Alice (Emily Beecham) jest bioinżynierem, pracoholiczką i matką. Dokładnie w tej kolejności. Pracuje nad przełomowym wynalazkiem - genetycznie zmodyfikowanym kwiatem, którego woń ma zapewniać jego właścicielowi potężny zastrzyk oksytocyny, a w konsekwencji bezwarunkowe poczucie szczęścia. By dostąpić tego błogostanu, wystarczy jedynie pielęgnować roślinę i od czasu do czasu z nią rozmawiać. Proste? Tylko w teorii. Jak to zwykle bywa w tego typu historiach sytuacja wymyka się naukowcom spod kontroli, a "Mały Joe" - jak pieszczotliwie nazywa swoją roślinę Alice - ma nieco inne zdanie na temat swojej kooperacji z człowiekiem. W opanowaniu kryzysu wcale nie pomaga też fakt, że twórcy rośliny działają pod presją czasu, by zdążyć z jej premierą na zbliżające się targi roślin. W końcu konkurencja tylko czyha by wyprzedzić ich w zaprezentowaniu światu tej botanicznej pigułki szczęścia i zarobić na niej krocie.
Kwiat szczęścia to obraz niejednoznaczny, oscylujący na pograniczu rodzinnego dramatu, lekkiego thrillera i wizjonerskiego science-fiction. Estetycznie łudząco przypomina inną dystopijną wizję przyszłości - Her Spike Jonze'a, w którym główny bohater (rewelacyjnie zagrany przez Joaquina Phoenixa) nawiązał romantyczną więź z udającym człowieka systemem operacyjnym. Zbliżone są tu niespieszne kadry i kolory, a nawet niejednoznaczna moda, która nie pozwala osadzić akcji w żadnym konkretnym miejscu i czasie. Niespieszne są tu również dialogi i awangardowa muzyka skutecznie wzbudzająca niepokój w odpowiednich momentach akcji.
To kino nie dla każdego, docenione jednak przez widzów i krytyków. Dość powiedzieć, że Kwiat szczęścia w minionym roku, podczas swojej światowej premiery, był nominowany do Złotej Palmy, a wcielająca się w Alice Emily Beecham za swoją kreację otrzymała Nagrodę dla Najlepszej Aktorki. Dodatkowy smaczek dla kinomanów - w jej laboratoryjnego kolegę wciela się Ben Whishaw, szerszej widowni znany z ekranizacji Pachnidła. Jak widać, i tu i tam zmysł olfaktoryczny odgrywa szalenie istotną rolę w poczynaniach jego bohaterów i samej fabule.
Jessica Hausner w swojej wizji przyszłości dotyka aż kilku ważnych współcześnie tematów - coraz silniejszej ingerencji człowieka w naturę, od której jednocześnie coraz bardziej oddalamy się jako gatunek, postępującej plagi nowoczesności jaką jest poczucie braku sensu i coraz częściej diagnozowanej (już nie tylko u dorosłych) depresji oraz przekładania na ekonomiczny zysk niemal każdej już dziedziny życia. Być może ta dopiero rozwijająca się w Kwiecie szczęścia, zmyślona na potrzeby filmu pandemia ma znacznie więcej punktów wspólnych z tą rzeczywistą, z którą wszyscy zmagamy się od marca. W końcu gdyby ktoś opowiedział nam jej przebieg rok wcześniej najprawdopodobniej też uznalibyśmy, że to dobry materiał na film...
Anna Solak
- Kwiat szczęścia
- reż. Jessica Hausner
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020