Część pierwsza krótkiej powieści opowiada o Emilii. Trzydziestolatka zmęczona duchotą polskiej prowincji, wiecznie narzekającą babką i stanowczym, acz wycofanym ojcem, a także brakiem jakichś ciekawszych perspektyw, szuka pracy na Zachodzie. Do wyjazdu do Francji i podjęcia się opieki nad staruszką Juliette namawia ją przyjaciółka Beata. Juliette jest bardzo nieprzyjemna, grymasi, rzuca jedzeniem, wykłóca się z córką Clare. Ale ogółem można zarobić i pomyśleć, co dalej w życiu. Bo coś trzeba zmienić - obraz życia polskiej emigracji zarobkowej Malina maluje pędzlem maczanym w rozczarowaniu i alkoholu. Gdy Emilia wraca na Wielkanoc do Polski, jej babka chce dowiedzieć się jak najwięcej o tej drugiej babce. Autorka rysuje nam tu różne symetrie, asymetrie i antynomie. Gdy babka Emilii widzi Francuzkę na zdjęciu, niemal odchodzi do wieczności. Ta bowiem do złudzenia przypomina Rut, przyjaciółkę jej matki sprzed wojny. Babka ma dowód w postaci zakurzonego, czarno-białego zdjęcia. Czy Juliette jest córką Rut, zaginioną podczas okupacji Julką? Dziewczynką, której rodzina Emilii i babki miała strzec jak oka w głowie, a mimo to zawiodła? Jak łatwo się domyślić, Emilia po powrocie do Paryża będzie starała się rozwikłać rodzinną zagadkę. Sęk w tym, że Juliette nie chce rozmawiać, Clare nic nie wie, a Emilia boi się (a może i nie chce) drążyć. Żadna z babek młodsza też już nie będzie, zegar tyka.
I tak przechodzimy do części drugiej, od której możemy oczekiwać rozstrzygnięć. Ale Przysłona reguluje ilość światła i przepuszcza go tylko tyle, ile chce fotograf (a tu pisarka). Akcja przenosi nas do Polski w przededniu pamiętnego września, a za chwilę już Polski okupowanej. Tam poznajemy poprzednie pokolenie rodziny Emilii - rodziców i rodzeństwo jej babki, Rut, a także tragiczne okoliczności, które zmusiły małą Julkę do ukrywania się w zimnie i burdzie na strychu domu. Wiejska obrzędowość skąpana kościelnym kadzidłem, zarysowana dokładnie w części pierwszej, tu przybiera bardzo niepokojący wydźwięk. Czas dzielony według kalendarza liturgicznego wydłuża się niemiłosiernie, gdy organizuje go głód, strach przed denuncjacją czy rewizją. W ludziach, nawet dzieciach, drzemie okrucieństwo. Cała część druga to przemilczana, pełna wyrzutów sumienia i żalu opowieść babki, której Emilia nigdy nie pozna. Czy zatem otrzymamy klamrę, która zepnie dwie części powieści?
Jadwiga Malina, rocznik 1974 jest poetką, autorką kilku docenionych w środowisku tomów poezji. Za Czarną załogę z roku 2019 otrzymała nominację do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, za Teorię z powtórzeń z roku 2023 - nominację do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Przysłona to jej debiut prozatorski... który na wydanie musiał czekać aż 15 lat. Gdy Malinę w końcu odkryła Cyranka, Przysłona była już po totalnym liftingu. Ten jednak dotyczy tylko kwestii językowych. Szkielet fabularny pozostał bez zmian. Co warto odnotować, Malina pisała i próbowałą przebić się z Przysłoną już wtedy, gdy spór o relacje polsko-żydowskie i polski antysemityzm zapłonął po premierze wydanej w 2008 i nagrodzonej Nike 2010 Naszej klasy Słobodzianka. Autorka również podejmuje ten temat, przy czym unika uproszczeń, choć zarysowuje problem przedwojennego polskiego antysemityzmu. Sprawia, że trudno z czystym sumieniem nazywać bohaterów antysemitami. Postaci, co cieszy, nie są u niej niewymiarowe i wystają z szufladek. Zanim jeszcze Przysłona ukazała się w druku, otrzymała Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO.
Słysząc o poetyckim bagażu autorki, niejeden czytelnik mógłby przestraszyć się nadmiernego rozpoetyzowania narratorki. W ilu to powieściach poetek i poetów uwielbiających tembr swojego głosu trudno skupić się na fabule! Jeśli oczywiście taka w ogóle istnieje. U Maliny na szczęście jest inaczej. Lata spędzona nad kartką nauczyły ją szacunku do języka - pisze zwięźle, obrazowo i dynamicznie. Zdania utrzymują marszowy rytm, niestrudzenie niosą wydarzenia, szybko posuwają się ku ostatniej stronie.
Doceńmy autorkę też za to, że zrezygnowała z biografizmu, który jest plagą debiutów prozatorskich. Jak sama wyznała w wywiadzie dla radiowej Dwójki, pisze na tematy dobrze znane, ale niezmiennie interesujące. Przysłona to książka o skomplikowanych relacjach rodzinnych wynikających ze zbyt częstych i zbyt licznych strat, z mocnym rysem kryminalnym. Intrygę rozmywa upływ dekad i śmierć kolejnych świadków. Autorka nie pozostawia nas z jednoznaczną odpowiedzią na główne pytania. To mimesis, naśladownictwo rzeczywistości. Ile rodzinnych tajemnic bliscy zabierają ze sobą do grobu? Ile zabierzemy my sami?
P.S. Piękna okładka Agnieszki Gogoli, spójna z dwoma niedawnymi powieściami Cyranki - Strużkami Halber i Swobodnym wpadaniem Pochmary-Balcer.
Jacek Adamiec
- Jadwiga Malina, Przysłona
- Wydawnictwo Cyranka
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024