Repertuar koncertu zatytułowanego Najpiękniejsze polskie arie, a złożonego tylko z utworów Stanisława Moniuszki może dawać odczucie niedosytu i niewykorzystanej szansy na zaprezentowanie szerszego spektrum polskiej muzyki. Twórczość operowa rodzimych kompozytorów to przecież nie tylko Halka i Straszny dwór; podobnie lista oper skomponowanych przez patrona poznańskiej Opery jest dłuższa. Obok fragmentów dwóch wspomnianych tytułów, mogłyby się znaleźć w programie wyjątki z innych dzieł Moniuszki (tym bardziej cieszy fakt, że znalazło się jednak miejsce dla arii Neali z Parii i dwóch pieśni), które wyszłyby poza kanoniczne postrzeganie kompozytora. Myśląc dalej o słynnych polskich ariach, prędko na myśl przychodzą chociażby dzieła Karola Szymanowskiego (pieśń Roksany z Króla Rogera) czy bliskiego Poznaniowi Feliksa Nowowiejskiego z przebojowym numerem Czy ty mnie kochasz? z opery Legenda Bałtyku. Dalej w kolejce znajdują się tacy twórcy jak Paderewski, Różycki, czy Kurpiński, udanie przypomniany przez Teatr Wielki w marcu operą Zamek na Czorsztynie. Z radością wysłuchałbym muzyki wspomnianych kompozytorów podczas koncertu.
Chcąc być jednak sprawiedliwym w kwestii wykonywania polskiej muzyki w gmachu pod pegazem, należy oddać honor poznańskiej Operze. W ostatnich sezonach na deskach teatru widzieliśmy chociażby wspomnianą Legendę Bałtyku, Manru Paderewskiego czy Portret Weinberga, jak również współcześnie komponowane opery. Koniec końców istnieją także różne sposoby dobierania repertuaru - od wykonywania znanych utworów zgodnie z zasadą, że najbardziej kochamy melodie, które już znamy, aż po odkrywanie muzyki zapomnianej, nieznanej, czy najzwyczajniej mniej popularnej. Niżej podpisany jest zdecydowanie zwolennikiem drugiego podejścia.
Powyższe przemyślenia nie zmieniają faktu, że koncert Najpiękniejsze polskie arie był udany. Co prawda forma transmisji online już nuży i imersja w muzyce staje się coraz trudniejsza, ale nie żałowałem ani jednej minuty spędzonej przed ekranem z artystami Teatru Wielkiego. Nastrój wieczoru był patriotyczno-sarmacki, co podkreślały zawieszone w tle szlacheckie stroje i opowieści o dawnych obyczajach snute przez prowadzącego koncert Jaromira Trafankowskiego. Soliści pokazali bardzo dobrą formę, słuchało się ich z ogromną przyjemnością. Małgorzata Olejniczak-Worobiej zachwyciła w pieśniach Prząśniczka i Pieśń wieczorna oraz w arii Hanny Któraż, to która ze Strasznego dworu. Równie dobrze wypadła pochodząca z tej samej opery aria Ten zegar stary w wykonaniu Rafała Korpika. Piotr Friebe zaprezentował pełnię swoich możliwości w Szumią jodły na gór szczycie z Halki oraz emocjonalnej arii Stefana Cisza dokoła. Magdalena Nowacka, jako Neala z Parii oraz Halka, olśniła pięknym głosem, który zyskał bardzo dramatyczny charakter w arii Gdyby rannym słonkiem. Od dłuższego czasu towarzyszą nam koncerty solistów Teatru Wielkiego i, podobnie jak podczas poprzednich takich wydarzeń, dużym atutem była właśnie wokalna jakość.
Pomimo repertuarowego niedosytu, wieczór z Teatrem Wielkim okazał się satysfakcjonujący. Był on swego rodzaju zapowiedzią lipcowych wydarzeń. Będzie wtedy miała miejsce premiera nowej inscenizacji Strasznego dworu w hali poznańskiego AWFu. Usłyszymy na niej większość solistów z koncertu, co tylko zaostrza apetyt. Pozostaje nam na tę premierę cierpliwie czekać i trzymać kciuki, by udało się ją przeżyć na żywo, a pośrednictwo ekranów odłożyć do lamusa.
Paweł Binek
- koncert Najpiękniejsze polskie arie
- online: Teatr Wielki
- 8.05
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021