Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

Jestem szczęśliwa, że wybrałam ten zawód

W ósmym roku życia postanowiła, że będzie dyrygentką. - Kocham muzykę i wspaniałych muzyków, z którymi pracuję. Gdybym miała decydować po raz drugi, podjęłabym taką samą decyzję - mówi Agnieszka Duczmal, dyrygentka i założycielka Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia "Amadeus", która w tym roku świętuje pięćdziesięciolecie istnienia.

. - grafika artykułu
Agnieszka Duczmal, fot. K. Babka

Ze swoim zespołem koncertowała na całym świecie. Jako pierwsza kobieta dyrygowała w mediolańskiej La Scali, a także w Teatrach Królewskich w Madrycie i Brukseli. Orkiestra występowała z wieloma wybitnymi artystami, między innymi z Martą Argerich, Henrykiem Szeryngiem i Alem Di Meolą. "Amadeus" nagrał ponad pięćdziesiąt płyt, zarejestrował dziesięć tysięcy minut muzyki dla Polskiego Radia. Utwory wykonywane przez ten zespół znajdują się również w archiwach telewizji francuskiej i japońskiej. Agnieszka Duczmal otrzymała wiele nagród i wyróżnień, między innymi od Fundacji Herberta von Karajana, jest honorową obywatelką Poznania i Krotoszyna, gdzie się urodziła, laureatką Złotego Mikrofonu i Złotego Fryderyka. W 1983 roku obdarzono ją tytułem "La Donna del Mondo" (Kobieta Świata). Wychowała troje dzieci.

Czy artyści mają emerytury?

Oficjalnie tak. A nieoficjalnie... grają, dopóki mają chęci i siły.

Patrząc, z jaką energią Pani dyryguje, można powiedzieć, że sił Pani nie brakuje. Co Pani robi, aby zachować jak najlepszą kondycję?

Właściwie nie robię niczego, co powinnam. Nie ćwiczę w żadnym klubie, nie biegam, ale dużo chodzę. Choćby po zakupy, no i dźwigam ciężkie siatki, więc wzmacniam muskuły. Czasami popracuję w ogrodzie, żeby się dotlenić. A poza tym gimnastykuję się podczas dyrygowania. Właściwie stale jestem w ruchu, więc nie narzekam. Tym bardziej że lubię to, co robię.

My też lubimy i dziękujemy za Festiwal Jubileuszowy Orkiestry "Amadeus" Pół wieku w stuleciu z udziałem wspaniałych artystów.

Chciałam zamknąć nasze pięćdziesiąt lat ładną klamrą. Więc zaprosiłam do Poznania Mischę Maisky'ego, Daniela Hope'a, Romana Peruckiego i Makoto Ozone. W Warszawie zagraliśmy z Maximem Vengerovem. A programy koncertów pokazały wielostronność i bogactwo wrażliwości muzycznej Orkiestry.

Kiedy pięćdziesiąt lat temu zakładała Pani swoją orkiestrę, wiedziała Pani, że to będzie na zawsze?

W ogóle o tym nie myślałam. Studiowałam dyrygenturę, a dla dyrygenta orkiestra to podstawowy instrument. Tymczasem na studiach dyrygowaliśmy dwoma fortepianami i czasami, dzięki naszemu profesorowi Witoldowi Krzemieńskiemu, przez pół godziny orkiestrą filharmonii. Kiedy po tych dwóch fortepianach człowiek staje przed prawdziwą orkiestrą, przeżywa szok. Nagle odkrywa mnóstwo różnych kolorów, instrumentów, z których każdy ma inną barwę, inną skalę, może zagrać w innej dynamice. Oszałamia go kaskada dźwięków, nad którą dyrygent musi zapanować. I tego można się nauczyć tak naprawdę tylko w kontakcie z orkiestrą.

Dlatego skrzyknęła Pani kolegów.

Zaprosiłam ich do wspólnego grania i pomyślałam, że chyba złapałam Pana Boga za nogi. Bo nie tylko miałam na czym ćwiczyć, ale jeszcze mogłam ten instrument, czyli orkiestrę, kształtować, dobierać repertuar. Wspólnie uczyliśmy się naszych zawodów w stworzonym przeze mnie zespole.

Są jeszcze w zespole muzycy, którzy byli wtedy z Panią?

Nie. W tej chwili w Orkiestrze są muzycy, którzy tworzą jeden wspaniały organizm od wielu lat, jak koncertmistrzowie Jarosław Żołnierczyk, Bogdan Kapała, Mirosław Bocek, Lech Bałaban i Eugeniusz Zboralski. Ostatnio przeszedł na emeryturę najdłużej, bo czterdzieści dziewięć lat grający w "Amadeusie" kontrabasista Józef Jaroszewski. Zajmuje się teraz naszą biblioteką.

Prywatnie Pani mąż. Nie żal?

Pewnie, że żal. To zawsze trudne, kiedy trzeba się rozstać z muzykiem, z którym jest się osłuchanym, zgranym. Szukamy potem następców, organizujemy przesłuchania; przecież każdy gra inaczej. Do nowego trzeba się przyzwyczaić. Józef jest wybitnym muzykiem. Pamiętam, gdy spotkaliśmy się z Henrykiem Szeryngiem, maestro stwierdził po próbie: "Jakie pan ma wspaniałe spiccato. Nigdy takiego nie słyszałem".

To rzeczywiście ma znaczenie?

Ogromne. Kiedy przychodzi na przykład nowy skrzypek, a nie daj Boże koncertmistrz - naprawdę to słychać.

Koncertmistrz, rozumiem, on nadaje ton...

Każdy jest ważny. Nawet miejsce, w którym skrzypek siedzi przy pulpicie, ma znaczenie dla spójności brzmienia. Ja nie wyznaczam skrzypkom miejsc według ich umiejętności, gdyż te są podobne. Zwracam uwagę na, można powiedzieć, symbiozę instrumentów, która pozwala uzyskać jednolite brzmienie.

Ilu muzyków grało w Pani zespole przez te pięćdziesiąt lat?

Nie liczyłam. Z początku dość dużo kolegów odchodziło po skończeniu studiów. Ludzie musieli z czegoś żyć, gdzieś mieszkać, wyjeżdżali z Poznania. Wszystko się zmieniło, kiedy pod opiekę wziął nas ówczesny szef poznańskiej telewizji Zbigniew Napierała, a wiceprezydent Poznania Andrzej Wituski przyznał kilka mieszkań. Wówczas zaczęłam tworzyć profesjonalny zespół.

W ósmym roku życia postanowiła Pani, że będzie dyrygentką. I właściwie już od tego momentu ciężko Pani pracuje. Najpierw szkoła, studia, potem prowadzenie orkiestry, odpowiedzialność za jej członków, koncerty, liczne wyjazdy i jeszcze udane życie rodzinne. Ten sam mąż i troje dzieci. Nie wszystkim artystkom to się udało. Jaka jest cena takiego sukcesu? Permanentne zmęczenie?

Czasami. Ale przecież zawsze, w każdej działalności, są zyski i straty. Mieliśmy z Józkiem to szczęście, że obok nas była rodzina. Kiedy wyjeżdżaliśmy, dzieci zostawały pod opieką mojej mamy, cioci, mojego brata i bratowej. Wszyscy się skrzykiwali, mieli dyżury. Dzieci nigdy nie były same.

I mama albo ciocia woziły je też na drugi koniec Poznania do szkół muzycznych?

Nikt ich nie woził. Od najmłodszych lat same wsiadały do autobusu i jeździły. Same robiły sobie śniadania; potrafiły o siebie zadbać. Nasze dzieci bardzo wcześnie były nauczone samodzielności. A kiedy słyszały Eine kleine Nachtmusik, to mówiły: "O! to jest muzyka naszych rodziców". Bo dzieci zawsze były z nami, w środku tego wszystkiego, co się wokół nas działo, i od nas uczyły się kochać muzykę.

Nigdy nie miały żalu, że mama taka zapracowana, a mogłaby obejrzeć z nimi bajkę?

Bajki też były. I rozmowy, i wakacje, i wieczorne czytanie książek, jak w każdej rodzinie. Dlatego dzisiaj mamy doskonałe porozumienie. Często się widujemy, spotykamy. Mimo że na przykład Karolina mieszka w Warszawie.

Jest znakomitą wiolonczelistką, solistką w orkiestrze Filharmonii Narodowej. I matką trójki dzieci.

I też musi sobie radzić. Kuba - informatyk i Ania mieszkają w Poznaniu, nawet bardzo blisko nas, więc widzimy się niemal codziennie, pomagamy w opiece nad wnukiem. Anna, również dyrygentka, także dużo pracuje. Jesienią w Operze Nowej w Bydgoszczy miała premierę współczesnej opery komicznej Macieja Małeckiego do tekstu Wojciecha Młynarskiego. Od kilku lat współpracuje też z Orkiestrą "Amadeus". Zespół ją zaakceptował, dzielimy się pracą dyrygencką, na zmianę prowadzimy próby. Nie muszę już tak intensywnie pracować.

Jakie plany ma Agnieszka Duczmal i Jej orkiestra na kolejne pięćdziesięciolecie?

(śmiech) Na razie mogę mówić o najbliższych dwóch, trzech latach. Będziemy grać między innymi we Francji, Niemczech, Japonii, a nawet jeszcze dalej, ale rozmowy ciągle trwają, więc poczekajmy. No i przede wszystkim koncerty i nagrania w Polsce.

Szczęśliwa z Pani kobieta. Spełniona, doceniona.

Wolnego, wolnego... przez jednych doceniona, lubiana, przez innych nie. Ale tak jest w każdym zawodzie. Co do szczęścia... tak, jestem szczęśliwa, że wybrałam ten zawód. Kocham muzykę i wspaniałych muzyków, z którymi pracuję. Gdybym miała decydować po raz drugi, podjęłabym taką samą decyzję. Ze wszystkimi wzlotami i upadkami, chwilami radosnymi i smutnymi, bo życie to nie spacer wśród płatków róż. To nieustanna walka, a w niej ważny jest cel. Mój to sprawianie uczty duchowej ludziom, którzy słuchają naszej muzyki. Niechaj usiądą wygodnie w fotelu i dadzą się pokołysać wszystkimi emocjami zawartymi w muzyce.

rozmawiała Dorota Juszczyk

  • Koncert dla seniorów Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus
  • Aula UAM
  • 25.11, g. 18
  • bilety: 10 zł