Kultura w Poznaniu

Muzyka

opublikowano:

FESTIWAL FRAZY. Radość muzykowania

Przyjemne zanurzenie się w dźwiękach - tak w jednym zdaniu opisać można ostatni z koncertów tegorocznego programu Fraz. Karolina Cicha i jej "Spółka" na całe dwie godziny zabrali festiwalową publiczność na Podlasie, Białoruś, do wsi zasiedlonych przez potomków Tatarów i Karaimów, a nawet... w zaświaty.

. - grafika artykułu
fot. Tomasz Nowak

Grupę Cicha&Spółka tworzą Karolina Cicha - wokalistka i autorka tekstów, grająca również na akordeonie, klawiszach i samplerze perkusyjnym, Mateusz Szemraj na cymbałach, saazie, ud i rubabie, Karolina Matuszkiewicz na tradycyjnych instrumentach smyczkowych i w chórkach, a od niedawna również pochodząca z Poznania Patrycja Betlej, która przejęła w zespole instrumenty perkusyjne. W przypadku tego składu jedno jest pewne - kiedy już są na scenie, nie oszczędzają się, ale poświęcają publiczności maksimum swojego czasu i zaangażowania. Niech dowodem stanie się choćby to, że wczoraj zaprezentowali słuchaczom aż 13 utworów pochodzących z różnych płyt, w tym kilka nowych, dotąd niepublikowanych. Każdy z nich opatrzony był wprowadzającym komentarzem Karoliny Cichej, pozwalającym lepiej zrozumieć przesłanie pieśni, wykonywanych przecież najczęściej w oryginalnym języku.

Miłość bez jutra

Cicha to artystka o wielu twarzach, nie dająca się tak łatwo zaklasyfikować w jakiekolwiek ramy. Od 2013 roku zajmuje się muzyką folkową pochodzącą głównie z jej rodzinnego Podlasia, jednak "folk" to zdecydowanie za ciasne słowo dla opisania jej muzycznej wrażliwości. Utwory w językach staropolskim, rosyjskim, białoruskim czy jidysz interpretuje na swój własny sposób, często opatrując je dodatkowym muzycznym komentarzem dośpiewanym już po polsku. W Poznaniu ostatni raz mieliśmy okazję przekonać się o jej wszechstronności podczas zeszłorocznego koncertu na festiwalu Ethno Port.

Tym razem jej występ rozpoczął się "z kopyta" - nomadyczną, bardzo energetyczną pieśnią tatarską, którą zresztą ostatecznie również się zamknął. W granicach tej wyraźnie zarysowanej klamry zabrzmiały takie muzyczne perełki jak polska lub białoruska (obie nacje przyjmują ją za swoją) Oj ty rzeko, do której Cicha dopisała tekst współczesny o miłosno-erotycznym zabarwieniu, czy pochodząca z Suwalszczyzny ballada Zaszumiała wsadeńko z traweńka - długa opowieść o niespełnionej obietnicy i miłości między (a jakże!) Marysią a Jasieńkiem, ostatecznie zakończona morałem.

W języku starocerkiewnym usłyszeliśmy pieśń pochodzącą ze wsi Gabowe Grądy, gdzie osiedlali się prześladowani przez Imperium Rosyjskie uciekinierzy. To wykonanie - premierowe zresztą - zapadło w pamięć zwłaszcza za sprawą znakomitych cymbałów Mateusza Szemraja.

Najbardziej przejmująco wypadła Miłość bez jutra do tekstu Tadeusza Gajcego, napisana w 1944 roku, na dwa tygodnie przed śmiercią poety w Postaniu Warszawskim. Dekadę temu Karolina Cicha nagrała jej wykonanie na płycie Wawa2010.pl wydanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie wystąpiła m.in. obok Tomasza Budzyńskiego, Tymona Tymańskiego czy Czesława Mozila. A skoro już mowa o płytach - na koncercie nie mogło zabraknąć również czegoś z bodaj najbardziej rozpoznawalnego krążka Cichej - Wieloma językami, na którym zaśpiewała w 9 językach mniejszości zamieszkujących województwo podlaskie. Stąd wspomniana już wcześniej, wykonana dwukrotnie, bardzo taneczna i skoczna piosnka mniejszości tatarskiej.

Dla wszystkich starczy miejsca

Jak zaznaczono w programie, koncert miał też dwoje gości - senegalskiego wokalistę Mamadou Dioufa i Karolinę Czarnecką, której najnowsza płyta Cud właśnie się ukazuje. Czarnecka dołączyła do liderki "Spółki" w polskim komentarzu do ukraińskiej pieśni traktującej o wyrodnym ojcu, który chce naprawić swój błąd. Wyrapowała tekst naszpikowany odniesieniami do literatury i poezji, postaci takich jak Edward Stachura czy Aldous Huxley. Niestety żadne z artystów nie zostało na scenie dłużej niż na czas jednego utworu. A szkoda. Warto byłoby skorzystać ze sposobności i zaangażować te niewątpliwie interesujące muzyczne osobowości na większą skalę.

Była też tradycyjna polka, pieśń mniejszości karaimskiej zaczerpnięta od Aleksandry Głowackiej - ostatniej Karaimki mówiącej w tym języku "z domu", odśpiewani wspólnie z publicznością Pogromcy ognia, współczesny monolog o mężu alkoholiku Kuku AA, Jedziesz wioseńka czy przewrotny, a stylizowany na Kochanowskiego/Sępa Szarzyńskiego Płacz dziewczyny za młodością co odchodzi. I wcale nie smutne, napisane przez Cichą po śmierci ojca After party - o tym, że gdzieś tam daleko jest bal, na który schodzą się wszyscy ze wszystkich stron.

Może i nie był to wieczór wybitny, taki, którego długo się nie zapomina i po którym odczuwa się gęsią skórkę. Niewątpliwie jednak kwartet Cicha&Spółka bardzo swobodnie czuje się w swoim towarzystwie, co z łatwością można było zaobserwować podczas wczorajszego występu. Prezentowane kolejno utwory z różnych etapów działalności grupy nasycone były dobrą energią i autentyczną radością wspólnego muzykowania. A przecież w gruncie rzeczy właśnie o to chodzi.

Anna Solak

  • Cicha&Spółka + goście: Karolina Czarnecka, Mamadou Diouf
  • Aula Artis
  • 26.11
  • organizator: Biblioteka Raczyńskich

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019