Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

SPUTNIK. Sztuka jest jak modlitwa

- Powinnością człowieka jest służba. I dokładnie z tego powodu ta idea jest wypaczona. Zmienia się w walkę o władzę, pozwalającą na uniknięcie służby i wykorzystywanie wyrzeczenia innych - mówi gorzko reżyser Zwierciadła w dokumencie Andriej Tarkowski. Świątynia kina, który trafił do konkursu filmów dokumentalnych Rosja w dokumencie 14. edycji festiwalu Sputnik nad Polską.

. - grafika artykułu
fot. materiały dystrybutora

Któż inny bardziej by się zresztą zgodził z tą myślą niż Andriej A. Tarkowski? Poświęcił on swoje życie i filmową karierę na dbanie o dorobek ojca i promocję jego twórczości. Zadebiutował zresztą w 1996 roku krótkometrażowym dokumentem telewizyjnym o - jak łatwo się domyśleć - swym wielkim tacie.

Poczucie misji, pragnienie służenia, wydają się niezwykle silne w dokumencie Andriej Tarkowski. Świątynia kina, który dość znacznie wyróżnia się na tle dotychczasowych portretów mistrza. Andriej A. zbudował niejako "autoportret" swego ojca, złożony z bardzo rzadkich wywiadów radiowych, rejestracji spotkań ze studentami i publicznością, archiwalnych materiałów z planu. Na początku Tarkowski wypowiada się o swojej rodzinie, trudnym dzieciństwie, nieziszczonym pragnieniu bycia wychowywanym przez nieobecnego ojca czy o symbolice dzieci w swoich filmach Mały marzyciel i Dziecko wojny. Podaje też najbardziej trafną interpretację Zwierciadła, którą zaproponowała... sprzątaczka, zniecierpliwiona przedłużającą się dyskusją po jednym z pokazów, w których brał reżyser.

A jednak nie trafiamy tym samym na poziom dykteryjki. Bo celem Tarkowskiego-syna była raczej próba choć częściowej demistyfikacji wyobrażeń o dorobku ojca. W dokumencie wysuwa na pierwszy plan głos autora, nierzadko z frustracją kręcącego nosem na pogmatwane, bełkotliwe komentarze krytyków na temat jego twórczości. W jego odczuciu często niewiele bądź nic nie byli w stanie z niej pojąć.

Więc może warto unikać quasi-fachowych, filozoficznych, przeintelektualizowanych pozycji o Andrieju Arsienjewiczu, skoro on sam tak bardzo nie tolerował pretensjonalności w sztuce? I sięgnąć po same filmy? W pamięci mam polskie publikacje, gmatwające mi odbiór. Autor jednej z nich zebrał listy opublikowane w prasie, w których proletariat wyrażał irytację niezrozumiałością tegoż Zwierciadła, czy brakiem satysfakcji z seansu Stalkera. Miało to chyba wzbudzić w czytelniku poczucie, że kino Tarkowskiego jest przeznaczone dla intelektualnej elity. Jak widać jednak z opowieści o sprzątaczce - sam reżyser był zgoła innego zdania.

Ja lubię powracać do twórczości Tarkowskiego, nie siląc się na przypisywanie obecnych w niej symboli do konkretnych, jednoznacznych znaczeń. Pogrążałem się przez lata w jego filmach trochę wręcz bezmyślnie, z premedytacją traktując je jako kinomańskie przeżycia. Wówczas dawne dzieła okazywały się wciąż bardzo świeże, artystycznie zachwycające, a zarazem niosące z sobą - jak to dobra poezja ma w swej istocie - zagadkę, która nie posiada prostego rozwiązania. W Andriej Tarkowski. Świątynia kina można usłyszeć słowa wypowiedziane na marginesie Andrieja Rublowai pisania ikon, które zdają się potwierdzać takie podejście:

"Obraz artystyczny jest czymś niewidzialnym i nieuchwytnym - posiadającym cechy świata, który opisuje. Jest porozumieniem między absolutną prawdą a naszą euklidesową świadomością. Nie możemy go postrzegać w jego czystej formie, ale możemy zakładać jego istnienie (...). Ostatecznie obraz poetycki nie może zostać rozszyfrowany. Jeśli świat jest tajemniczy, również i prawda obrazu polega na posiadaniu w sobie pewnej dozy tajemnicy. Obraz w pisaniu ikon ma znaczenie czysto wewnętrzne i symboliczne, a w żadnym razie zewnętrzne i figuratywne. To czysta metafizyka. Nie była to próba portretowania boskiego pierwiastka, czy stworzenia jego materializacji".

Mam wrażenie, że dokument Andriej Tarkowski. Świątynia kina faktycznie jest najlepszym sposobem na promocję twórczości "wizjonera", bo zdejmuje postać mistrza z postumentu, przybliżając go młodym kinofilom w szorstkiej i bezpośredniej formie. Poznają go więc jako człowieka zajętego samodzielnym budowaniem domu na wsi, który stanie się na lata bezpieczną przystanią dla niego i jego rodziny. Posłuchają szczerych, nieoszlifowanych słów o ciężkim życiu i trudnej pracy, kierowanych być może do studentów praktycznych kierunków filmowych. A także szczerych refleksji o religii i wierze, którymi trudno się nie wzruszyć - nawet jeśli jest się ateistą.

Dlaczego w sumie Tarkowski zdecydował się zostać reżyserem? "Kino ma swoją własną poetycką domenę, bo jest tą częścią życia i wszechświata, która nie została objęta i zrozumiana przez inne formy i gatunki sztuki. To, co robi kino, muzyka i inne formy artystycznej ekspresji nie są w stanie dokonać" - trochę zagadkowo stwierdza artysta. A że po wielokroć w trakcie seansu odczujemy jego niechęć, czy niemożność wyjaśnienia wielu aspektów własnej biografii i twórczości, które również i dla niego pozostawały chyba do pewnego stopnia nieodgadnione, to ufamy mu w tej enigmatyczności. I doskonale rozumiemy, że te audialne didaskalia były zaledwie dopiskami do jego prawdziwego i najsilniejszego głosu, którym pozostawało kino. Zapewne nie wszystko potrafił i mógł wyrazić słowami.

Andriej A. włożył w ten dokument bardzo wiele, jakby wręcz nadmiar wysiłku. W tej żmudnej pracy połączył precyzję archiwisty i rzetelność historyka, przełamując je czymś, co w nauce bywa kwitowane (zgoła niesłusznie) pogardliwym skrzywieniem ust - mianowicie zdolnościami popularyzatorskimi. Czy działał pod wpływem wielkiego podziwu syna względem ojca, a może z poczucia głębokiej powinności - tego, że "krew nie woda" i "komu bardziej ma niby zależeć od rodziny?". Ta opowieść o życiu i twórczości została przez niego zmontowana tak mistrzowsko, że, nie ujmując archiwalnym materiałom filmowym, słucha się głosu artysty trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z materiałami stworzonymi z myślą o wydaniu ich w formie jakże popularnego dziś audiobooka.

"Wiele oryginalnych teorii zostało użytych przy próbach wyjaśnienia fenomenu Tarkowskiego w sztuce współczesnej. Ale co myślał o nim sam Tarkowski? Jakie były zasady, którymi kierował się tworząc swoje arcydzieła? Skąd czerpał swoje inspiracje? Czego doświadczył i co chciał przekazać ludziom, którzy oglądali jego filmy? Czy byłoby możliwe, aby ponad trzydzieści lat po jego śmierci jeszcze raz usłyszeć głos reżysera mówiącego o swoim życiu, zawodzie i powołaniu? Właśnie takie cele postawiłem sobie robiąc ten film - cofnąć widzów do źródeł jego myśli i podzielić się z nimi wrażeniami ze spotkania z wielkim artystą, człowiekiem i życiowym mentorem, którym był mój ojciec" - wytłumaczył Andriej A. Tarkowski w statemencie swojego porywającego filmu dokumentalnego. I choć może nazbyt wielu lotnych słów użyłem w tej recenzji, wszystkie one są jak najbardziej zasłużone, a moje wzruszenie z seansu Świątyni kina... - szczere.

Marek S. Bochniarz

  • Andriej Tarkowski. Świątynia kina
  • reż. Andriej A. Tarkowski
  • 14. Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik Nad Polską
  • 12-20.12
  • online

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2020