Siedemdziesiąt milionów wyświetleń klipu do Szampana, tyle samo odtworzeń teledysku do Ale jazz!, poczwórna platyna i wyprzedane bilety na chyba każdy z dotychczasowych koncertów - w niewiele ponad rok Sanah stała się jedną z najpopularniejszych wokalistek w Polsce. I wszystko wskazuje na to, że nieprędko się to zmieni - po spektakularnym sukcesie jej debiutanckiego albumu Królowa dram, przyszedł czas na Irenkę, udowadniającą, że ta skromna, choć tak dojrzała już piosenkarka zaintrygować, wzruszyć i zauroczyć może nas jeszcze niejeden raz. Już niedługo wystąpi w Poznaniu w ramach swojej jesiennej trasy Kolońska i Szlugi Tour.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

Co tak naprawdę sprawia, że dotychczasowa twórczość Zuzanny Ireny Jurczak pod wieloma względami broni się lepiej niż niejedna piosenka choćby Natalii Szroeder, Sarsy, Lanberry czy Natalii Nykiel? Powodów jest przynajmniej kilka, a najważniejszym z nich są teksty. Polepione jakby od niechcenia, emocjonalne, uczuciowe, jednak zupełnie pozbawione pretensjonalności i błyskotliwe na tyle, by móc naprawdę uwierzyć w jej słowa. Wsłuchując się w skrywane w nich sensy, można wiele odnaleźć - siebie, ale i otaczający świat. Mogą wywołać uśmiech na twarzy, w którym pierwsze skrzypce zagra rozczulenie, ale i pomóc dostrzec niewidoczne na pierwszy rzut oka defekty rzeczywistości, rządzącej nami przez aplikacje - nawet do miłości.

"Zmieniłeś numer, wiem / Netflix na TVN / U boku Barbie, a ty Ken / Uuu, to tylko mała sympatia sprzed lat / Mijam na poczcie i widzę jak zbladł, e-e-ej / Na Grochowie loft, robota w Microsoft / A na mieście plotek sto / Och, tylko słowa nie bolą już" - nic dziwnego, że Sanah najczęściej określana jest "jednym z najważniejszych popowych głosów swojego pokolenia", skoro w "czułe struny" uderza z tak dziecinną łatwością. Jednak jej twórczość to nie tylko słowa, ale i ich misterne, przemyślane opakowanie. I tu znów - piękne w swojej prostocie, nienachalne, wytrawne, stuprocentowo popowe, a jednak zawsze jakby nie na tyle, by ci, którzy chcą "czegoś więcej" mogli szybko się znudzić.

Zazwyczaj mówienie o "objawieniu" w kontekście wokalistek popowych to niczym niepoparty, reklamowy frazes, jednak trudno pominąć fakt, że to właśnie za udziałem Sanah do Polski dotarło nowe zjawisko, najpewniej będące efektem przesycenia rynku typowo radiowym, płaskim, niewyszukanym popem. "Quality pop" - bo tak najczęściej określa się ten dopiero raczkujący nurt - to styl, w którym "indywidualny język" jest wyróżnikiem, a nie przeszkodą na drodze do "sukcesu", zaś awangardowe wtrącenia, w przypadku Sanah wyrażone przede wszystkim pieszczotliwymi dźwiękami pianina i skrzypiec, mają otwierać przestrzeń, dla jakiej dotąd w mainstreamie nigdy nie było miejsca.

Czy Sanah zostanie gwiazdą polskiego popu, czy może okaże się jedynie jego pięciominutową gwiazdeczką? Zerkając za ocean, przykład klęski, jaką poniosła Billie Eilish po swoim drugim albumie "Happier Than Ever", pokazuje, że nawet najlepiej rozreklamowany ewenement może nagle zniknąć ze świadomości mas, choć, jeśli mielibyśmy wskazać piosenkarki, które powinny przejść do najnowszej historii muzyki rozrywkowej w tym kraju, to jedną z nich z pewnością mogłaby być właśnie Sanah. Nawet jeśli dotąd stroniliśmy od nadwiślańskich pop-nowinek, to nadchodzący koncert warszawianki jest jednym z tych wydarzeń, którego z pewnością nie powinniśmy przegapić. Muzyka rozrywkowa wcale nie musi być bezużyteczna - nawet jeśli dotąd nie dawała nam wiele satysfakcji.

Sebastian Gabryel

  • koncert Sanah
  • 17.11, g. 20.30
  • MTP (pawilon 5)
  • bilety: 119 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021