Kultura w Poznaniu

Historia

opublikowano:

W imieniu Rzeczypospolitej

Współtwórca Polskiego Państwa Podziemnego, szef Kierownictwa Walki Cywilnej, Delegat Rządu na Kraj, przewodniczący Zgromadzenia Europejskich Narodów Ujarzmionych, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, wreszcie przez blisko dekadę poznaniak z wyboru: Stefan Korboński (1901-1989).

. - grafika artykułu
Indeks Stefana Korbońskiego z czasów studiów na Uniwersytecie Poznańskim, 19.11.1921 r., fot. IPN

Ponad dwadzieścia lat temu (1998 r.) Sejm RP poprzez aklamację ustanowił 27 września Dniem Podziemnego Państwa Polskiego, co było istotnym krokiem wiodącym do przywrócenia społecznej pamięci jednego z największych konspiracyjnych fenomenów w dziejach II wojny światowej. Miało to rzecz jasna bezpośrednie przełożenie na rozwój badań naukowych, rozmaite działania edukacyjne, kulturalne, a także inicjatywy komemoracyjne, co w samym Poznaniu zaowocowało pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego, który w 2007 roku odsłonięto na narożniku Alei Niepodległości oraz ulic Libelta i Wieniawskiego. Wydaje się zarazem, że obok obchodów kolejnych rocznic PPP (mniej lub bardziej okazałych) odbywających się u jego stóp, chyba częściej powinna nam towarzyszyć refleksja o ludziach tworzących ów jedyny w swoim rodzaju podziemny mechanizm. Zwłaszcza jeśli byli to mieszkańcy Poznania i Wielkopolski. I nie idzie tutaj tylko o Cyryla Ratajskiego, którego wielkość zamykamy zazwyczaj w sztywnych ramach wybitnej prezydentury i budowy Pewuki, zapominając, że w czasie niemieckiej okupacji jako Delegat Rządu na Kraj był on w latach 1940-1942 cywilnym zwierzchnikiem podziemnej Polski. Powodów do konspiracyjnej dumy Poznań ma jednak znacznie więcej. Dotyczy to zwłaszcza niesłusznie nad Wartą zapomnianej postaci Stefana Korbońskiego, którego zasługi mogą przyprawić o zawrót głowy.

Przyszły współtwórca struktur Polskiego Państwa Podziemnego przyszedł na świat 2 marca 1901 roku w Praszce nad Prosną na ziemi wieluńskiej, choć jego rodzina "od zawsze" pochodziła ze wschodniej Wielkopolski. Przedwczesna śmierć ojca (1910 r.) zdecydowała o przeprowadzce młodego Stefana wraz z matką oraz rodzeństwem do Częstochowy, gdzie ukończył gimnazjum oraz uzyskał maturę, co łatwe bynajmniej nie było, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w latach 1918-1921 przynajmniej trzykrotnie uciekał ze szkoły i jako ochotnik walczył m.in. o Lwów, w wojnie polsko-bolszewickiej oraz w III powstaniu śląskim. Dodajmy, że już w czasach gimnazjalnych Stefan Korboński często przebywał u wujostwa w rodzinnym majątku w Koszutach Poduchownych nieopodal Słupcy, by w 1921 roku zamieszkać w tym wielkopolskim mieście na dłużej. Mimo młodego wieku dał się tutaj poznać jako społecznik i rzutki organizator życia kulturalnego oraz sportowego dla okolicznej młodzieży, by przywołać tylko powołanie przezeń klubu piłkarskiego SKS "Rozwój" Słupca. Jesienią tego samego roku rozpoczął jednocześnie studia na poznańskiej Almae Matris, co sam uzasadniał tymi słowy: "Wstąpię na odległy o parę godzin jazdy koleją Uniwersytet Poznański, na wydział prawny. Wprawdzie ciągnie mnie prehistoria wszystko, co związane z przeszłością Polski, ale na studia filozoficzne, wymagające stałego pobytu w Poznaniu i zasobów pieniężnych mnie nie stać. Muszę zarabiać, więc trzeba pójść w ślady ojca, sądownika, i zapisać się na prawo".

W stolicy Wielkopolski udało się Korbońskiemu, dorabiającemu wcześniej m.in. jako nauczyciel w gimnazjum w Pyzdrach, osiąść na stałe w czerwcu 1923 roku. W Poznaniu mieszkał aż do przełomu lat 20. i 30., zajmując kwatery m.in. przy pl. Bernardyńskim, ulicach Działyńskich i Masztalarskiej, wiodąc zrazu wyjątkowo skromny studencki żywot. Wraz z ukończeniem nauki i rozpoczęciem pracy w miejscowych sądach i poznańskiej Prokuratorii Generalnej jego status społeczny szybko jednak poszybował w górę on sam począł się zaś obracać w coraz znamienitszych kręgach towarzyskich. Swoistym ukoronowaniem jego poznańskiego etapu była odrzucona propozycja przystąpienia do spółki złożona mu przez najbardziej wziętą poznańską kancelarię adwokacką tamtej doby prowadzoną przez braci Jana i Stanisława Sławskich. Wszystko za sprawą kuzyna Zygmunta Gralińskiego, który pod koniec 1929 roku namówił go na przenosiny do Warszawy, gdzie z czasem obaj założyli spółkę adwokacką, która zajmowała się m.in. obsługą prawną przy budowie pierwszego polskiego drapacza chmur dla Prudential Insurance Company (ob. hotel Warszawa). Tak czy inaczej, można chyba zaryzykować tezę, że choć Warszawę Korboński szczerze pokochał, to zawsze pamiętał o tym, skąd do stolicy przybył. I nie chodzi tylko o to, że powierzono mu reprezentowanie poznańskiej palestry przed Sądem Najwyższym, ale i o nieco głębsze uczucia, którym dał wyraz, pisząc po latach ze swadą: "Polubiłem bardzo Poznańczyków za ich prostotę, otwartość i solidność. Co w sercu, to na języku. Do dziś dnia informacja, że jakaś osoba pochodzi z poznańskiego, dobrze mnie do niej usposabia. Koledzy Poznaniacy odpłacili mi tym samym, od czasu tylko do czasu ubolewając nad tym, że »urodziłem się ze złej strony Strzałkowa«".

Wrzesień 1939 roku zmienił w życiu Stefana Korbońskiego wszystko. Rzucił się wówczas w wir pracy konspiracyjnej, poświęcając się jej przez kolejne lata bez reszty: jako przedstawiciel ruchu ludowego regularnie uczestniczył w posiedzeniach Politycznego Komitetu Porozumiewawczego przy Związku Walki Zbrojnej, został mianowany przez gen. Stefana Roweckiego pełnomocnikiem KG ZWZ/AK ds. walki cywilnej (KWC), budował sieć radiostacji zapewniających PPP łączność z polskim rządem w Londynie, trzykrotnie uchodził cało z rąk Gestapo, wreszcie w marcu 1945 roku objął obowiązki Delegata Rządu na Kraj, by w czerwcu tegoż roku zostać aresztowanym przez NKWD. Po zwolnieniu, wskutek interwencji Stanisława Mikołajczyka, nasz bohater zaangażował się jeszcze w budowę powojennych struktur PSL, co ostatecznie przypłacił przymusową ucieczką z kraju jesienią 1947 roku. Na emigracji w USA m.in. skutecznie zabiegał (bezpośrednio w gabinecie prezydenta Eisenhowera) o pamięć o Poznańskim Czerwcu 1956. Zmarł 23 kwietnia 1989 roku w Waszyngtonie. Po ponad 30 latach wolnej Polski Stefan Korboński, skazany w PRL na zapomnienie i cenzorski zapis, nie ma w Poznaniu ulicy swojego imienia. Zmieńmy to.

Piotr Grzelczak

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020