Edith Pretty (Carey Mulligan) jest bogatą brytyjską wdową z zacięciem archeologicznym. Od dawna fascynują ją tajemnicze kopce, które znajdują się na terenie jej posiadłości, wynajmuje zatem do pracy archeologa-amatora, Basila Browna (Ralph Fiennes), który słynie z solidności i ogromnego doświadczenia w swojej dziedzinie. Coś, co oboje brali za grobowce Wikingów szybko okazuje się o wiele starszym - a przez to cenniejszym - odkryciem na skalę europejską. Wkrótce o ich znalezisku usłyszy cała Wielka Brytania, a o odkryte skarby walczyć będzie samo British Museum.
Prace wykopaliskowe to wciąż jednak jedynie ramy, w których twórcy filmu umieścili bardziej złożony obraz rzeczywistości. Momentami na pierwszy plan wysuwają się bowiem problemy zdrowotne Edith i związany z nimi obezwładniający, dziecięcy strach przed utratą matki jej syna Roberta (Archie Barnes). Innym razem bezsilność Basila, którego bezapelacyjne zasługi próbują przypisać sobie zadufani w sobie koledzy po fachu. Są tu i problemy małżeńskie niedopasowanej pary archeologów i rozwijający się stopniowo romans młodej kobiety z kuzynem Edith. Słowem - wszystko to, z czego składa się ludzka codzienność, nawet (a może zwłaszcza wtedy) w obliczu przełomowych dziejowych momentów.
Trzeba przyznać, że Simon Stone świetnie poradził sobie z opowieścią na pozór mało spektakularną. Wszak Basil Brown i jego zakopana głęboko w ziemi anglosaska łódź z VI wieku n.e. to nie to samo co działający na wyobraźnię grobowiec Tutanchamona Howarda Cartera. A jednak mozolne odkrywanie przez bohatera kolejnych warstw znaleziska, stopniowe odbieranie mu zasług przez zadufanych w sobie dyplomowanych archeologów, przenikające się delikatne i kruche relacje bohaterów, wreszcie - nieunikniony wybuch wojny... wszystko to razem składa się na blisko dwugodzinną opowieść, od której trudno oderwać wzrok, a potem myśli. Ogromna w tym zasługa znakomitej wręcz obsady aktorskiej, wspaniałych kostiumów i przejmującej muzyki (Stefan Gregory), nie wspominając już o malowniczych kadrach (Mike Eley) jakby rodem wyjętych z artystycznej fotografii tamtej epoki.
Twórcom Wykopalisk udało się również dokonać tego, o co coraz trudniej we współczesnym kinie. Opierając się na wyjściowej, autentycznej historii bezcennego odkrycia archeologicznego utkali misterny, wielopłaszczyznowy obraz na długo zapadający w pamięć. Składa się na niego portret ludzkiej natury - z jednej strony jej ciemne, z drugiej jasne oblicze. Złożona sieć wzajemnych uczuć i relacji, od macierzyńskiej miłości czy platonicznej przyjaźni, aż po romantyczne uczucie między kochankami zarówno dwu, jak i jednej płci. Kwestia przemijania i śmierci, która zawsze będzie budzić w nas lęk i niepokój, jak wszystko co nieznane i dziejące się po raz pierwszy. Ale przede wszystkim refleksja, że stąpamy po śladach ludzi, którzy byli tu na długo przed nami. Że Howard Carter, który wkraczając do miejsca pochówku egipskiego króla zobaczył zachowany od tysięcy lat odcisk palca jednego z budowniczych grobowca, nie był w tym doświadczeniu odosobniony. To naprawdę kojąca myśl, że jesteśmy częścią większej całości, punktem na nieprzerwanej linii czasu, kontynuacją ciągłości. I że może i po nas zostanie jakiś, choćby nawet najmniejszy ślad.
Anna Solak
- Wykopaliska
- reż.Simon Stone
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021