Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Uderz w stół, a się odezwie

Krytycy chylą czoła i operują terminami takimi jak pastisz, intertekstualność czy postmodernizm. Tych pięknych słów ciągle jednak mało. Nagrodzony przed paroma dniami Paszportem Polityki Jul Łyskawa, nie wychodząc z domu, napisał wielką amerykańską powieść. Jeśli to przywłaszczenie kulturowe, proszę o więcej. I jeśli Polak czyta tylko 0,6 książki rocznie, niech w roku 2025 będzie to 309 stron Prawdziwej historii Jeffreya Watersa i jego ojców.

Rysunkowy, utrzymany w pastelowych barwach baner przedstawiający siedzącego na ławce i czytającego książkę ptaka. Ptak ma ciało małego chłopca, ubrany jest w kardigan i krótkie spodenki. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Łyskawa urodził się w roku 1984 i dopiero cztery dekady później zaszczycił nas powieściowym debiutem. Jak mówił w rozmowie z Amelią Sarnowską z Onetu, nie był cudownym dzieckiem literatury. Próbował publikować wcześniej, ale wydawcy kręcili nosem. Do ubiegłego roku miał na koncie tylko kilka krótszych próz, które ukazały się w czasopismach literackich, siłą rzeczy niszowych. Na tle tak mizernego dorobku literackiego autora Prawdziwa historia okazuje się kolosalnym wstrząsem artystycznym. Wstrząsem, który rozkalibrował sejsmografy krytyków. Podobnej eksplozji talentu próżno bowiem szukać wśród książek wydanych w ostatnich latach. Łyskawa debiutuje ponad 500-stronicową (i to w standardach Czarnego, a nie np, SQN, które książki rozpycha) megapowieścią, w której rozmach godny XIX- i XX-wiecznych powieści realistycznych miesza się z narracyjną przystępnością i ludycznością literatury popularnej, modernistyczną wiarą w eksperyment językowy oraz postmodernistycznym parskaniem na to wszystko.

W literaturze amerykańskiej do dziś istnieje, choć nieco obśmiany, mit WPA czy tzw. Wielkiej Powieści Amerykańskiej. W największym skrócie - wielowątkowej powieści portretujące amerykańskie społeczeństwo i jego przemiany na przestrzeni dekad. Współcześni twórcy, w dużej mierze uformowani przez postmodernizm, często podchodzą do tej sprawy dość kpiarsko. Co nie oznacza, że takie powieści nie mają już racji bytu. I w tym miejscu możemy zacząć rozmawiać o Prawdziwej historii, arcyamerykańskiej powieści napisanej przez Łyskawę, który w Ameryce nigdy nie był. Ale to nic - nie przyszedł Łyskawa do Stanów, więc przyszły Stany do Łyskawy. Choćby pod postacią niezliczonych książek i filmów, całego dobrodziejstwa amerykańskiej mitologii i popkultury. Cały ten kulturowymi misz-masz autor zamknął w swojej cegle. Korzystając z okazji, już teraz powiem jak Kłosowski w ciemnym zaułku: kup pan cegłę!

Łyskawa przenosi nas do Copperfield. To położone kilkadziesiąt mil od Seattle w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych miasteczko u podnóża pokrytych bujnymi lasami Wzgórz Johnsona, które mają oczy i mają diabły. Miasteczka założonego w XIX wieku tylko dlatego, że w pobliżu odkryto złoża miedzi. To dzicz, w której nie chcieli żyć nawet wyjątkowo związani z naturą Pierwsi Amerykanie. I to właśnie w Copperfield pod koniec XIX stulecia Jeremy Hart, dla potomnych postać niemal legendarna, zakłada swój zakład meblarski. Mistrz w swoim fachu szybko zdobywa uznanie nie tylko w mieścinie, ale też na całym Zachodnim Wybrzeżu i wiąże przyszłość rodziny z drewnem. Kilkadziesiąt lat później jego prawnuk, też Jeremy, rzuca rzemiosło na rzecz sztuki. Ale nie rzuca drewna. To właśnie ze wspaniałego - pod każdym względem - drewna ze Wzgórz Johnsona tworzy rzeźby i instalacje artystyczne, które rzucają na kolana krytyków, a nawet kilka osób, które w zetknięciu z przeszywającą na wylot sztuką Harta mdleją lub dostają ataku serca. Sztuka ta wywleka traumy i zawsze trafia w najczulsze punkty każdego odbiorcy. Pozostający w cieniu swoich prac twórca Drewnianych dzieci, Gwiazdy śmierci i Braku uważany jest największego rzeźbiarza od czasu Rodina. A nawet twórcę go przewyższającego, ponieważ to z jego ręki wyszedł stół obdarzony świadomością - Jeffrey Waters.

Jeffrey Waters, "Obiekt Copperfield", odnaleziony w mieścinie i aresztowany, a potem przejęty przez służby, z miejsca pada ofiarą niehumanitarnych badań. Gdy jego skład, funkcje życiowe, podmiotowość i status ontologiczny zostają określone - jest stołem, który utożsamia się z płcią męską i Ameryką - zamieszkuje w luksusowym Camp David. Ujawnienie się w Stanach Zjednoczonych inteligentnej i drewnianej formy życia wywołuje światową histerię. Rok wcześniej doszło do ataku na WTC, strach przed obcym jest wielki. O dobrostan Jeffreya walczą aktywiści, dziennikarze zabijają się o rozmowę ze stołem, nastolatkowie wieszają z nim plakaty. Są i tacy, którzy chcą go porąbać. Pojawiają się woodyści - wyznawcy Jeffreya pielgrzymujący na Wzgórza Johnsona. Trudno nie pomyśleć tu o bokonizmie z Kociej kołyski Kurta Vonneguta. O poparcie Jeffreya - który w błyskawicznych tempie przyswaja całą dostępną ludzką wiedzę - zabiegają w końcu politycy, w tym ubiegający się o reelekcję George W. Bush.

Już to jest u Łyskawy fascynujące. Saga rodzinna i opowieść o miasteczku, którego serce bije w barze U Pięknego Mela, przeistacza się w podszyte ironią science-fiction, które obraża dehumanizację władzy, wyśmiewa amerykański sen, kapitalizm czy imperialistyczne zapędy Busha. Jeffery Waters zostaje ikoną - nie do końca wiadomo czego, ale jednak ikoną - a następnie stołem wyklętym, który ma wracać do lasu, gdzie jego miejsce (pojawiają się aluzje do naszych stref wolnych od LGBT). Dzieje się sporo. Największą siłą Prawdziwej historii są jednak narracyjne popisy Łyskawy.

Tutaj dzieje się jeszcze więcej. Historię Watersa poznajemy np. ze strzępów raportów zespołu badawczego i audycji w lokalnej stacji radiowej. Inne rozdziały przywołują konwencje znane z literatury popularnej (Copperfield ma swoją magię i demony - jak miasteczka Kinga) lub doniosłej literatury realistycznej. Z kolejnych rozdziałów bucha modernizm (i postmodernizm), gdzie indziej zagłębiamy się w diarystykę, autobiografię lub esej z zakresu historii i krytyki sztuki. Mało? Pojawia się też narkotyczno-oniryczny cut-up rodem z Burroughsa, a nawet poemat heroikomiczny. Albo esej filozoficzny. Jest nawet jakaś poezja czy feministyczna proza emancypacyjna. Na dodatek w tle nieustannie pohukują ptaki nocne i podśpiewują ptaki dzienne. Cały ten chaos informacyjny, językowy, gatunkowy i chronologiczny (autor za nic ma strzałkę czasu) Łyskawa jest w stanie okiełznać w ramach jednej wielowątkowej powieści.

Na 500 ciasnych stronach przewija się mnóstwo postaci - nie tylko kolejni Hartowie, ale też przepotężny drwal Josh (to on jest drugim ojcem Jeffreya Watersa, to on ściął magiczne drzewo) o cechach superbohatera, jego przyjaciel Mitch oraz jego emancypująca się żona Mimi, jest autorka książki o Jeremym Harcie, Priscilla Priessnitz, jest pretensjonalny scenarzysta Jamal Kuminga. A nawet nawiedzony duchowny. Dłuższa wyliczanka nie ma tu sensu. Imponujące jest to, jak poprzez sam język Łyskawa tworzy wyraziste portrety postaci. Nie tylko za sprawą socjolektów, ale też poprzez nacechowanie emocjonalne wypowiedzi, frazeologię i metafory. I o czym nie wolno zapominać - poprzez humor, który wkrada się nawet do naukowych przypisów.

Prawdziwa historia buzuje humorem, ale, wypada nadmienić - Łyskawa nie ucieka w skrajną błazenadę, a przecież po wprowadzeniu rozumnego stołu nie musiał się już ograniczać. Choć może zabrzmieć to absurdalnie, powieściowy świat jest możliwy do zaakceptowania, wyłania się z naszych wspomnień i rozmaitych poznanych tekstów kultury. Jest realistyczny i namacalny, jeśli oczywiście przyjmiemy, że stoły mogą mieć swoje preferencje literackie i muzyczne, czy też obywatelstwo. No i jeśli dopuszczamy możliwość istnienia diabłów i Matki Boskiej objawiającej się pod postacią foki.

Powiem raz jeszcze - Łyskawa wydał rewelacyjną powieść. Napisał ją z wielką finezją i straceńczą odwagą debiutanta, który nie ma nic do stracenia, nie musi bronić swojej literackiej twierdzy. Dzięki temu, że zadebiutował tak późno, był w stanie zaoferować nam książkę dopracowaną i pozbawioną wielu wad debiutów (jak wtórność rozwiązań z obszaru dawno już wyeksploatowanego realizmu magicznego). Pod względem językowym to uczta, jak najpyszniejszy placek wiśniowy w Copperfield. Pod względem narracyjnym i fabularnym - cała wspaniała różnorodność amerykańskiej kuchni, od teksańskich krążków cebulowych corn dogów, poprzez nowojorskie steki, aż po wegańską kuchnię Los Angeles i Portlandu. Fani sieciowych fast foodów też znajdą coś dla siebie. Zachęcamy do podejścia do stołu (tylko z szacunkiem!). Bierzcie, jedzcie i pijcie z tego wszyscy. Choćby słynne 0,6 na głowę.

Jacek Adamiec

  • Jul Łyskawa, Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców
  • Wydawnictwo Czarne

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025