Z okołu stu zawodników biorących udział w kwalifikacjach w ośmiu miastach Polski (Bydgoszcz, Gniezno, Katowice, Kraków, Poznań, Trójmiasto, Warszawa i Wrocław) oraz poprzedzających finał eliminacjach ostatniej szansy, udział w finałowej imprezie wywalczyło sobie dwanaścioro slamerek oraz slamerów. Wszyscy oni w sobotni wieczór na scenie na zamkowym Dziedzińcu Masztalarni, stanęli do boju o tytuł mistrza Polski w slamie poetyckim.
Gdy wolontariusze rozdali członkom publiczności białe i zielone karty do głosowania (odpowiadające kolorom mikrofonów znajdujących się na scenie), rozpoczęła się pierwsza runda turnieju, w której mieli skrzyżować ze sobą mikrofony slamerzy dobrani losowo w sześć par. Każdy z nich miał do dyspozycji regulaminowe trzy minuty, aby porwać tłum. O zwycięzcy starcia decydowała publiczność, unosząc w górę odpowiednią kartkę. I tak pierwsza runda zachwyciła zebranych bogactwem różnorodności stylów i podejścia do sztuki slamu. Na scenie zobaczyliśmy twórców poważnych, nieco apatycznych, jak Aleksandra Kanar czy Kacper Kempa, wodzirejów-żartownisiów jak Kuba Węgrzyn czy Smutny Tuńczyk, nie stroniącego od absurdu i groteski Dżinna, czy stawiającego na klimat opowieści, nieco zdystansowanego Markopantaniego. Również treść i forma wystąpień nie pozwala mówić o jakiejkolwiek monotonni - mieliśmy okazję wysłuchać zarówno humorystycznych historyjek ze studenckiego życia, opowieści na wskroś fantastycznych, interesujących zabaw słownych (pełen aliteracji "szeleszczący" tekst Wieszcza Leszcza), manifestów twórczych czy głębokich tekstów dotyczących kobiecej tożsamości, jakie zaproponowały nam slamerka występująca pod pseudonimem Józek oraz ubiegłoroczna Mistrzyni, Rudka Zydel.
Złośliwie odnotować można, że nieco zbyt często w wystąpieniach uczestników pojawiały się motywy samookaleczenia, śmierci, narkotyków lub też modnych leków psychotropowych. Lecz nawet jeżeli stosowanie tych emocjonalnych klisz wypadało dość pretensjonalnie, to nie wpłynęło w sposób znaczący na odbiór całości wystąpień.
W drugiej rundzie turnieju ponowie mieli wziąć udział wszyscy zawodnicy. Tym razem pary rozlosowane zostały z uwzględnieniem ilości głosów uzyskanych przez zawodników w rundzie pierwszej, na zasadzie: "pierwszy z ostatnim".
Po przegranej w pierwszym etapie zmagań, tym razem przekonać do siebie widzów zdołał Markopantani, pokonując Kubę Węgrzyna. Chwilę później wystąpienie Aleksandry Kanar wpasowało się w gusta oceniających bardziej niż tekst Wieszcza Leszcza. Swym niecodziennym poczuciem humoru przewagę nad slamerką Józek zdobył Dżinn. Interesujący "pojedynek" stoczył także, opisujący próbę walki o tożsamość w dobie inwigilacji i iluzoryczności, zawodnik znany jako Smutny Tuńczyk z Awałsią Askrobmysz (Asiławą Szymborksą?). Publiczność zadecydowała o zwycięstwie slamerki, która otwarcie wystąpiła przeciwko utrwalonym w kulturze i krzywdzącym kanonom kobiecego piękna, odwołując się w swym tekście zarówno do Nabokova, jak i Żulczyka.
Zwycięstwo na tym etapie zmagań odnotował także Wojtek Cichoń, wieloletni uczestnik zawodów w formule spoken word, w środowisku hip-hopowym znany jako Kidd, autor wielu płyt oraz były członek zespołu Rap Addix. Jego rywalem był nieobliczalny Wojtek Gorzko, który swymi krzykami porwał jednych, a na śmierć wystraszył drugich.
Drugą rundę turnieju zakończyło wystąpienie Kacpra Kempy, który wbiegł na scenę dosłownie w ostatniej chwili, najwidoczniej przekonany, że odpadł już w rundzie pierwszej. Odpadł w drugiej, w starciu z Rudką Zydel.
Do następnego etapu Mistrzostw awansowało czworo uczestników z największą sumą zgromadzonych punktów. Po kilkuminutowej przerwie rozpoczęły się półfinały. W pierwszym starciu zmierzyli się Wojtek Cichoń oraz Aleksandra Kanar. Cichoń wygłosił poruszający utwór na temat odpowiedzialności twórcy wobec społeczeństwa, puentując, że jego zadaniem nie jest zapewnianie rozrywki, lecz głośny sprzeciw wobec krzywdy niewinnych. Jego "przeciwniczka" natomiast przedstawiła zebranym zbiór porad dotyczących przetrwania homoseksualnej kobiety w nietolerancyjnym, seksistowskim oraz pseudo-religijnym, społeczeństwie. Decyzją publiczności to Kanar przeszła do finału.
W drugim półfinale zabrzmiały dwa silne feministyczne głosy, należące do Awałsi Askrobmysz oraz Rudki Zydel. Publiczności zdecydowanie bardziej do gustu przypadło wystąpienie drugiej z nich, która w swym utworze poruszyła problem przemocy wobec kobiet i wiążącej się z nią powszechnej obojętności, wszechobecnego seksizmu i dyskryminacji.
W ostatnim starciu wieczoru naprzeciw siebie stanęły Rudka Zydel i Aleksandra Kanar. Rozpoczęła Zydel, niezwykle emocjonalnym utworem na temat terapeutycznej roli poezji, poznawania siebie samej i potrzeby bliskości. Kanar "odpowiedziała" jej, odczytując utwór przygotowany specjalnie na okoliczność finału, w którym bez skrępowania opowiadała o uczuciu do swej partnerki, relacjach z bliskimi oraz wydarzeniach z życia, które ukształtowały jej system wartości. Niewielką przewagę głosów (31:24) uzyskała Aleksandra Kanar i to ona została nową Mistrzynią Polski w Slamie Poetyckim. Prowadzący Maciej Mikulewicz wręczył jej statuetkę oraz włożył na głowę koronę ze świecącymi lampkami.
Najwięcej emocji budzi szczera - nie raz do bólu - prawda, komentuje tegoroczne zmagania prowadzący turniej Maciej Mikulewicz. Wbrew temu, co uważają niektórzy, tak naprawdę to nie showmani ze swym kontrowersyjnym humorem porywają zgromadzoną na slamach publiczność, a twórcy dzielący się z odbiorcami swym doświadczeniem zbiorowym i jednostkowym. I to oni właśnie na długo zapadają w pamięć. Tegoroczny finał udowodnił, że istnieje silna potrzeba dyskusji, również na polu artystycznym, nad drażliwym kwestiami społecznymi, takimi jak problem wykluczenia mniejszości czy trudna sytuacja kobiet w naszym kraju. - Slam to wiec demokratyczny - podsumowuje Mikulewicz.
Jacek Adamiec
- Festiwal Fabuły: finał Ogólnopolskich Mistrzostw Slamu Poetyckiego
- CK Zamek, Dziedziniec Masztalarni
- 26.05
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018