Kultura w Poznaniu

Varia

opublikowano:

Komputery jako zabytki

Cztery niewielkie parterowe pomieszczenia od podłogi po sufit wypełnione sprzętem komputerowym. Na stołach monitory pokaźnych rozmiarów, zwoje kabli, poszarzałe klawiatury, trzeszczące ze starości joysticki, "zajechane" pady do sterowania oraz rzecz najdziwniejsza: dziesiątki magnetofonów kasetowych! Otwarte niedawno Poznańskie Muzeum Kultury Cyfrowej, choć wygląda niepozornie, opowiada ciekawą historię i prezentuje niezwykłe eksponaty.

Niebieski ekran komputera z żółtymi napisami. - grafika artykułu
fot. Szymon Mazur

Commodore 64 i 128D, ZX Spectrum, Atari ST, Amiga 500 i 1200 to dla młodszego pokolenia tylko dziwnie brzmiące nazwy techniczne. U starszych wywołują już drżenie serca lub tęskne westchnienia. Wielu dzisiejszych 40-, 50- i 60-latków, obecnie programistów, informatyków, twórców aplikacji, specjalistów z zakresu Google Analytics czy sztucznej inteligencji, ale też zwykłych użytkowników gier komputerowych, na sprzęcie tego typu rozpoczynało w latach 80. swoją przygodę w świecie cyfrowym. Na nich uruchamiali pierwsze programy, tworzyli muzykę, uczyli się pisać kody w języku Basic. Przede wszystkim jednak po raz pierwszy grali w gry wyświetlane na monitorze.

Muzeum, które mieści się w miejscu nietypowym, bo w parterowych pomieszczeniach pawilonu handlowo-usługowego przy ul. Błękitnej na Boninie, przenosi nas w czasy, kiedy komputer osobisty, czyli tzw. pecet (ang. PC - personal komputer) nie był podstawowym narzędziem pracy, stojącym na każdym biurku w urzędzie czy w firmie. Tym bardziej nie był wtedy domowym urządzeniem do zabawy. Od połowy lat 80. do początku 90. był to trudno dostępny, bardzo drogi sprzęt elektroniczny, postrzegany niemal jako urządzenie z działu techniki kosmicznej, z rezerwą "przyjmowany" w komunistycznej Polsce, bo przecież niosący ze sobą przekaz, że "na Zachodzie mają lepiej".

Jednak ciekawość ludzka przenika wszelkie granice i mimo istnienia "żelaznej kurtyny", podziału świata na dwa wrogie sobie obozy, na przekór władzy komunistycznej, mikrokomputery cienkim strumieniem docierały z Zachodu do Polski Ludowej. Najpierw pojawiały się w instytucjach badawczych, na uczelniach i w najnowocześniejszych przedsiębiorstwach, a potem, zwykle drogą "indywidualnego importu", trafiały do domów i mieszkań. Kto w latach 80. miał własną amigę lub atari, mógł liczyć na częste i liczne wizyty rodziny i znajomych, bo przecież każdy chciał sprawdzić, jak się gra w szachy z komputerem i czy to prawda, że są gry trudniejsze niż łapanie jajek do koszyczka. Dzisiaj z taką sentymentalną wizytą można się wybrać do Muzeum Kultury Cyfrowej na Boninie.

Nastolatkowie, uruchamiający na smartfonie ściągniętą w kilka sekund grę czy aplikację, z pewnością bardzo się zdziwią, gdy usłyszą, że 30 lat temu prostą gierkę typu "omiń przeszkody" lub "strzelaj i trafiaj" uruchamiało się po półgodzinnym wczytywaniu programu z magnetofonu kasetowego. Nośnikiem danych była taśma magnetyczna i czasem gra ruszała za pierwszym razem, zwykle jednak nie. W muzeum można na własne oczy zobaczyć, jak wyglądał "humorzasty" magnetofon, czym jest i jak działa kaseta magnetofonowa, a także jakie były "nowocześniejsze" od niej nośniki danych - rozmaite dyski i dyskietki (te najbardziej popularne mogły pomieścić zawrotną liczbę 1,44 megabajtów danych!). Co najważniejsze, można osobiście sprawdzić, czy wczytany z kasety lub dyskietki program tym razem wystartuje.

Dla zwiedzających w średnim wieku atrakcją będą zapewne komputery z działającymi bezbłędnie (i bez lagów) kultowymi grami "Wolfenstein 3D", "Duke Nukem", "Doom" czy "Quake", a na starszaków czekają bladoniebieskie ekraniki komputerów z platformową grą "Prince of Persia", "Space Invaders", "Commando", "Spy Hunter" czy "Renegade". Kocia muzyka z tych gier będzie dowodem, że postęp w tej dziedzinie jest gigantyczny.

Niemal wszystkie urządzenia elektroniczne w muzeum, przede wszystkim komputery, ale także stare, 8-bitowe konsole Nintendo, Sega, Pegasus oraz późniejsze PlayStation czy Xbox, automaty znane z salonów gier, minikonsole kieszonkowe, stacje dysków itp. są sprawne i zdatne do użytku. - Jeśli któryś z naszych "złomków" akurat nie działa, z pewnością właśnie czeka na konserwację lub naprawę. Kartony stojące na półkach nie są tutaj ozdobą i nie są puste. W środku są sprawne komputery znanych marek: Amiga, Commodore, Atari czy Amstrad - mówi Łukasz Szałankiewicz, założyciel muzeum, na co dzień wykładowca w Katedrze Informatyki i Komunikacji Wizualnej w poznańskim Collegium Da Vinci. Jak widać, nie tylko słowo "muzeum", ale i "zabytek techniki", używany tutaj w odniesieniu do komputerów sprzed 50 lat, nie wzięły się znikąd.

Muzeum nie ogranicza się tylko do prezentacji sprzętu. Ma ambicje edukacyjno-historyczne. Przybliża np. dzieje i dokonania polskiej "demosceny", niezależnej społeczności komputerowej, której początki sięgają przełomu lat 80. i 90. Demoscena zrzeszała ludzi działających w świecie cyfrowym, którzy przez sieć prywatnych kontaktów wymieniali się swoimi autorskimi programami, modyfikacjami, odkryciami czy innowacyjnymi rozwiązaniami. Na początku nie mieli do dyspozycji ani internetu, ani tym bardziej Facebooka, Whats'upa czy TikToka. Żeby porozmawiać ze sobą, wymienić się programem czy plikiem z muzyką, musieli się... spotkać osobiście. Co ciekawe, dzięki działaniom społeczników zaangażowanych w jej powstanie demoscena stała się oficjalnie częścią kultury polskiej i została wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

- Nie chcemy, żeby ludzie przychodzili tutaj tylko po to, żeby sobie pograć. Chcemy zachęcać do zabawy, ale także do nauki i odkrywania naszego technologicznego dziedzictwa. Jesteśmy otwarci na współpracę i chętni do różnych działań - mówi Łukasz Szałankiewicz. Muzeum odwiedzają uczniowie pobliskich szkół, wieczorem przychodzą tutaj ludzie z sąsiedztwa, by pograć w starsze i nowsze gry. Uruchomiono też studio nagrań i obróbki dźwięku. W sierpniu PKMC zorganizowało festiwal kultury cyfrowej i gier Nocne Retro Granie. Jego organizatorzy zapowiadają kolejne wydarzenia i dalszy rozwój.

Szymon Mazur

  • Poznańskie Muzeum Kultury Cyfrowej
  • ul. Błękitna 1/7, wejście od ul. Turkusowej
  • czynne: wt., g. 16-19.30, pt., g. 16-19.30 (uwaga: godziny otwarcia mogą się zmienić)

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025