Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

"Zakazane zostało"

Zakaz wędkowania, jeżdżenia na rowerze, wchodzenia do parków, śpiewania i mówienia po polsku, a także posiadania gramofonów i płyt - dziesiątki tego typu przepisów wprowadziły w Poznaniu i Wielkopolsce niemieckie władze okupacyjne. Arthur Greiser, gauleiter Warthegau, robił wszystko, by przypodobać się Hitlerowi. Polaków i Żydów prześladowano na każdym kroku.

. - grafika artykułu
Przemalowywanie tabliczek z nazwami ulic na niemieckojęzyczne, fot. ze zbiorów Bundesarchiv Berlin

Okres niemieckiej okupacji (1939-1945) na terenie Wielkopolski jest znany dość powierzchownie. Większość z nas słyszała co prawda o działającym w Forcie VII obozie karno-śledczym oraz o budzącym grozę budynku Domu Żołnierza, w którym swoją siedzibę miało poznańskie gestapo, ale już o warunkach życia Polaków na prowincji wiemy niewiele. Pewne wyobrażenie o sytuacji daje analiza przepisów prawa wprowadzanych przez niemiecką administrację na zajętych terenach.   

Nazistowska polityka okupacyjna była zaplanowana i przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Np. powołanie i rozmieszczenie sądów cywilnych i wojskowych Niemcy planowali już w lipcu 1939, czyli długo przed wydaniem przez Hitlera rozkazu o ataku na Polskę. Pierwsze represje na Polaków i Żydów spadły w momencie wkroczenia do Wielkopolski wojsk niemieckich. Potem było tylko gorzej.

8 października 1939 roku został utworzony Okręg Rzeszy Warthegau, a już 26 października stanowisko gauleitera objął Arthur Greiser. Pisaliśmy o nim wielokrotnie, więc tym razem pominiemy tę złowrogą postać milczeniem. Utworzony przez Niemców Kraj Warty miał powierzchnię 44 tys. km kw. i mieszkało w nim 4,9 mln ludzi w tym 4,1 mln Polaków, 385 tys. Żydów i 325 tys. Niemców. Był to więc region dużo większy (powierzchniowo i ludnościowo) od obecnej Wielkopolski. Okupanci zmierzali do przekształcenia go w czysto aryjsko prowincję III Rzeszy. Obywatele niższej kategorii - Polacy i Żydzi - byli skazani na wyniszczenie. Ten plan Niemcy realizowali różnymi sposobami. Oprócz eksploatacji przez niewolniczą pracę, w ciągu całej okupacji wprowadzali rozmaite przepisy, często absurdalne, które miały "organizować" Polakom życie. Należy przy tym zaznaczyć, że Wielkopolanie nie stali się wcale obywatelami III Rzeszy, a jedynie jej "podopiecznymi". Jak wyglądała ta "opieka"?

Przede wszystkim Polakom zakazano praktyk religijnych i zamknięto ponad 1,2 tys. kościołów, a około 500 przekształcono w magazyny. W Poznaniu tylko dwa kościoły były otwarte dla Polaków, a pójście na mszę wiązało się z dużym niebezpieczeństwem. W niedzielę urządzano przed kościołami łapanki, a pochwyconych, po krótkim śledztwie, wysyłano na roboty przymusowe do Rzeszy.

Zakazano działalności polskich organizacji społecznych, związków i stowarzyszeń, nie wolno było brać udziału w imprezach kulturalnych: spektaklach, koncertach, wystawach i występach, ani też wchodzić do obiektów sportowych, jak np. pływalnie. Nie wolno było także posiadać radioodbiorników, aparatów fotograficznych, gramofonów i płyt. Zakazano korzystania z publicznych aparatów telefonicznych. Niedozwolone były rozmowy w języku polskim (po polsku można było rozmawiać tylko w domu, ewentualnie w pracy). Od Polaków wymagano tylko podstawowej znajomości języka niemieckiego i liczenia po niemiecku do 100. Trudniejszych form gramatycznych nie uczono, bo - zgodnie z nazistowskim planem podziału ról - robotnikom przeznaczonym do wykonywania najprostszych prac nie miały być potrzebne. Mieli jedynie rozumieć polecenia.

Surowymi zasadami obwarowano kwestie przejazdów komunikacją publiczną. Wyznaczono godziny, w których Polacy mogli z niej korzystać. W tramwajach były wagony i przedziały "Nur füur Deutsche", a nawet, gdy ich nie było - np. w trolejbusach - Polakowi nie wolno było siadać obok Niemca. Na przejazdy koleją wymagane były przepustki, a przekraczanie granicy z Generalnym Gubernatorstwem (szczególnie powrót stamtąd do Warthegau) było surowo zakazane i karane karą śmierci. Niemcy zadbali o to, by Polacy nie mieli okazji do rozrywki czy zabawy. Utrudniano nawet spacery i wycieczki rekreacyjne w plener! Nie było zresztą na nie czasu, bo większość Polaków pracowała od piątku do soboty, a w niedziele wykonywała "prace użyteczne" na rzecz okupanta.

Rowerem można było jeździć tylko do pracy i z powrotem (na odległość maks. 2 km), a wszystkie "polskie" jednoślady były oznakowane białym pasem i opatrzone numerem ewidencyjnym. Niemieckie prawo praktycznie wykluczało możliwość posiadania przez Polaka samochodu osobowego. Żydowskie i polskie przedsiębiorstwa, fabryki, zakłady rzemieślnicze i usługowe przejęło państwo niemieckie. Polacy mogli w nich co prawda pracować, ale pod nadzorem zarządcy komisarycznego. Zyski płynęły do skarbca Rzeszy. Okupant zagwarantował sobie również odpowiednie "poważanie" u poddanych. Zgodnie z zarządzeniem wydanym 4 listopada 1939 roku Polacy, widząc umundurowanego Niemca, musieli mu się ukłonić. Nakazane było też ustępowanie przejścia na chodniku oraz kłanianie się przed flagami z symbolami nazistowskimi. Za nieprzestrzeganie tych przepisów groziły surowe kary, chociaż czasem udawało się ich uniknąć, bo nowych rozporządzeń było tak wiele i ogłaszano je w takim tempie, że z ich "przyswojeniem" nie radziły sobie nawet służby mundurowe.

Niemcy mieli zakaz nawiązywania prywatnych kontaktów z Polkami i Żydami, a stosunki płciowe "Aryjczyka" z Polką uznawano za pohańbienie rasy. Znaną tylko w Warthegau formą dyskryminacji i stygmatyzacji był nakaz nadawania polskim dzieciom wyłącznie imion słowiańskich (np. Boguchwał, Bogumił, Bolesław), wybranych z przygotowanej przez Niemców listy. Zabronione było nadawanie imion z "germańskiego obszaru kulturowego", jak np. Barbara. Wymagano też, by jako drugie imię, nadawać, w zależności od płci, Kazimierz lub Kazimiera. Zakazano nawet sprzedaży zabawek dla polskich dzieci.

"Na Ziemiach Zachodnich nie ma żadnych dziedzin życia [...], w które by nie wkroczył wróg. Na skutek likwidacji zbiorowego życia polskiego polskość - zewnętrznie biorąc - jako społeczność nie istnieje. Nawet dziecko polskie stało się ważnym przedmiotem walki, stanowi jej osobną pozycję i problem" - pisała w raporcie o sytuacji w Warthegau Delegatura Rządu na Kraj.

PS Jadąc zaś z kolegami na ryby, warto pamiętać, że 13 czerwca 1940 roku Niemcy zakazali Polakom... wędkarstwa.

Szymon Mazur

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021