Rap postapokaliptyczny
Laikike1, ważna postać rapowego podziemia, nazwał niegdyś Legendarnego Afrojaxa postapokaliptycznym. I ja nie znajduję lepszego określenia dla kreacji artystycznej Michała Hoffmanna, która narodziła się w okolicach 2015 roku z sumy życiowych frustracji, pogardy dla mainstreamowego rapu, toksycznej męskości i równie toksycznej polskości. A pewnie i wielu innych rzeczy. Gimnastyka Artystyczna, projekt w którym Legendarnego Afrojaxa wspiera zdolny producent Dicky Bushman (Ignacy Matuszewski), to kolejne zaproszenie do świata à rebours, w którym wartością jest regres osobisty, rozczarowania mają smak triumfów, a autotune brzmi jak skowyt sztucznej inteligencji, która zaraz po uzyskaniu świadomości wpadła w głęboką depresję.
Dobry chłopak był, dzień dobry mówił...
Michał Hoffmann (ur. 1978), czyli Afrojax lub Legendarny Afrojax, a obecnie również Syzyf HGW, debiutował w roku 1999 materiałem Negatywne wibracje, nagranym w zespole Afro Kolektyw. Pierwszy pełnoprawny album grupy, Płyta pilśniowa, ujrzał światło dzienne dwa lata później. Kolejne były krążki Czarno widzę oraz Połącz kropki. Afro Kolektyw, charakteryzowany jako zespół grający organic rap, był właśnie tym, czego poszukiwali nieco zbuntowani słuchacze rapu z inteligenckich domów, wrażliwi licealiści i studenci czy wielbiciele kąśliwej, acz niegroźnej alternatywy. Przy tym umiłowanie Hoffmanna do lirycznego samobiczowania, a jednocześnie bardzo czarne poczucie humoru, naigrywanie się ze wzorów męskości oraz biegłość w znieważaniu symboli narodowych skutecznie wypychały kolektyw gdzieś poza główny nurt. I nie zmieniły tego nawet promowane Piosenki po polsku, a później 46 minut Sodomy, na których zespół skręcił w stronę radiowego, przenikliwego momentami, ale jednak, pop-rocka. Wkrótce później Afro Kolektyw, niby popularny, ale jednak niszowy, zawiesił działalność.
Narodziny potwora
Lecz oto w 2015 narodziła się sprośna bestia i błazeński antyesteta - Legendarny Afrojax. Wtedy to ukazał się solowy album Hoffmanna, Przecież ostrzegałem, na którym artysta zaczął eksplorować nieznane do tej pory słuchaczom rapu poziomy turpizmu. Powiedzieć, że prowokował, to jakby nic nie powiedzieć. Afrojax połączył swoją autodestrukcyjną zdolność do umartwiania się z przełamywaniem kolejnych tematów tabu (przynajmniej w rapie), takich jak dziki seks homoseksualny czy różnego rodzaju perwersje. A to, że przy tym wszystkim dworował sobie z polskiego rapu, normatywnej męskości, patriotyzmu czy krzyża, to już mniej bulwersujące niuanse. Legendarny Afrojax od samego początku miał w sobie gniew Herostratesa (ale raczej tego w wydaniu Lechonia, tyle że w wersji hardkorowej), który pragnie spalić świątynie martyrologii narodowej. Albo raczej splugawić ją nieczystościami. Na pewno byłoby mu również miło, gdybyśmy przywołali w tym miejscu Rabelais z tą całą jego apoteozą rynsztoku i kultury jarmarcznej.
Drogę szoku estetycznego i lubieżny taniec na gruzach kultury Afro kontynuował na Nagrałem to, bo nie miałem kasy i Anarcho Porno Gran Turismo. Na wszystkich tych krążkach raper sondował granice wyrażalności doświadczenia antyestetycznego za pośrednictwem mowy wiązanej. Przy tym należy zaznaczyć, że Afrojax-Hoffmann to prawdopodobnie jeden z najinteligentniejszy polskich raperów. Rynsztokowy słowotok nie wyklucza wszak erudycji. Kiedy miał taki kaprys, wygrał odcinek 1 z 10. Ale nie zrobił wielkiej kariery w rapie, bo nie umiał lub nie chciał wzorem innym tworzyć sztuki pozornie wymagającej. U niego od razu wszystko jest tak trudne, że aż skrajnie nieprzystępne i zniechęcające. I w tym cały urok postapokaliptycznego Afrojaxa, funkcjonującego gdzieś na rubieżach cywilizowanego świata.
Żeby zachować chociaż pozorny obiektywizm, należy zaznaczyć, że pojawiają się również głosy, że cała twórczość Legendarnego Afrojaxa to efekciarstwo, wydmuszka, że pod płaszczykiem obrzydliwości i przekraczania kolejnych społecznych i kulturowych granic nie kryje się żadna refleksja głębsza niż to, że społeczeństwo jest złe i życie też. A jego niszowa twórczość pozostanie tylko objawieniem dla garstki alternatywnych studentów, redaktorów portalu Porcys i Marcina Flinta. Ale niejeden by tak chciał, prawda?
Proszeczki i inna chemia
Jednakże projekt Gimnastyka Artystyczna to nie tylko Syzyf HGW, lecz również maestro Dicky Bushman - Ignacy Matuszewski, multiinstrumentalista z zespołu Romantic Fellas. To właśnie on odpowiada za warstwę muzyczną krążka, co jest o tyle ciekawe, że Afro od czasu Przecież ostrzegałem sam sobie produkował podkłady jako chiński kompozytor Gun Wo. I bardzo dobrze, że do tej zmiany doszło, ponieważ chemia między muzykami obecna jest zarówno na zdjęciach promujących materiał, na których paradują w sportowym odzieniu, kultywując piękną, męską przyjaźń i tężyznę fizyczną, jak i w trackach. Choć może brakuje na krążku bengerów w stylu Gun Wo, Matuszewski serwuje nam bardzo przyjemne, synthwave'owe (i nie tylko) podkłady, które momentami przywodzą na myśl niektóre z tych, na których dawno temu rapował Afro na Połącz kropki. Bity Bushmana mają przy tym ejtisowo-najntisowy wdzięk, nieco duchologiczny, a więc i niepokojący.
Sposób, w jaki Afro i Dicky uzupełniają się w takich Pysznych proszeczkach, zasługuje na ciepłe słowa uznania. Jednocześnie zdaje się, że Dicky trzyma Afrojaxa w ryzach, nadając ton całemu albumowi. Może to właśnie dzięki niemu mamy do czynienia z krążkiem summa summarum łagodniejszym i bardziej przystępnym (tak, mimo całej niezawoalowanej rubaszności) dla szerszego grona odbiorców niż ostatnie ekscesy Legendarnego. A więc płytą, której bliżej jednak do Nikt nie słucha tekstów niż Anarcho Porno Gran Turismo. A zatem - jeśli kogoś naszła ochota na zapoznanie się z odrażającą i fascynującą zarazem osobowością sceniczną Legendarnego Afrojaxa, właśnie jest ku temu okazja. Bo jeśli Syzyf HGW rozstanie się z Bushmanem, będzie już tylko trudniej.
Jacek Adamiec
- Koncert Gimnastyki Artystycznej (Legendarny Afrojax/Syzyf HGW i Dicky Bushman/Ignacy Matuszewski)
- 09.04, g. 20
- CK Nowe Amore
- bilety: 30-40 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022
Zobacz również
Hokus-pokus
Bretania na wyciągnięcie ręki
Patokandydatura