Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

PROSTO Z EKRANU. Super gość i jego superpies

James Gunn zrealizował dla Marvel Cinematic Universe świetną trylogię "Strażników Galaktyki", ale po odnalezieniu kilku jego dawnych wpisów w mediach społecznościowych, które źle się zestarzały, został zwolniony i odszedł do konkurencyjnego uniwersum DC. Dziś Marvel musi pluć sobie w brodę, bo nowy "Superman" Gunna to najlepsze, co kino superbohaterskie zaoferowało światu w ciągu ostatnich kilku lat.

Superman z superpsem w lodowej jaskini. Obok nich robot. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Reżyser wychodzi z założenia, że historie o Supermanie to globalne dziedzictwo popkultury i każdy człowiek na tej planecie wie, kim jest Człowiek ze Stali, Lois Lane, Lex Luthor i ferajna, a jeśli ty akurat tego nie wiesz, to znaczy, że spędziłeś życie w podziemnym bunkrze i jak tylko po wyjściu z niego twoje oczy dostosują się do dziennego światła, będziesz musiał szybko nadrobić tę opowieść, bo inaczej w realnym świecie sobie nie poradzisz. Dlatego w filmie nikt nie sili się na długie przedstawianie bohaterów i wyłuszczanie ich genezy. Clark Kent znany jako Superman od kilku już lat ratuje ludzkość od różnych zagrożeń, a w przerwach między zapełnianiem więzień kolejnymi superzłoczyńcami randkuje z Lois Lane, swoją współpracowniczką z redakcji "Daily Planet". I chociaż właśnie przegrał bitwę z tajemniczym i supersilnym Borawskim Młotem, to potrzebuje tylko chwili na regenerację, otrzepanie peleryny z kurzu i przystąpienie do rundy drugiej.

Wydaje się, że Borawski Młot to mściciel z Boravii, kraju leżącego prawdopodobnie gdzieś na styku Azji i Europy, w którego interesy wtrącił się Superman, kończąc trwającą w tamtym rejonie wojnę. W istocie jednak za wszystkim stoi superinteligentny i obrzydliwie bogaty Lex Luthor, który nie tylko dostarcza borawskim władzom wart miliardy dolarów arsenał, ale i zdaje się szczerze nienawidzić Supermana i innych wtrącających się w ludzkie sprawy metaludzi. Wymyślił skomplikowany i perfidny plan nie tylko zabicia latającego obrońcy ludzkości, ale i całkowitego zniszczenia jego legendy jako superbohatera.

I chociaż w tym tekście wielokrotnie pojawił się już przedrostek "super", a konflikty wydają się mieć rangę co najmniej kosmiczną, to Gunn swoim najnowszym filmem przypomina, że kino i komiksy superbohaterskie nie są o istotach nie z tego świata, ale o ludziach, którzy z różnych powodów zostali obdarzeni supermocami. I w tym wszystkim najważniejszy jest właśnie czynnik ludzki. Co widać zresztą w początkowych scenach, w których Człowiek ze Stali krwawi, ma uszkodzone wątrobę, płuca, nerki, trzustkę... przede wszystkim jednak serce. To ostatnie ma bowiem Superman wypełnione wiarą w ludzkość i dobrocią, chociaż nie zawsze może liczyć na wzajemność. Jak się bowiem dowiadujemy, opinią publiczną i nastrojami obywateli nie tak trudno manipulować.

To prawda, że nie brzmi to jak coś odkrywczego, ale przecież mamy tu do czynienia z kinem gatunkowym, czyli ze schematami. Różnica między różnymi twórcami polega na tym, że niektórzy posługują się nimi gorzej, inni lepiej, a Gunn zdecydowanie należy do tych, co wiedzą, o co w tym wszystkim biega. Daje widzowi stare rzeczy w nowych szatach, trochę nawet mruga w kierunku Strażników Galaktyki, pokazując, że Superman gra również w drużynie (pojawia się cudowny Gang Sprawiedliwości z Zieloną Latarnią, Hawkgirl i Mr. Terrifikiem w składzie), a jednocześnie nie boi się szalonych, żeby nie powiedzieć dziwacznych pomysłów. Nie zapomina o stawce, którą czuć na każdym kroku, i przede wszystkim świetnie się bawi. A widzowie, a przynajmniej, jak sądzę, większość - razem z nim.

Wcielający się w tytułowego bohatera David Corenswet jest bardzo przyziemny, ludzki, bliski - bo nie oszukujmy się, nikt chyba nie wierzył, że jego poprzednik, boski Henry Cavill, pochodzi z ziemskiego padołu. Corenswet gra może naiwnego, czasem aż nadto dobrego (ratowanie wiewiórki wydaje się przesadą, kiedy wali się połowa Metropolis), ale koniec końców zwyczajnego gościa, który ma problemy w związku i nie radzi sobie ze swoim źle wychowanym superpieskiem Krypto, ale kiedy trzeba, przywdziewa czerwone majtki i pelerynę i rusza potrzebującym na ratunek.

Znakomicie udał się Nicholasowi Houltowi Lex Luthor. Bez supermocy, chociaż z niezwykłym intelektem, jest spragniony władzy, egoistyczny, wypełniony nienawiścią i absolutnie skupiony na celu; zatem także w pewnym sensie ludzki. Najważniejsze jednak, że jego arcyinteligencja nie jest podkreślana w co drugim dialogu, żeby przekonać widza, że rzeczywiście przekracza wszelkie granice. Do tego wystarcza jego wielowarstwowy, mistrzowsko łajdacki plan, który zaskakuje w trakcie seansu kolejnymi poziomami genialności i nikczemności.

Drugi plan jest na tyle bogaty, że daruję sobie wymienianie wszystkich ciekawych postaci, wspomnę tylko, że zdecydowanie przewodzi im Zielona Latarnia, w którego wciela się Nathan Fillion i jego nowa, zaskakująca fryzura. Świetną robotę wykonuje też niesforny psiak Krypto - prawdziwe utrapienie dla tych, co posługują się dronami czy innymi zaawansowanymi technologicznie latającymi kulami.

James Gunn niespecjalnie nawiązuje do poprzednich ekranizacji. Raczej głęboko kopie w komiksowych oryginałach i przypomina, że w komiksach wszystko jest dozwolone - wszak zawsze chodziło w nich o puszczanie wodzy wyobraźni. Jest więc w nowym "Supermanie" humor (znowuż - Zielona Latarnia!), jest dramat, są szalone pojedynki i sceny, które potrafią wywołać łzę (rozmowy Clarka z jego ziemskimi rodzicami). I najważniejsze, że u Gunna wszystkie te wymiary do siebie pasują. Nie ma za to zadęcia, które cechowało ostatnie produkcje o Człowieku ze Stali. Mnie reżyser przekonał, że ma serce do komiksowych opowieści, a jeśli w którymś momencie miałem wątpliwości, to rozwiała je scena, w której zostaje wyjaśnione, dlaczego wystarczy, że Clark Kent założy okulary, by nikt nie był w stanie rozpoznać w nim Supermana. Twórca, który pamięta o takich drobiazgach, to odpowiedni facet na odpowiednim stanowisku.

Adam Horowski

  • "Superman"
  • reż. James Gunn

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025