Na pełnej torpedzie

Bezkompromisowo, surowo i wyjątkowo energicznie - tak na nowym, niedawno wydanym albumie prezentuje się poznańska grupa Luxtorpeda, która po krótkiej ciszy przypomina o sobie Omegą. Ciszy, która okazała się tylko pozornym spokojem przed zupełną burzą. Bo najnowszy krążek załogi Roberta "Litzy" Friedricha to zestaw pieśni bojowych, które przywracają wiarę w polskiego rocka. Wpadnijcie do Bazyla i przekonajcie się sami!

. - grafika artykułu
Luxtorpeda, fot. materiały prasowe

Chyba już dawno przyzwyczailiśmy się do tendencji, w której zespół osiągający komercyjny sukces płyta po płycie łagodzi brzmienie. Ta choroba toczy cały rynek, jednak, co zrozumiałe, jej objawy najbardziej widoczne są w muzyce rockowej i metalowej. Zwykle nie ma nic gorszego od widoku kapeli, która jeszcze dziesięć lat temu rozpalała sceny do czerwoności, a dziś wdzięczy się do masowego słuchacza kawałkami przypominającymi ballady. Przykładów tego schorzenia nie trzeba daleko szukać, zaś jednym z chlubnych wyjątków od tej reguły jest Soulfly - amerykańska grupa pod wodzą Maxa Cavalery, założyciela kultowej Sepultury, która po kilku dość nu-metalowych albumach z lat 1998-2004, na każdej kolejnej radykalizowała się, finalnie docierając w sam głąb thrash i death metalu.

W podobny sposób zdaje się działać nasza polska Luxtorpeda, która zaczęła dociążać swoją mieszankę metalu i rocka, idąc w alternatywny heavy metal, analogowy jak w latach dziewięćdziesiątych. Liczyliście na wariacje na temat Autystycznego, Wilków dwóch czy Mambałagi? No to bardzo się zaskoczycie. Ci, którym brakuje w dzisiejszym rocku energii i ostrości, Omegą mogą być szczerze zachwyceni. W dodatku to chyba pierwsza płyta Luxtorpedy pozbawiona jakichkolwiek przejawów przaśności i juwenaliowego klimatu, który ciągnął się nieco za zespołem od samego początku jego działalności.

Ostatni materiał Roberty "Litzy" Friedricha (gitara, wokal), Przemysława "Hansa" Frencla (wokal), Roberta "Drężmaka" Drężka (gitara), Krzysztofa "Kmiety" Kmiecika (bas) i Tomasza "Krzyżyka" Krzyżaniaka (perkusja) nie pozostawia wątpliwości - nowa Luxtorpeda to waleczny i mocarny skład przypominający drużynę rugbystów Balian, dla których napisali niegdyś pamiętny Hymn. "Jakiś czas temu, po jednym z koncertów, Hans zaproponował, żeby nagrać album będący wiązanką czegoś, co nazywamy pieśniami bojowymi, czyli mocna treść i maksimum energii. Utwory po dwie i pół minuty, szybko i do przodu" - opisuje prace nad krążkiem Litza.

Warto dodać, że Omega, będąca rodzajem ciętego komentarza do rzeczywistości i kondycji współczesnego człowieka i świata, powstała zgodnie z najlepszymi tradycjami starej szkoły - przy użyciu wzmacniacza z lat 80., bez komputerowych pluginów, za to z pomocą wysłużonego analogowego miksera. Można spodziewać się, że podczas nadchodzącego koncertu chłopaków w Klubie u Bazyla nie tylko przypomną oni swoje największe petardy (a raczej torpedy), ale przede wszystkim przedstawią zawartość najnowszego krążka, który za sprawą swojej pierwotnej mocy aż prosi się o dobre wykony na żywo. Co jak co, ale akurat ta ekipa nigdy nie miała w nich sobie równych.

Sebastian Gabryel

  • Luxtorpeda - prezentacja nowej płyty Omega
  • 8.05, g. 19
  • Klub u Bazyla
  • bilety: 60 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2022

Zobacz także: