Gównodziennikarstwo. Dlaczego w polskich mediach pracuje się tak źle? swoją strukturą nawiązuje do piekła z Boskiej komedii Dantego. Każdy z rozdziałów, kręgów medialnego piekła, poświęcony jest innej patologii trawiącej zarówno polskie dziennikarstwo jako takie, jak i całe zastępy związanych z branżą medialną osób. Januszewska przy tym koncentruje się na dziennikarkach, telewizyjnych, portalowych i radiowych, jako grupie najbardziej poszkodowanej. Tych początkujących i tych z wieloletnim stażem, byłych i nadal pracujących w zawodzie. Inaczej niż u florenckiego mistrza - kolejność kręgów nie ma znaczenia wartościującego. Januszewska, jak Wiedźmin, wybierając pomiędzy jednym złem a drugim, woli nie wybierać wcale.
A więc o kręgach. Krąg pierwszy to rozczarowanie - zderzenie autorki z rynkiem pracy, "kultem zapierdolu" i oczywiście - tytułowym gównodziennikarstwem. Drugi - odmęty bezpłatnych staży, (a nawet takich, do których trzeba dopłacać, jak kiedyś w TVN-ie!) i eksploatacji stażystów, bo na ich miejsce jest już dziesięciu nowych do przemielenia, śmieciówek i życia bez ubezpieczenia. Trzeci - upadek rzetelności dziennikarstwa, redukcje obejmujące działy korekty i fact checkingu, niszczenie mediów lokalnych i przytłaczanie dziennikarzy nadmiarem obowiązków. W kręgu czwartym panuje portaloza i clickbaitoza - artykuły o cebuli (sprawdź jak!), piersiach aktorek (porównaj!), gwałtach i zabójstwach (będziesz w szoku!), teksty sponsorowane, nieoznaczone współprace, setki newsów powstających z agregacji innych tekstów (a agregować to "kraść tak, żeby nikt nie oskarżył o kradzież"). W piątym - mobbing, który ewoluuje i dawno przerósł urzędową definicję "uporczywego i długotrwałego nękania lub zastraszania" pracownika, i który teraz przejawia się m.in. seksistowskimi czy transfobicznymi uwagami, ghostingiem lub gaslightingiem czy sprytnym obniżaniem poczucia własnej wartości wśród podwładnych. Krąg szósty to patriarchat, dyskryminowanie ze względu na płeć, przemilczane przypadki molestowania, seks w zamian za awans, tematy czy informacje. Siódmy - dominacja propagandowych mediów samorządowych nad prasą lokalną. Ósmy - beznadzieja żałosnych pensji szeregowych pracowników. No i w końcu krąg dziewiąty - pauperyzacja zawodu i brak struktur związkowych.
Oczywiście poszczególne kręgi nachodzą na siebie i współdzielą terytoria, problemy wynikają jeden z drugiego. Z tego powodu podział na rozdziały miejscami wydaje się umowny. Nie oznacza to bynajmniej, że autorce brakuje konkretności. Część wypowiedzi rozmówczyń Januszewskiej musiała być zanonimizowana dla ochrony sygnalistek, niesprawiedliwością byłoby jednak twierdzić, że dziennikarka strzela w niebo. Obrywa się bowiem m.in. "Newsweekowi" za Lisa, TVN-owi za naruszanie praw pracowniczych, Polska Press Group za dobicie regionalnego dziennikarstwa, Onetowi za zachowawczość i brak wsparcia dla dziennikarzy poruszających kontrowersyjną tematykę czy TVP - nie tylko za służalczość wobec PiS, ale też za nieetyczne standardy zatrudniania współpracowników. W Gównodziennikarstwie Januszewska nie odkrywa nowych afer, ale nie daje zapomnieć o sprawach Tomasza Lisa czy Marcina Kąckiego. Te dwa branżowe skandale w jej odczuciu mają szansę stać się przyczynkiem do dyskusji na temat tzw. kultu zapierdolu, mobbingu i #metoo w dziennikarstwie. Autorka pisze w końcu o wydarzeniach formujących nie tylko dla wielu autorów i redakcji, ale i całej branży, takich jak protesty kobiet przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych, pandemia i lockdown czy wojna w Ukrainie.
Wypada powiedzieć coś o tym, jak Gównodziennikartswo zostało napisane. Januszewska ma swój ironiczny, nieco memiarski styl i skłonności do gadulstwa, do czego zresztą się przyznaje, chociażby przepraszając za przydługi wstęp. Ale też trzeba podkreślić, że bez względu na powagę tematu i ciężar zgromadzaonych wyznań, przytaczane przez autorkę opowieści czyta się dobrze. To wszak wspomnienia dziennkarek, które specjalizują się w opowiadaniu historii. Ta polifoniczność decyduje również o wewnętrznym zróżnicowaniu stylistycznym książki, atrakcyjnym dla czytających.
Jako pozycja Krytyki Politycznej, Gównodziennikarstwo osadzone jest w kontekście klasowym i feministycznym. Zdaje mi się jednak, że nawet osoba o zupełnie innej orientacji światopoglądowej nie powinna czuć się się podczas lektury indoktrynowana. Z książką mam za to inny problem - boli mnie trochę ten strach dziennikarstwa przed mediaworkingiem. I wyraźnie wyczuwam, że nie chodzi tu o pryncypia, ale najzwyczajniej - o umiejętności twórców anonimowego contentu internetowego. Jako nie tylko dziennikarz, ale też copywriter, który każdego roku tworzy setki artykułów pisanych pod SEO, poczułem się nieco dotknięty tym, w jaki sposób dziennikarze traktują takich jak my - klepaczy tekstów. A to przecież my dźwigamy na swoich barkach wielkie sieci, w których kupują bułeczki lub odzienie.
Januszewska zaznacza, że jej reportaż "nie jest zamachem na dziennikarstwo", pisze o odcieniach szarości i czynniku ludzkim. Ktoś powie, że te patologie nie są domeną wyłącznie dziennikarstwa, to przeszczep ze świata korporacji. To jeszcze gorzej, bo przecież redakcje przynajmniej z założenia nie powinny mieć z nimi nic wspólnego. Albo też, że mobbing jest od zawsze wpisany w zawód, to nie kwestia spuścizny dzikich lat 90. W takim razie tym bardziej należy tę kwestię nagłaśniać. Cenię książkę Januszewskiej m.in. za namysł nad aspektem psychologicznym czy tożsamościowym pracy dziennikarza. Nad etosem, który decyduje o zatarciu granic między życiem prywatnym a zawodowym czy o poczuciu awansu społecznego oraz misji. Wszystko to sprawia, że dziennikarki i dziennikarze są w stanie znosić upokorzenia, zarabiać mało i tracić zdrowie w niesatysfakcjonującej pracy. Byle nie stracić legitymacji z napisem PRESS i pozycji społecznej, której ta jest atrybutem.
Jacek Adamiec
- Paulina Januszewska, Gównodziennikarstwo. Dlaczego w polskich mediach pracuje się tak źle?
- wyd. Krytyka Polityczna
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024