Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

FESTIWAL ANIMATOR. Szalona podróż po świecie animacji

W ostatni weekend przeżyłem deja vu. Miałem wrażenie, że przeniosłem się trzy lata wstecz. Gdy w 2018 roku z zapartym tchem oglądałem pokazy konkursowe Animatora, cały świat żył piłką nożną. Tym razem miłośnicy futbolu z napięciem czekali na finał mistrzostw Europy, Anglia-Włochy. U mnie kolejny raz wygrało kino i tej decyzji nie żałuję.

. - grafika artykułu
"No leaders please", fot. materiały dystrybutora

Podobieństw jest więcej. W tamtym czasie, z uwagi na remont Kina Muza, pokazy Animatora nie odbywały się na sali kinowej, tylko zaadaptowanej przestrzeni Sceny na Piętrze. W tym roku, z powodu pandemii, festiwal ma formę hybrydową, dlatego pierwsze pokazy międzynarodowego konkursu krótkich metraży zobaczyłem wyjątkowo w domu na ekranie telewizora (przez zwykły brak czasu). Na szczęście pozostałe konkursowe sety mogłem podziwiać już jak Bóg nakazał, czyli z kinowego fotela.

Nawiązań do przeszłości ciąg dalszy. Podobnie jak trzy lata temu, pierwszy blok konkursowy lekko mnie rozczarował. Nie tyle mam problem z artystycznym poziomem, co z tematyką. Organizatorzy bardzo brutalnie się ze mną obeszli, serwując kino wyczerpujące emocjonalnie. Już polskie On Time swoją formą wzbudzało niepokój. Następnie historia kobiety-sarny, będącej muzealnym eksponatem w Natural Selection, tylko pogłębia to uczucie. Ta z pozoru niewinna opowieść z każdą kolejną sekundą przeradzała się w koszmar, z którego chciałem się obudzić. Odrzucenie, alienacja i mroczna kolorystyka były obecne także w następnych pokazach. W jeszcze większa depresję wprowadził mnie niepokojący Billy &Timmy Ont Peur Du Noir. To obraz przytłaczający zarówno treścią, jak i formą. Mamy tu historię dwóch chłopaków walczących z lękiem przed ciemnością. Podczas seansu przeżywamy nawet większe katusze od nich. Brzydota aż wylewa się z ekranu. Wszędzie panuje mrok, jakość grafiki jest okropna, a całości dopełniają mocne dialogi.

Choroba

Dopełnieniem wstrząsającego początku festiwalu okazał się obraz Précieux w reżyserii Paula Masa. Widzimy tutaj wyalienowaną Julie, która nie potrafi nawiązać kontaktu z rówieśnikami. Czuje się samotna i zagubiona. Sytuację zmienia pojawienie się w szkole Emile'a, cierpiącego na autyzm. Dziewczyna nawiązuje z nim nić porozumienia i wydaje się, że wreszcie znalazła przyjaciela. Niestety chłopiec jest wyśmiewany przez inne dzieci. W tym czasie Julie zaczyna być dostrzegana i akceptowana, ponieważ rówieśnicy zauważają jej talent do rysowania. Niespodziewanie w szkole dochodzi do sytuacji, przez którą nasi bohaterowie mają poważne problemy. Młoda dziewczyna musi wybrać między przyjaźnią, a akceptacją. Ostatecznie odrzuca przyjaźń, a jednocześnie zmienia szkołę. Niestety zdobyte blizny pozostawiają po sobie trwałe ślady. Ponownie widzimy maltretowane dziecko, ale tym razem dziewczyna już nie wyciąga pomocnej dłoni. Bojąc się konsekwencji i ostracyzmu, wraca do swoich rysunków. Wstrząsające kino.

Na szczęście nie wszystkie pokazy były aż tak mroczne. Temat autyzmu porusza również francuskie Folie douce, folie dure. Marine Laclotte zaprezentowała jednak zupełnie inne, lżejsze podejście do tematu. Widać to chociażby po zastosowanym rodzaju animacji. Przyjemna kreska i delikatne kolory pozytywnie nastrajają odbiorcę. Obserwujemy zwyczajny dzień w kilku szpitalach psychiatrycznych. Poznajemy myśli oraz uczucia pacjentów. Ich radości i smutki. Lekki ton należy policzyć zdecydowanie za plus. Prezentowane postaci wydają się sympatyczne. Dodatkowo, dzięki zastosowaniu animacji, nawet nieprzyjemne sceny nie budzą w nas odrazy. Obraz ten może spokojnie stawać w jednym rzędzie z fabularnymi dokumentami poruszającymi podobną tematykę. Zapewniam, że powyższa animacja nie okaże się gorsza i mniej poruszająca.

Rodzina

Pasja, sztuka, relacje rodzinne, a przede wszystkim obsesja to motywy przewodnie animacji Affairs of the Art. Nasza główna bohaterka, Beryl, pełni tu jednocześnie rolę narratora i opowiada o swojej ekscentrycznej rodzinie. Rozpoczyna od siebie, jako niespełnionej artystki, której życie nie potoczyło się tak jak to sobie wymarzyła. Wspomina o pasji do malowania, która towarzyszyła jej od najmłodszych lat i nie opuszcza aż do teraz. Następnie ukazuje swoje wyjątkowe i często ekscentryczne projekty. Czasami zmusza nawet biednego męża, aby biegał nago po schodach - dla uchwycenia chwili. Przybliża nam też postać równie ekscentrycznej siostry. Ta jednak w dzieciństwie fascynowała się insektami, robakami, a z czasem zwierzętami. Lubiła je obserwować, potem przyszedł pomysł ich wypychania. W tle rozwody, wielkie pieniądze i ciągłe operacje plastyczne, będące, jak to nazywała - sztuką dla własnego ciała. Do tego syn, który, w przeciwieństwie do rodzicielki, ma na wszystko szalenie techniczne spojrzenie. Istny dom pozytywnych wariatów. Poziom i sposób animacji genialnie wpisał się w całą konwencję.

Wśród tegorocznych pokazów odnajdziemy rodzimy film Własne śmieci. On z kolei przedstawia smutek, depresję oraz dysfunkcyjne relacje międzyludzkie. Obraz Darii Kopiec miałem już możliwość oglądać na innym festiwalu, ale drugi seans wstrząsnął mną nie mniej niż pierwszy. Punktem wyjścia jest tu rodzinny obiad, będący w naszym kręgu kulturowym bardzo istotnym elementem życia. Niestety, w tym przypadku każde kolejne danie to nowa porcja wyzwisk, oszczerstw, załamań emocjonalnych. Domownicy nie potrafią dotrzeć do dziecka. Syn, oprócz domowej opresji przywołuje w myślach także problemy związane z rówieśnikami. Przemoc, dyskryminacja i niezrozumienie są tu wszechobecne. Bije też po oczach mocne wykorzystanie symboliki charakterystycznej dla naszej kultury - jak chociażby krzyża. Wstrząsający obraz nie tylko współczesnej rodziny, ale i całego społeczeństwa.

Kino

Meksykański La casa de la memoria to z kolei ujęcie idei filmu w najczystszej postaci. Właśnie dla takich pozycji wybieram się do kina. Choć porównanie jest pewnie mocno przesadzone, to moje myśli momentalnie przywołują arcydzieło Giuseppe Tornatore Cinema Paradiso. W obu przypadkach kino stanowi pretekst do opowiadania historii. Tutaj główny

bohater to staruszek mieszkający w filmotece. Otoczony jest setkami celuloidowych taśm, będących świadectwem przeszłości. Niestety po odtworzeniu ulegają zniszczeniu. Nasz bohater ogląda kolejne produkcje, wspominając upływający czas. Przywołują one cudowne wspomnienia i pozwalają wrócić do pięknych czasów kojarzących się ze szczęściem. Cudowna laurka dla kina oraz życia.

Wspomniane szczęście to motyw przewodni filmu, który skradł moje serce. Jest nim Książę w cukierni i to nie tylko z powodu tytułu. Oczywiście jako miłośnik słodyczy byłem zachwycony oglądając parę ludzi rozmawiających w kawiarni i delektujących się słodkościami. Dyskutują o szczęściu. Rozmyślają o tym, czy można nie być szczęśliwym z pączkiem w ręku - są to myśli jakby wyjęte z mojej głowy. Oczywiście trochę trywializuję. Z czasem dyskusje podążają w coraz poważniejsze rejony, niemniej dalej zachowując przyjemny ton. Sama konkluzja niestety nie jest już tak optymistyczna. Stwierdzenie, że szczęście to same kłopoty, ma w sobie sporo prawdy. W dodatku kiedyś się skończy, a być może nigdy nie będzie go w życiu bohaterów więcej, niż w tej jednej chwili, z kremówką pod ręką. Pod błachą warstwą skryło się nadzwyczaj interesujące i zmuszające do refleksji kino.

Forma

Pod względem formy absolutnie zachwycił mnie za to No Leaders Please. Reżyser Joan C. Gratz stworzył piękną wizualnie i niezwykle wciągającą animację opartą na motywach wiersza Charlesa Bukowskiego. Wykreowane obrazy nadają słowom realne kształty. Przy okazji twórca umiejętnie i ze smakiem nawiązywał do twórczości wielu wybitnych artystów. Wariacje na temat Mona Lisy, czy prac Banksy'ego zapewne zachwycą niejednego widza. Podobnie ma się rzecz z brytyjskim The Owl and The Pussycat. W tym przypadku także mamy do czynienia z piękną grafiką. Poszczególne kadry wyglądają jak malowane pędzlem. Do tego urocza opowieść o wspólnej podróży sowy i kota, którzy są dla siebie najważniejsi.

Wśród propozycji konkursowych znalazły się również cudnie rozrywkowe produkcje. Francuskie Mondo Domono to wręcz dyskoteka kolorów i humoru. Wielobarwna satyra, wypełniona wesołą muzyką i dźwiękami pił łańcuchowych. Niepoprawna i lekko zwariowana opowieść w formie burleski o drwalach ścinających drzewa jako dekorację na pokaz mody. Na ekranie jest to jeszcze bardziej szalone niż wynika z opisu.

Alienacja

W cudowną, wręcz magiczną podróż przez meandry naszych uczuć zabiera nas za to Floor Adams. Jej Mind My Mind przywodzi na myśl genialną animację Pixara W głowie się nie mieści. Zamiast gromady sprzeczających się uczuć widzimy samotną postać pośród sterty książek i grafik. Stara się pomóc naszemu bohaterowi normalnie funkcjonować. Jest on outsiderem, nerdem zakochanym w samolotach, któremu trudno wyjść ze strefy komfortu. Nie lubi tłumów, a przebojowy brat ciągle go wyśmiewa. Oczywiście sytuacja zmienia się całkowicie, gdy spotyka uroczą dziewczynę opiekującą się kameleonami. Chłopak musi przezwyciężyć swoje lęki, zmienić podejście do życia. To jedyna szansa aby coś z tego wyszło. Ta historia autentycznie chwyta za serce. Przypadnie do gustu nie tylko miłośnikom komedii romantycznych. Jest cudownie urocza, jak nieporadność głównego bohatera.

Mom's Hair to z kolei opowieść z motywami autobiograficznymi. Widzimy małą dziewczynkę, która z powodu choroby łysieje. Z uwagi na swój wygląd jest piętnowana przez rówieśników. Jej mama o bujnych blond włosach, użycza jej własne, żeby córka czuła się lepiej. Włosy, oprócz swej zwykłej roli, stanowią swoisty symbol matczynej miłości. Chronią bohaterkę, pozwalają jej normalnie żyć oraz znaleźć szczęście. Wzrusza szczególnie moment, gdy w czasie tańca dziewczyna traci włosy. Widzimy przerażoną twarz matki, która to spostrzega, niepewność dziewczyny, ale i serdeczny i ciepły uśmiech ukochanego. Warto pamiętać, że nasi najbliżsi zawsze będą nas kochać takich, jakimi jesteśmy.

Życie

Twórcy festiwalu zamknęli tegoroczny pokaz konkursowy tematyczną klamrą, z czego nie byłem zadowolony. Ponownie przyszło mi zanurzyć się w mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Trudno jednoznacznie stwierdzić, który z bloków konkursowych budził straszniejsze emocje. Historia przedstawiona w indyjskim Amayi poruszy nie tylko kobiety. Oglądamy koszmar kobiety dotyczący obrzezania. Okrucieństwo również to motyw przewodni ukraińskiego Family Name in The Pocket. Wojna, dyktatura, władza, a między tym wszystkim kobieta uciekająca z wioski, gdzie wszyscy umarli z głodu. Niestety, mimo przebycia setek kilometrów, nie odnajduje żywych. Chcąc ratować życie własnego dziecka, zmuszona jest odesłać je pociągiem i liczyć, że ktoś się nim zajmie. A to wszystko w oparciu o prawdziwą historię. Jak wiadomo, nic nie pisze lepszych, ale też okrutniejszych scenariuszy niż życie.

O podróży w nieznane, w poszukiwaniu lepszego jutra opowiada także duńskie Song Sparrow. Mamy tu cały przekrój społeczny. Młodych i starych. Osoby o różnych kolorach skóry, różnych ras oraz kultur. Wszyscy oni, podobnie jak bohaterka wcześniejszego filmu, mają tylko jedno pragnienie - przeżyć. Widzimy, jak są przewożeni autem w strasznych warunkach. Mimo przeciwności starają się zachować optymizm i wiarę w lepsze jutro. Niestety każdy kolejny kilometr to coraz większe męczarnie i walka o dotrwanie do kresu podróży. Przeraża kontrast, gdy kamera pokazuje nam radosny świat, który jest tuż obok. Bohaterów dzielą od niego tylko drzwi furgonetki. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Na tyle daleko, że większości nie dane będzie poznać tego świata.

Na koniec przyznam, że pisanie na temat Animatora staje się nużące. Czytanie o nim być może też. Naprawdę chciałbym z całego serca móc stwierdzić, że organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania i zaserwowali nudne, schematyczne i bezwartościowe kino. "Niestety" kolejny raz otrzymałem w wielu wypadkach znakomite filmy. Część sprawiła, że się uśmiechałem, inne zmusiły do refleksji, kilka przeraziło. Oczywiście znalazło się również parę pozycji, obok których przeszedłem raczej obojętnie, ale przy tej liczbie filmów konkursowych wszystko nie mogło trafić w moje gusta. Napiszę otwarcie, że w tym momencie odczuwam smutek. Dotarło do mnie, że to koniec tegorocznej podróży do cudownego świata animacji, a na następną przyjdzie mi czekać cały rok.

Patryk Szczechowiak

  • przegląd konkursu międzynarodowego 14. MFFA Animator - Krótki metraż
  • kino Muza/online
  • 12-13.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2021