Beethoven był wirtuozem fortepianu i to od kariery pianistycznej rozpoczęło się jego wejście do świata muzyki. Dla siebie też skomponował wszystkie swoje koncerty fortepianowe. Pierwszym z nich, chronologicznie, był II koncert fortepianowy B-dur, jednak ostateczna wersja tego dzieła powstała później - stąd drugi został pierwszym. Niezależnie od tego, oba wymienione dzieła należą do wczesnego etapu kompozytorskiej twórczości Beethovena.
Wczesna twórczość Beethovena, mocno osadzona w epoce klasycyzmu, nie była wierną kopią tej stylistyki. W I Koncercie fortepianowym C-dur można jednak łatwo ją usłyszeć, zwłaszcza w odniesieniu do formy. Pod względem wyrazowym Beethoven szedł jednak swoją drogą. Już w tym wczesnym dziele słyszymy zapowiedź dojrzałego stylu kompozytora. Koncert pełen jest niepokojących zwrotów harmonicznych, fragmentów mieszających humor ze wzburzeniem. Kiedy sam wykonywał swój I koncert fortepianowy C-dur wywoływał w publiczności ogromne emocje. Jak pisała Magdalena Łoś: "Doprowadzając publiczność do płaczu, sam potrafił na koniec wybuchnąć śmiechem, jakby kpiąc z reakcji i stanu, w jaki wprawił odbiorców".
Słuchając piątkowego wykonania Martina Stadtfelda, trudno było jednak poczuć aż taki zachwyt i wzruszenie składam to także na karb nowych warunków, w jakich słuchamy tej muzyki. Obecność publiczności, a przede wszystkim - słuchanie muzyki na żywo - dodaje wydarzeniu odświętności.
A było czego słuchać. Interpretacja Stadtfelda była niezwykle ciekawa. Szeroką frazą, z pewnością siebie, dokładnością i wnikliwością wykonał tę niezwykle trudną partię solową. Wirtuozowski utwór "rozpracował" bardzo skrupulatnie - dbając o wyraźne przedstawienie planów harmonicznych, o staranne wygranie wszelkich wirtuozowskich ozdobników. Czasem brakowało mi w jego frazie miękkości, zwłaszcza w środkowej części, gdzie bogata melodyka prosiła się o więcej oddechu, fantazji. Niemniej Stadtfeld w swojej interpretacji był bardzo przekonujący. Jako jeden z najwybitniejszych interpretatorów muzyki innego wielkiego niemieckiego kompozytora - Johanna Sebastiana Bacha - porusza emocje w nieco trudniejszy, może nawet głębszy sposób. Nie melodyką, a napięciami wynikającymi harmonii, budowaniem formy, dynamiki. To matematyczne wręcz podejście do partytury ciekawie współdziałało z muzyką Beethovena.
Także orkiestra dobrze wspierała artystę, doskonale wyczuwając, w którą stronę podąża. Piszę tutaj o "wspieraniu", bo ten Koncert Beethovena jest jeszcze nastawiony na pierwszeństwo solisty, na którym spoczywa prawie cały ciężar dzieła. Jednak zespół bardzo dobrze oddał nastrój kolejnych części utworu - w pierwszej wprowadzając optymistyczny, mocny temat główny, w drugiej klimatycznie budując marzycielski nastrój, by w Rondzie zaskoczyć frazami pełnymi temperamentu i radości.
Dla wszystkich muzyków orkiestry, solisty i dyrygenta Ariela Zuckermanna należy się duże uznanie. 40 minut tak dynamicznej muzyki wykonanej w maseczkach to z pewnością duże, fizyczne wyzwanie. Mam nadzieję, że w wielu poznańskich (i nie tylko) domach po ostatnim akordzie zabrzmiały brawa. Należały się!
Aleksandra Kujawiak
- koncert z cyklu Beethoven nasz współczesny. Niespokojny duch
- Martin Stadtfeld - fortepian, Ariel Zuckermann - dyrygent, Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
- 11.12
- online
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020