówczyń. Jej zdaniem zaniechanie pomocy do której uprawniony jest lekarz paliatywny, jest znacząco różne od "aktywnego działania" podejmowanego przez osobę pomagającą w przeprowadzeniu na kimś eutanazji. Z jej perspektywy "śmierć nie jest celem lekarzy", dlatego w naturalnej śmierci widziała najlepsze rozwiązanie, przy czym postulowała o dostępność środków łagodzących męki. Kontrargument zastosowany przez mecenas Biegler opierał się na danych, z których wynikało jednak, że przywilej śmierci w promowanych przez Sperling warunkach przypadnie jedynie nielicznym ze względu na koszty oraz brak wystarczającej liczby specjalistów w tej dziedzinie.

Gdy Keller oraz Biegler wygłosiły mowy końcowe przyszedł czas decyzji - widzowie mieli rozstrzygnąć, czy należy przyzwolić czy zakazać przychylnej reakcji lekarza na prośbę o pomoc w samobójstwie. W spektaklu pojawiało się wiele danych statystycznych, które najczęściej dotyczyły państw niemieckojęzycznych oraz stanów USA, w których eutanazja jest legalna. Debata na jej temat jest w Polsce sprawą absolutnie niszową, a tymczasem to właśnie poznańska publiczność miała mieć głos decyzyjny w sprawie podjętej w spektaklu. - Wydaje mi się, że sięgając po ten tekst w Polsce, inspirujemy do dyskusji, która jeszcze nie rozgorzała na dobre u nas, ale z pewnością jest nieunikniona - mówiła Iwona Nowacka, która przekładała wystawiany na deskach Nowego Teatru tekst z języka niemieckiego na polski. - Dodatkowo można czytać go jako dyskusję o prawie do stanowienia o sobie, o swoich prawach w innych obszarach. Argumenty, które padają w dyskusji  Rady Etyki równie dobrze dają do myślenia w temacie praw rozrodczych czy innych kwestii - dodała tłumaczka. Na ile zachodnioeuropejska perspektywa von Schiracha jest dopasowana do polskiej?

- Nie będzie małżeństw homoseksualnych, nie będzie eutanazji, musimy się przed tym obronić - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konwencji wyborczej w 2019 roku. Gorzko-ironiczne wyobrażenie, że podczas obrad polskiej Rady Etyki do głosu dopuszczona (nie, raczej - dopuszczony) byłby tylko ekspert Thiel pojawiło się w mojej głowie, kiedy w trakcie spektaklu przyszedł czas podjęcia decyzji. Choć to tylko fikcyjne głosowanie dobrze mieć prawo wyboru.

Julia Niedziejko

  • Prawo Wyboru
  • Teatr Nowy
  • 23.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022