Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

ANIMATOR. Krótki komentarz do rzeczywistości

Animator to największy festiwal filmu animowanego w Polsce. Co więcej od 2017 roku posiada elitarny status kwalifikującego do Oscara. Dzięki temu zwycięzca Animatora ma znacznie łatwiejszą ścieżkę do oscarowej nominacji. Ja jak zwykle skupiłem się na pokazach filmów krótkometrażowych. Kto wie, być może wśród oglądanych filmów był taki, który zdobędzie nominację Amerykańskiej Akademii Filmowej? Uważam, że przynajmniej kilka tytułów spokojnie może zawalczyć o to wyróżnienie.

Dwójka postaci, przypominających figurki z plasteliny, siedzi przy stole. Łysy wąsaty mężczyzna patrzy niepewnie na elegancką kobietę, która sprawia wrażenie obrażonej. - grafika artykułu
"Pobre Antonio", fot. materiały dystrybutora

W tegorocznym konkursie na najlepszy międzynarodowy film krótkometrażowy wzięło udział blisko 60 tytułów z różnych zakątków świata. Prezentowały szerokie spektrum gatunkowe. Przeważał poważny ton, ale nie zabrakło też czegoś z przymrużeniem oka. Mogliśmy także podziwiać różne techniki filmowej animacji. Rysunkowa, poklatkowa, komputerowa i wiele innych. Bardzo często zastosowana technika świetnie korelowała z prezentowaną treścią, potęgując odbiór filmu.

Prezentowane w konkursie filmy poruszały mnóstwo współczesnych problemów. Temat wojny, dyskryminacji, emigracji czy ekologii to coś, czym żyjemy na co dzień. Osobny set został poświęcony rodzinie i dotykającym ją problemom. Kilkukrotnie pojawił się temat chorób psychicznych, o których obecnie mówi się coraz więcej. Na szczęście pojawiło się też kilka lżejszych propozycji. Część twórców opowiedziała nam o sobie, swoich pasjach i dniu codziennym. Wszystko to sprawia, że każdy znalazł coś dla siebie.

Trudne początki

Zaczęło się niestety mrocznie. Pierwszy film, który zobaczyłem, był mocnym obrazem o imigrantach. Szwedzka produkcja Dance my doll pokazuje współczesny problem uchodźców i biurokracji. Obserwujemy ludzi, którzy w obawie przed wojną szukali schronienia, ciężko pracowali przez lata, a nagle... wpadają w urzędową machinę. Przestają być potrzebni i stają się nielegalni. Co więcej - brak legalnych sposobów na uniknięcie deportacji, która może skończyć się dla nich śmiercią. I niestety to tylko początek.

Jednym z kolejnych obrazów był Mariupol. A Hundred Night. Przerażająca historia małej dziewczynki, która budzi się 24 lutego z powodu alarmu lotniczego i próbuje znaleźć kogoś żyjącego w płonącym mieście. Całość jest niezwykle mroczna. Na ekranie dominuje czerń, przełamywana krwistą czerwienią. Teoretycznie prosta kreska, w połączeniu z tematem i kolorystyką sprawia, że momentami jesteśmy przerażeni. Nie ma znaczenia, że ciała czy krzyże są tylko narysowane. Sam ciężar sytuacji sprawia, że czujemy przerażenie. Inspiracją do powstania tego obrazu były rysunki dziewięcioletniego chłopca, co budzi jeszcze większą grozę. Tak małe dziecko już musiało doświadczyć takiej tragedii. Ukraiński film na pewno zostanie ze mną na dłużej i sądzę, że przykuł uwagę również innych widzów.

Codzienność i pasja

Na szczęście nie tylko trauma była głównym akcentem na pokazach konkursowych. Świetną odskocznią, a jednocześnie pretekstem do zastanowienia się,byłakanadyjska animacja The Algonquin bridge. To dwuminutowy film o mężczyźnie, pędzącym na rowerze, aby zdążyć na prom. Upadek sprawia, że rozpoczyna swoje rozmyślania o tym, dlaczego w ogóle tak pędzi. Jest chaotycznie, zabawnie i bardzo szybko. Myśli bohatera przemykają przez ekran niczym kolarze w Tour de France. Kreska i aparycja rowerzysty dodają produkcji francuskiego klimatu. Film idealne pokazuje, że w pozornie małej, krótkiej formie można zmieścić bardzo dużo.Po seansie sami zaczynamy się zastanawiać, po co i dokąd tak pędzimy we współczesnym świecie.

Nie tyle formą, co treścią urzekł mnie On film w reżyserii Emmy Hough Hobbs. Mamy tu krótkometrażowy dokument rozprawiający o temacie bliskiemu każdemu miłośnikowi kina, czyli taśmie filmowej. Autorka zastanawia się, dlaczego taśma filmowa nadal tak uwodzi twórców, że chcą nadal kręcić swoje filmy w ten sposób. Jak sama przyznaje, obecnie ciężko odróżnić film kręcony tradycyjnie od tego tworzonego cyfrowo. Niemniej dla artystów, skupiających się na niuansach, te drobne różnice mają ogromne znaczenie. Mamy tu przykład dzieła stworzonego z miłości do dziesiątej muzy. Co ciekawe, dokument jest animowany cyfrowo i jak czytamy w krótkim opisie: "z miłością przeniesiony na taśmę 16 mm".

Rodzina

Bardzo mocnymi tytułami obsadzona była sekcja poświęcona rodzinie. Na dłużej zostanie ze mną obraz Rosemary A.D. (after dad). Ojciec, tuląc swoje nowo narodzone dziecko, zastanawia się, czy nie byłoby mu lepiej bez niego. Zaczyna rozmyślać, jak mogłyby się potoczyć jego dalsze losy, gdyby popełnił samobójstwo. Przerażająca perspektywa, ale ukazująca problem mierzenia się z ojcostwem, oczekiwaniami i depresją. Niby jest tu kolorowo, całość wygląda jak narysowana kredkami przez dziecko, ale waga gatunkowa i narracyjna zwyczajnie wbijają w fotel. Na szczęście po prawie 10 minutach koszmarnych rozważań, nasz bohater dochodzi do wniosku, że jego miłość jest większa od obaw i musi zmierzyć się z tym, co przyniesie przyszłość.

Oczywiście, jak już pisałem, nie samym dramatem żyje tegoroczny Animator. Pobre Antonio to animacja znacznie lżejsza, pełna czarnego humoru, która dotyka problem znany nam wszystkim od lat. Niby wiemy, czego pragniemy od życia, ale co by się stało, gdyby nasze marzenia rzeczywiście się ziściły? Przed takim dylematem staje pracujący w sortowni śmieci Antonio. Okazuje się, że za pomocą taśmy do sortowania może się pozbyć tego, co niewygodne w jego życiu, a zostawić tylko to, co chce. Jak łatwo się domyślić, początkowo jest fajnie i zabawnie. Niestety z biegiem czasu nasz bohater się zagubi i zostanie sam w pustym mieszkaniu. Zniknie rodzina, zdjęcia, meble i zostanie tylko rybka w akwarium, która wobec zaistniałej sytuacji także zapragnie odejść. Pamiętajcie, trzeba bardzo uważać czego sobie życzymy!

Polskie akcenty

Z uwagi na lokalny patriotyzm muszę wspomnieć o polskim akcencie w konkursie. Film Pawła Prewenckiego Lack porusza bardzo trudny temat straty dziecka. Na ekranie dominuje czerń i szarości. Do tego genialnie wykorzystany zostaje motyw kawy - alegoria straty. Czarna, mroczna i będąca pragnieniem naszych bohaterów filiżanka kawy nabiera niesamowitego znaczenia. Widzimy cierpienie bohaterów, gdy zabranie ich ukochanego napoju. Paniczne poszukują chociaż odrobiny. Nie ma tu dobrych zachowań, czy odpowiednich reakcji. Jedynym lekarstwem jest upływający czas i wzajemne wsparcie, ponieważ więcej kawy nie będzie. Genialnie wypadają krótkie momenty, gdy nasi bohaterowie delikatnie promienieją i spod dołującej czerni na chwilę przebijają się cieplejsze barwy. To bez wątpienia jeden z tych filmów, które zostają z nami na dłużej i zmuszają do zadumy.

Drugą rodzimą produkcją, o której pragnę wspomnieć, jest Safari Club Zuzanny Szyszak. Młoda kobieta szykuje się do wyjścia do nocnego klubu. W pewnym momencie ludzie przeistaczają się w zwierzęta. Na ekranie urzeczywistnia się powiedzenie "wyjścia na łowy". Nasza bohaterka zmienia się w panterę i zaczyna polowanie. Jest odważna, pewna siebie i pragnie zdobyć upatrzonego mężczyznę. Sytuacja komplikuje się, gdy do walki stają inne kobiety (zwierzęta). Odtrącona i pokonana traci pewność siebie i wraca do ludzkiej postaci. W drodze powrotnej zaczyna ją śledzić mężczyzna i z łowczyni staje się ona ofiarą. Groźna pantera to teraz biedna antylopa, próbująca uciec przed zagrożeniem. Reżyserka znakomicie ukazała korelację naszego świata ze światem zwierząt. Tak naprawde niczym się nie różnimy, tylko cel naszych łowów jest trochę inny niż w naturze.

Kolorowa dyskoteka

Na koniec zostawiam film, który wywarł na mnie największe wrażenie. Gdyby rozłożyć go na poszczególne części i analizować każdy aspekt osobno, to znalazłbym znacznie lepsze filmy wśród prezentowanych w konkursowych setach. Ale węgierski Amok doskonale wypada jako całość. To opowieść o mężczyźnie, który traci ukochaną i zostaje okaleczony w wypadku samochodowym. Następnie oglądamy proces jego walki z wewnętrznymi demonami. Ale jak to wygląda! Balázs Turai serwuje nam dyskotekowo-psychodeliczną podróż pełną skrzatów lub krasnali (każdy może interpretować inaczej) symbolizujących wewnętrzne problemy. Jest niezwykle kolorowo, w tle często słyszymy mocną muzykę, a gdy akcja już się rozkręci, to nie sposób jej zatrzymać. Film trwa kwadrans, ale odnosi się wrażenie, że znacznie krócej. Po seansie byłem totalnie przebodźcowany. Dostaliśmy zupełnie inne podejście do tematu traumy. Podane w zaskakującej i totalnie odjechanej formie. Kapitalne dzieło, które jest moim cichym faworytem do nagrody publiczności. Jestem bardzo ciekaw czy inni widzowie byli równie zachwyceni jak ja.

Jak pisałem wcześniej, tegoroczny międzynarodowy konkurs filmów krótkometrazowych to 60 filmowych propozycji. Nie sposób opisać wszystkich, a wiele godnych uwagi zapewne pominąłem. Jeżeli nie mieliście okazji uczestniczyć w tegorocznym Animatorze lub zwyczajnie nie udało Wam się zobaczyć wszystkiego co chcieliście - to nic straconego! Od poniedziałku rusza edycja online tegorocznego festiwalu, gdzie będzie można zobaczyć część filmów prezentowanych w edycji stacjonarnej.

PS. Wielkie brawa dla Kina Muza, które większość pokazów konkursowych zorganizowało w wyjątkowo klimatycznej sali numer 2. Nadaje się ona idealnie do tego typu wydarzeń.

Patryk Szczechowiak

  • 16. Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych Animator
  • stacjonarnie: 21-25.06
  • online: 26-30.06
  • więcej

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023