W ciągu ostatnich dwóch dekad Junior Boys nieprzerwanie (choć nie zawsze spektakularnie) podtrzymywali tradycję kanadyjskiej muzyki elektronicznej z kręgu sub-mainstreamowego. Zadebiutowali w 2003 roku, od razu wywołując niemałe zamieszanie, współtworząc klonową scenę choćby z Caribou czy Chromeo. Jednak w odróżnieniu od nich zawsze proponowali ciemniejsze i bardziej kwieciste brzmienie synth- i electro-popu, przez co częściej porównywani byli do norweskiego Röyksopp. Jednocześnie byli bardziej minimalistyczni i oszczędni w środkach, przez co, mimo przebojowości takich płyt jak So This Is Goodbye (2006) czy It's All True (2011), pozostawali i mniej wyrazistymi artystami.
To, co znów łączyło ich z Norwegami, to fakt, że zawsze mieli podobnie eklektyczne podejście do muzyki elektronicznej i artystycznego popu, płynnie poruszając się między najróżniejszymi stylami. Taka wielogatunkowa żonglerka potrafi być olśniewająca, i jak pokazały piosenki takie jak In The Morning, w przypadku Junior Boys często taka była. Ale w takim systemie łatwo popaść w tychże eksperymentów jednokierunkowość, i w rezultacie - paradoksalnie - utwory zbyt często stają się do siebie podobne. Po pięciu albumach już było to widać - schemat Jeremy'ego Greenspana i Johnny'ego Darka zaczął się przedawniać. Ale to już przeszłość.
Jedną z najfajniejszych cech pop artu są fluktuacje. To scena, na której po prostu nie można pozostawać w miejscu. By na niej porywać, trzeba ciągle się zmieniać i pozwalać, by zmiany w życiu osobistym, a nawet wydarzenia na świecie, wpływały na dalszy kierunek twórczości. Pop art nie istnieje w izolacji, bo ma zbyt wiele ojców i matek. I w tym kontekście warto powiedzieć o nowej, zeszłorocznej, szóstej w kolejności płycie Junior Boys - Waiting Game (2022). Nie tylko dlatego, że to niemal definicja nowoczesnego popu artu, ale także dlatego, że tą płytą chłopaki dają znak, że mają wielką ochotę na zmianę. Zmianę, z którą bardzo im do twarzy.
Z jednej strony ta płyta to po prostu odważniejsza wariacja na temat syntezatorowego popu, muzyki tanecznej i soulu z lat osiemdziesiątych, zanurzonych jednak w całkowity eter. To wyraźne odejście JB od poprzednich dokonań, bo teraz wszystko brzmi bardziej spokojnie, intymnie i skromnie. Funkowych hitów brak, są za to bogato inkrustowane, zaawansowane technologicznie mini-symfonie, zaprowadzające hipnozę i przynoszące ukojenie. Waiting Game to niemal muzyka ambient, ale o żadnym usypianiu nie ma tu mowy - to po prostu chłodne, refleksyjne, nieśpieszne i czasami nostalgiczne piosenki, dalekie od motywów Erasure czy Pet Shop Boys. To raczej ambient-funk - coś, co z założenia istnieć nie powinno. A na Waiting Game nie dość, że istnieje, to jeszcze świetnie działa. Sprawdźcie sami!
Sebastian Gabryel
- Junior Boys
- 27.08, g. 18
- Blue Note
- bilety: 110 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023