Nagrody na festiwalach w Wenecji czy Camerimage to był dopiero początek kariery filmu "The Brutalist", który stał się faworytem Złotych Globów i Oscarów. Ilustracja "american dream" w autorskiej wersji Brady'ego Corbeta przyniosła filmowi uznanie widzów i krytyki. A trzeba przyznać, że dawno już nie było takiego obrazu, o wręcz monumentalnej budowie i wymowie.
Kolejną rolę życia, po Pianiście, zagrał Adrien Brody, który zdaje się być urodzony do zagrania László Tótha - fikcyjnego żydowskiego architekta, który po przeżyciu Holokaustu na Węgrzech próbuje swojej drugiej szansy w USA. Przed okupacją był zafascynowany teoriami Bauhausu, ale po horrorze II wojny światowej staje się prorokiem brutalizmu w architekturze. Hołduje stylowi surowemu, opartemu na konstrukcjach z betonu i stali, gdzie ornament był traktowany jak zawodowe przestępstwo architekta. Do Ameryki przyjeżdża też cudem ocalała z okupacyjnego horroru jego żona Erzsébet Tóth (Felicity Jones). Początki w nowej ojczyźnie nie są łatwe dla emigrantów z Europy Środkowej. Nikt nie chce zatrudnić specyficznie postrzegającego rolę architektury projektanta z Węgier. Aż pewnego dnia Tóth spotyka ekscentrycznego milionera Van Burena (Guy Pearce), który ma plany o niespotykanej dotąd skali na wykorzystanie jego talentu do stworzenia w stylu brutalizmu nowego rozdziału w historii architektury. Relacja między artystą i mecenasem należy do szorstkich i zimnych jak beton, ulubione tworzywo brutalistów.
Przemysław Toboła
- "The Brutalist"
- reż. Brady Corbet
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025