Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

I to jest Cynic!

To nie był kolejny metalowy koncert w Poznaniu. W klubie 2Progi wystąpił Cynic, zespół-legenda, uznawany za jedno z najbardziej niezwykłych - choć też efemerycznych - zjawisk w historii ciężkich brzmień. Cynic zaczynał jako objawienie death metalu lat 90., a dziś gra już - po prostu - metal progresywny, choć ich muzyce daleko do prostoty.

Pięciu mężczyzn oświetlonych zielonych światłem. Trójka patrzy w obiketyw, pozostali na boki. Jeden - w centrum, ma złożone dłonie. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Immanentną cechą tego nurtu jest skłonność do skomplikowanych kompozycji, połamanych rytmów, zmian dynamiki i harmonii. Cały szkopuł w tym, że trzeba umiejętnie połączyć techniczną wirtuozerię ze swobodą i spontanicznością, z tzw. feelingiem. Cynic posiadł tę umiejętność w stopniu doskonałym, do metalowego ciężaru dokładając jazzowe i ambientowe brzmienia i patenty. Paulowi Masvidalowi towarzyszą dzisiaj młodsi muzycy, jednak - jak każe wierzyć rockowa (a jeszcze bardziej metalowa) tradycja - osoba lidera zapewnia ciągłość trwania zespołu pomimo upływu wielu lat od debiutu i szeregu zmian w składzie grupy.

Zgromadzona w klubie publiczność w dużej części niewątpliwie miała świadomość tego wszystkiego, o czym piszę. Dało się wyczuć nastrój wyczekiwania, ale i obawy. Jak zaprezentuje się zespół, którego najważniejsze dzieło - płyta Focus - powstało ponad 30 lat temu? Który siłą rzeczy jest już dziś kompletnie innym zespołem? W tej atmosferze upłynęły występy dwóch supportów - zespołów Soma i The Omnific, który to zaprezentował ciekawą, choć dość monotonną (i pozbawioną wokalu) mieszankę ciężkiego grania z bardzo melodyjnymi elementami ni to klawiszowymi, ni to gitarowymi. The Omnific przyjęty został bardzo życzliwie - publiczność żywiołowo reagowała na kolejne kompozycje, dobry nastrój udzielił się też samym muzykom.

Początek "właściwego" koncertu przyniósł dźwięki spokojniejsze, wprowadzając słuchaczy w klimat nieco eteryczny, właściwy i dla dawnego, i dla współczesnego oblicza Cynic. Kosmologiczny i halucynogenny nastrój kreowały także wielobarwne, geometryczno-ezoteryczne projekcje wyświetlane za sceną. Grupa rozpoczęła od kompozycji Nunc Fluens i Evolutionary Sleeper pochodzących z płyty Traced in Air, wydanej w 2008 roku. Zahipnotyzowana publiczność w skupieniu przyglądała się grze zespołu złożonego z czterech muzyków nieprzypominających swym wyglądem i zachowaniem sztampowej grupy metalowej. W Cynic żaden z muzyków nie nosi dziś długich włosów, nikt też nie wymachiwał rytmicznie głową na scenie. Masvidal jako wokalista i lider także zajmuje na scenie miejsce nietypowe, bo głęboko schowane, i to z prawej strony. Charakterystyczne, obcięte gryfy gitar dopełniają obrazu zespołu niecodziennego.  

Najważniejsze pozostawało wszakże samo brzmienie, które przez większość koncertu stanowiło połączenie potężnej, mocnej, agresywnej muzyki ze stłumionym, łagodnym wręcz wokalem Masvidala, często przetworzonym elektronicznie. W efekcie słuchaczowi wydaje się, że otoczony ścianą dźwięku śpiew nieśmiało dobiega gdzieś z daleka - nie wydobywa z otchłani, jak w przypadku wielu metalowych kapel - ale raczej przenika do nas z przestworzy, jest dziwnie krystaliczny. Nieprzypadkowo ostatni album Amerykanów nosi tytuł Ascension Codes (2021), podobnie jak wcześniejszy Traced in Air wskazując na pozaziemski, transcendentalny wymiar rzeczywistości. Zresztą także tytuły poszczególnych kompozycji zespołu mogłyby stać się przedmiotem głębszej interpretacji zmierzającej w tym kierunku, by wymienić tylko takie utwory, jak 6th Dimensional Archetype, Elements and Their Inhabitants czy Aurora. Pierwsze utwory minęły pod znakiem rosnącego zaciekawienia, które z czasem zaczęło przechodzić jednak w zniecierpliwienie.

A to wynikało oczywiście z długiego oczekiwania na wykonanie jakiegokolwiek utworu z płyty Focus. Gdy wreszcie wybrzmiały pierwsze takty Textures, choć był to już siódmy czy nawet ósmy utwór z kolei, publiczność jednoznacznie dała wyraz, że na to właśnie czekała - po raz pierwszy zrobiło się naprawdę głośno nie tylko po zagraniu przez zespół danej kompozycji, ale na samym jej otwarciu. "I to jest Cynic!" - krzyknął po wszystkim jeden z fanów, oddalając się w stronę baru... Textures zabrzmiało znakomicie, potężnie, pefrekcyjnie, choć - do tego jedynie mogę się przyczepić - może odrobinę zbyt szorstko, bez tego dawnego, jazzowego feelingu. Był to jednak niewątliwie jeden z najważniejszych momentów koncertu, podobnie jak wykonanie utworu The Space for This.

Masvidal po raz pierwszy zwrócił się do publiczności dość późno, ale z czasem zaczął się rozkręcać. Usłyszeliśmy między innymi, że Poznań jest pięnym niewielkim miastem, znacznie spokojniejszym od Warszawy, w której grali dzień wcześniej, co bardzo przypadło im do gustu (podobnie jak "naprawdę miła" panująca o tej porze roku temperatura). Innym razem, zapowiadając The Space for This, lider odniósł się do pogmatwanych dziejów zespołu i nieco enigmatycznie dał do zrozumienia, że podróż do tego miejsca, w którym Cynic znajduje się dzisiaj, zajęła wiele lat, w czasie których nie brakowało trudnych doświadczeń (zapewne miał tu na myśli także zmarłych przedwcześnie kolegów).

Na koniec Masvidal zaprosił na scenę dodatkowego wokalistę, przy udziale którego zespół zagrał jeszcze jeden wyczekiwany przez publiczność utwór z debiutanckiego albumu: How could I. Było to rzeczywiście spełnienie obietnicy, która sprowadziła do 2Progów wielu fanów ciężkich brzmień. Jeden jedyny raz Cynic zaprezentował się w dawnym wcieleniu, jako death metalowa kapela produkująca niezwykłe dźwiękowe tekstury. W gruncie rzeczy odpowiada to krótkiej, acz niezwykle inspirującej i elektryzujacej działalności pierwszego składu zespołu, do którego dzisiejszy Cynic skutecznie nawiązuje. Tylko tyle i aż tyle.

Adam Domalewski

  • Cynic
  • 11.08
  • 2progi

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024