Choć słowo "świat" w przypadku Rycerzy Zodiaku brzmi szumnie, bo filmowe lokalizacje są ubogie, jednorodne i w zasadzie pozbawione postaci niebiorących udziału w epickim konflikcie. Skoro więc stawką jest - no właśnie - przyszłość całego świata, to pytanie narzuca się samo i pozostaje bez odpowiedzi do końca filmu: o co tak naprawdę toczy się tu walka?
A fabuła przedstawia się następująco: oto grecka bogini wojny i mądrości Atena powraca na Ziemię w ciele śmiertelnego dziecka. Zanim dorośnie i odzyska boską potęgę, by przeciwstawić się innym bogom, którzy niechybnie przybędą by zniszczyć świat, będzie potrzebowała protekcji. Ochronić może ją tylko uliczny wojownik o imieniu Seyia, który odkrywa w sobie mistyczną siłę zwaną cosmo. By wyzwolić w sobie pełnię mocy, czeka go długi i mozolny trening, a także bolesna zmiana życiowych priorytetów. Tymczasem Atenę w jej śmiertelnej postaci chce dopaść potężna Guraad oraz jej armia ninja-cyborgów.
Już po samym opisie można się spodziewać, że film będzie wypełniony potyczkami i pojedynkami, a w tym Bagiński czuje się jak ryba w wodzie - cyfrowe starcia, wypełnione sztukami walki wspieranymi przez magiczne strzelające energie, mimo wyraźnych ograniczeń budżetowych nie kaleczą oczu, a wręcz wprowadzają pewne ożywienie do całej opowieści, która innych zalet ma jak na lekarstwo. Bo gdy tylko akcja się uspokaja i główni bohaterowie zaczynają gadać, to okazuje się, że ciężko przypisać im choć po dwie, trzy cechy charakteru - Atena jest głównie młoda, piękna i bogata, a Seyia młody, przystojny i umięśniony. I na przekór temu twórcy próbują nam wmówić, że liczy się nie powierzchowność, lecz cosmo. Czyli - rzec można - wnętrze.
Możliwości są więc dwie - albo w fabule tkwi ukryte założenie, że widz będzie znał materiał źródłowy, który pozwoli mu zrozumieć motywacje bohaterów i wczuć się we wszystko, co dzieje się na ekranie, albo ktoś zalał scenariusz kawą, a czarne plamy zakryły wszystkie błyskotliwe dialogi i fragmenty związane z rozwojem postaci. To, co zostało, to epickie cyfrowe pojedynki oraz - nieoczekiwanie - całkiem niezły drugi plan. Seana Beana zawsze bowiem miło w filmie zobaczyć, a postać grana przez Famke Janssen, czyli bezlitosna Guraad, jak się okazuje, kieruje się wcale nieoczywistymi pobudkami. Cieszy też obecność Marka Dacascosa, jednego z pierwszoligowych kopaczy lat dziewięćdziesiątych, o którego istnieniu kino zdaje się w ostatnim czasie coraz częściej przypominać (vide: John Wick 3). Koniec końców to jednak zdecydowanie zbyt mało, by czekać na sugerowaną w finale kontynuację opowieści.
Adam Horowski
- Rycerze Zodiaku
- reż. Tomasz Bagiński
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023