Jak czytamy w tekście towarzyszącym wystawie: "Tytuł [...] oddaje nieprzemijający optymizm i zbiorowy duch Tęczowego Narodu. [...] każda praca jest świadectwem transformacyjnej mocy sztuki, echem przekonania, że poprzez twórczą ekspresję możemy wyobrazić oraz dążyć do bardziej inkluzyjnego i harmonijnego świata." Warto przypomnieć, że samo określenie "tęczowy naród", którego po raz pierwszy w 1994 roku użył arcybiskup Kapsztadu Desmond Tutu, miało oznaczać: "świat oddany pokojowi; świat, w którym wszyscy jesteśmy rodziną; świat, w którym wszyscy jesteśmy wysłuchani, otoczeni opieką i kochani." Była to zapowiedź nowego początku, odbudowy społeczeństwa i celebracji demokracji. Sama tęcza w kulturach afrykańskich była symbolem nadziei.
Optymistyczny tytuł wystawy niejako sugeruje eksplozję radosnych barw, które miałyby czekać na nas po wkroczeniu do przestrzeni ekspozycyjnej. Nie dzieje się tak jednak - w MAD Art znajdziemy opowieści barwne, ale także te bardziej powściągliwe i niepokojące.
Powściągliwość materii
Prace Antona Smita można określić jako najbardziej mroczne ze wszystkich prezentowanych w ramach wystawy dzieł. To surowe, figuratywne rzeźby w miniaturowych wersjach (Smit tworzy przede wszystkim w dużych formatach, a jego prace często stają się elementem miejskich pejzaży i nie tylko) reprezentujące najczęściej pojawiające się w sztuce artysty wątki. To między innymi ludzkie sylwetki, głowy czy motywy bardziej abstrakcyjne. Smit z jednej strony czerpie z dziedzictwa kulturowego Afryki, o czym świadczą liczne nawiązania do tradycyjnych, afrykańskich masek, z drugiej zaś krytycznym okiem spogląda na artystyczny dorobek Zachodu.
Jedna z prac prezentowanych w MAD Art. - Facets II - Lapland kojarzyć może się z estetyką Igora Mitoraja, współczesnego rzeźbiarza czerpiącego z dziedzictwa antyku. Takie wrażenie można też odnieść studiując pozostałe wieloformatowe rzeźby Smita, przedstawiające chociażby torsy - formy, które znamy z dorobku starożytnych. Z kolei Triptich, również prezentowany w ramach wystawy, przywodzi na myśl skojarzenia z antycznymi wizerunkami trzech Gracji, które w późniejszym czasie stały się jednym z najbardziej popularnych motywów malarskich. Smit lubi pracować z kontrastami, łączyć to, co nieoczywiste. Kolejnymi pracami, nad którymi warto zatrzymać się na dłuższą chwilę, są rzeźby z serii Crouching Girl with Wing. Z pleców kobiety "wyrasta" skrzydło - trudno jednak powiedzieć, czy postać kobieca przyjmuje pozycję embrionalną w geście obrony, czy oglądamy właśnie akt transformacji.
Echo przyszłości
Ennock Mlangeni jest samoukiem, który od najmłodszych lat rysował i malował. "Sztuka powinna być dla każdego - chcę nieustannie uświadamiać ludziom jak bardzo istotna jest w codziennym życiu" - powiedział w jednym z wywiadów. Artysta stał się rozpoznawalny kilka lat temu, kiedy w sieci pojawił się portret przedstawiający Winnie Mandelę, południowoafrykańską aktywistkę i polityczkę. Jeszcze większą popularność przyniósł mu z kolei wiralowy portret DJ Black Coffe - tuszem w tym przypadku była... kawa.
Mlangeni wielokrotnie podkreślał, że nie było go stać na profesjonalne materiały plastyczne, dlatego też bardzo często eksperymentował z technikami: oprócz kawy wykorzystywał gazety oraz węgiel. W ramach wystawy możemy obejrzeć prace akrylowe, ale także wykonane w technice mieszanej - z użyciem kawy, farb i wspomnianego węgla. To portrety, przede wszystkim przedstawienia dzieci, smutnych, jakby nieobecnych, pogrążonych w przenikających się barwach. Moją uwagę zwraca jednak najbardziej płótno A Kiss from the Future, przypominające rycinę, niejako "ziemiste", ukazujące niewyraźną sylwetkę ludzką z bliżej nieokreślonym bytem u boku. Nie ma tu smutku, który dostrzegam w oczach pozostałych portretowanych postaci, jest za to niepokój.
Błysk chwili
Melancholię i nostalgię emanującą z prac Smita oraz Mlangeniego przełamują dzieła Lizy Grobler. To prace wykonane w różnych formatach z wykorzystaniem technik mieszanych. Płótna Grobler to barwna abstrakcja serwowana w towarzystwie słownych gier - interesujące są nie tylko same obrazy, ale także ich tytuły, np. A Running Horse Has Not Four Legs, but Twenty. Artystka maluje głównie farbami olejnymi, ale często urozmaica płótna o tkaniny, koraliki, sznurki i inne ozdobne elementy. Dzięki temu i tak przepełnione już barwami przedstawienia stają się jeszcze bardziej osobliwe i uwodzą detalami.
Prac Grobler jest najwięcej, bo kilkanaście, dlatego też w pewnym sensie "przygniatają" pozostałe dzieła nieposkromionymi kolorami i teksturami. Z drugiej jednak strony, wędrując po przestrzeni, można odnieść wrażenie, że prace Mlangeniego i Smita, niczym ostrze brzytwy, przecinają swoją surowością i niepokojem barwny świat konstruowany przez artystkę. Dzieła Grobler zdają się zachęcać do celebrowania codzienności, dostrzegania detali, bycia tu i teraz, z kolei prace Mlangeniego i Smita - do refleksji, myślenia o przeszłości i przyszłości. Nie dostrzegam w tej wystawie "nieprzemijającego optymizmu", a raczej wielowarstwowość codzienności, w której tak trudno pozostać dłużej niż chwilę.
Klaudia Strzyżewska
- wystawa Nadzieja Tęczowego Narodu
- czynna do 30.03
- MAD Art Gallery
- wstęp wolny
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024