Kultura w Poznaniu

Książki

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Praca, która się opłaca, to wciąż za mało

W zachodnich społeczeństwach niemal jedna trzecia zatrudnionych uważa, że zajęcie, które wykonują zawodowo, nie ma żadnego sensu. Jak to możliwe? Kiedy to się stało i dlaczego? David Graeber wziął naszą pracę pod lupę.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Konia z rzędem temu, kto nigdy nie psioczył na swoją pracę. Nie widzę. I nic dziwnego - każdy z nas może mieć w robocie słabszy dzień, nawet jeśli to nasza wymarzona firma, praca zrodzona z pasji i na co dzień przynosząca nam krocie oraz zalew hormonów szczęścia. Umówmy się: każdy z nas może mieć gorszy dzień. Co jednak począć z pracą, która całościowo jest bez sensu? Nie, nie bredzę. Są takie zawody. W dodatku występują w skali globalnej. A jakby tego było mało, potrafią rozrastać się bardziej od niejednego drożdżowego ciasta. W 2018 roku przyjrzał im się prof. David Graeber z London School of Economics w fenomenalnej książce Praca bez sensu. Teoria.

Przy czym nie chodzi tu o prace, za które ludzie w skali globalnej zarabiają zdecydowanie za mało. Chodzi o te nasze zawodowe poczytania, które NAPRAWDĘ nie mają sensu. Tak więc David Graeber nie pisze o pracy śmieciarza (ta bowiem choć nisko płatna, ma wielki sens - wyobraźcie sobie strajk śmieciarzy!) czy sprzątaczki (jak wyżej), lecz np. o całej rzeszy marketingowców czy asystentów, których jest coraz więcej w najróżniejszych branżach. Autor daje nam w książce, która została tytułem roku 2018 "Financial Timesa" i "Timesa", przegląd tych wszystkich bezsensownych prac, które wciąż tworzymy z lubością na przełomie XX i XXI wieku. Mamy tu więc zastępy asystentów, nierzadko zatrudnianych w USA czy Wielkiej Brytanii po to tylko, by samą swoją obecnością budowali status i prestiż przełożonego (nie żartuję, choć to oczywiście ohydnie przedmiotowe traktowanie ludzi, dziwnie cuchnące minionymi epokami historycznymi). Mamy najniższą kastę scenarzystów z Hollywood, którzy piszą praktycznie do szuflady, bo jeśli szef nie zyska wsparcia finansowego dla ich pomysłów, to nawet te najlepsze trafiają na śmietnik. Mamy bankierów, którzy namawiają do inwestowania w kolejne instrumenty finansowe seniorów, choć wiedzą, że ci będą już coraz starsi (ta praca nie tylko nie ma sensu, ale i przyzwoitości). Mamy... mogłabym tak wyliczać bez końca. Okazuje się bowiem, że po II wojnie światowej odnotowujemy w skali globalnej wręcz wysyp absurdalnych zawodów. Dlaczego tak jest? Tu odsyłam do książki zmarłego niedawno Graebera. Autor analizuje także wpływ rządzących na utrzymywanie bezsensownych prac. I to jest bardzo ciekawa analiza.

Wielką wartością Pracy bez sensu są wywiady, które Graeber przeprowadził z pracownikami w najróżniejszych miejscach świata. Opowiadają o tym, jak sami nie mają poczucia sensu swojej pracy - a to bardzo ważne, bo w skrajnych przypadkach prowadzi do depresji czy wypalenia zawodowego, jak paskudnie się czują biorąc spore pieniądze za pracę, której nie lubią, bo wydaje im się absurdalna (poważnie! na kartach tej lektury znajdziecie ludzi rezygnujących z intratnych zajęć, bo nie widzieli sensu w takiej pracy). Wywiady mają swoje źródło w eseju Graebera, który stał się inspiracją dla książki. Otóż dobrych parę lat temu jeden z anarchizujących portali internetowych poprosił antropologa o jakiś esej na szybko, na bieżące tematy, o coś, co włoży kij w mrowisko. I Graeber podzielił się swoimi obserwacjami o pracy bez sensu, nie oszczędzając też światka akademickiego, w którym sam tkwił, a w którym absurdów w codziennej robocie nie brak. Nie minęło parę dni od publikacji, gdy esej zaczął się rozchodzić po sieci z szybkością błyskawicy, a skrzynka mailowa autora zatkała się od listów pisanych przez ludzi z całego świata. To właśnie ten feedback, potwierdzający wcześniejsze refleksje autora, stał się zarodkiem Pracy bez sensu.

Choć to książka popularnonaukowa, czyta się ją jednym tchem. Graeber posiadł tę cudowną umiejętność anglosaskich autorów, dzięki której o najtrudniejszych nawet naukowych tematach można pisać prostym, przystępnym językiem, który wciąga każdego, kogo temat dotyczy. A praca - nie oszukujmy się - dotyczy każdego z nas. Podobnie jak jakże ludzka potrzeba, by robota miała sens. Liczne badania antropologów i ekonomistów pokazują, że dziury bezsensowności pracy nie są w stanie zasypać największe nawet pieniądze. Praca bez sensu jest też znakomitą lekturą na ten dziwny czas, w którym tkwimy przez koronawirusa. Pandemia, lockdown, konieczność pracy zdalnej (jeśli to możliwe) lub praca wśród ludzi (mimo wszystko) od dobrze ponad pół roku niejednemu z nas dały już do myślenia. W niejednym przypadku obnażyły wartość pracy, co do której jeszcze chwilę wcześniej można było się łudzić. A co począć z tymi rozwianymi złudzeniami? O to już każdy musi zapytać siebie sam.

Aleksandra Przybylska

  • David Graeber, Praca bez sensu. Teoria
  • tłum. Mikołaj Denderski
  • Wydawnictwo Krytyki Politycznej

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020