Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

ATELIER. Tańczący ze stereotypami

Syrena uwodząca ubranych w biel tancerzy, zawodniczki sumo i obiady z Conradem Drzewieckim - za nami pierwszy dzień festiwalu Atelier Polskiego Teatru Tańca.

Próba spektaklu "Hello, My Friend" w choreografii Pawła Malickiego. Fot. M. Witucka - grafika artykułu
Próba spektaklu "Hello, My Friend" w choreografii Pawła Malickiego. Fot. M. Witucka

7 Festiwal Atelier otworzyło spotkanie dotyczące książki "Conrad Drzewiecki. Reformator polskiego baletu". Jej autor, Stefan Drajewski, poświęcił cztery lata na poszukiwanie dokumentów o Conradzie Drzewieckim, pierwszym dyrektorze Polskiego Teatru Tańca, oraz na rozmowy z jego tancerzami i współpracownikami. Prowadzone przez Jagodę Ignaczak spotkanie było przede wszystkim okazją do wspomnień o Drzewieckim. Na sali znajdowały się osoby (łączenie z autorem książki), które znały go osobiście. Opowiadały o inspirujących obiadach z bohaterem monografii, o tym, jaki był, jak się z nim współpracowało.

Po wspomnieniach o historii PTT przyszedł czas na prezentacje młodych choreografów. Pierwszego dnia festiwalu mogliśmy zobaczyć trzy spektakle.

Salwy śmiechu wywoływały przedstawienia "Hello, My Friend" i "SUMO". W pierwszym choreograf Paweł Malicki bawił się stereotypami na temat męskości. Spektakl zaczął się bardzo subtelnie. Trzech mężczyzn obchodziło się ze sobą z dużą delikatnością, którą wzmacniała biel strojów, kojarząca się z niewinnością i czystością. Gesty tancerzy mocno odbiegły od wyobrażeń męskości utożsamianej z macho. Już w tej scenie nie brakowało komicznych sytuacji, które towarzyszyły zresztą całej choreografii. Tancerze z odsłoniętymi torsami ustawili się na piedestale, prężąc się i  prezentując publiczności swoje zalety. Poruszali się bardzo powoli, tworząc figury przypominające rzeźby.

W dalszej części spektakl nabrał tempa. W rytm popularnej muzyki tancerze bawili się ze sobą, czasami dochodziło pomiędzy nimi do bójek. Miało to w sobie więcej z chłopięcych zabaw niż z krwawych męskich walk. Kluczowym momentem przedstawienia było pojawienie się na scenie syreny - tancerki, której nogi skrywał mieniący się, rybi ogon. W tym krępującym ruchy kostiumie poruszała się z niezwykłą gracją, uwodząc swoim wyglądem i przykuwając uwagę zarówno bohaterów spektaklu, jak i publiczności.

Uśmiech na twarzach widzów wywołał również, już od samego początku, spektakl Agnieszki Fertały "SUMO". Tutaj dominującym elementem były stroje, imitujące olbrzymie ciała zawodników sumo. Komizm został zbudowany przez zestawienie niemal okrągłych, nadmuchanych kostiumów z drobnymi ciałami tancerek, którym widać było tylko głowy. W tej typowo męskiej dyscyplinie tym razem zmierzyły się kobiety. Ich drobne, kobiece gesty potęgowały groteskowy nastrój. Najciekawszy był jednak sposób, w jaki kobiety - poprzez taneczne ruchy - animowały przebranie, przywodząc na myśl teatr lalkowy. Tancerki potrafiły sprawić, że ich malutkie głowy prawie całkowicie topiły się w kostiumie. Innym razem z założenia ciężka i masywna postać zawodnika sumo zmniejszała swoje rozmiary, lub - niemal z gracją - unosiła się w powietrze.

W przeciwieństwie do "Hello, My Friend" i "SUMO" przedstawienie "Need me" Andrzeja Adamczaka pozbawione było wyszukanych kostiumów czy komicznych sytuacji. W tym spektaklu najważniejszy był ruch. Kobiecy i męski pierwiastek w jednym ciele przedstawiony został przez duet kobiety i mężczyzny. W rytmie elektronicznej muzyki ich zmagania nabierały raz charakteru walki i szarpaniny, innym razem wspierania się nawzajem. Czy któryś z nich mógłby pozostać sam?

Katarzyna Sałacińska

  • VII Festiwal Atelier Polskiego Teatru Tańca
  • 25-26.04, g. 20
  • hala 2 na terenie MTP