Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Od czego zacząć, gdy opadnie kurz?

Gdyby tę książkę wydał pisarz z Polski - a nie Ukrainiec - bardzo możliwe, że wywołałby burzę. Albo, z uwagi na sytuację, nie wydałby jej wcale. Ukazuje ona bowiem w sposób karykaturalny życie polityczne i codzienne w Ukrainie po Majdanie, kilka lat przed pełnoskalową agresją Rosji. W trakcie czytania nasuwa się pytanie - gdzie kończą się satyra i sowizdrzalstwo, a zaczyna fabularyzowany reportaż?

, - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Plan naprawy Ukrainy Łesia Bełeja to zbiór humorystycznych, słodko-gorzkich miniatur literackich (opowiadań i form dramatycznych), które skupiają się na rozmaitych dysfunkcjach ukraińskiego systemu administracyjnego oraz społeczeństwa. To destylat, który bardzo szybko uderza do głowy. Bełej posługując się poetyką absurdu, ukazuje kolejne dziwactwa czyniące z Ukrainy Dziki Wschód Europy. Na pierwszym planie gości wszechobecna korupcja. Jej inkubatorem jest nadmiernie rozbudowana, a przez to i nieudolna, biurokracja. W ukazanej w książce Ukrainie płaci się za wszystko, wszystkim i to najczęściej w dolarach. Żeby załatwić cokolwiek, trzeba posmarować - policjantowi, urzędnikowi czy wykładowcy. Defraudacja pozwala się wzbogacić, a nepotyzm ma się świetnie. Każdy przekręt warto obficie podlać. Czy my to znamy? Oczywiście - choćby z naszej literatury sprzed kilku dekad, krytykującej ustrój socjalistyczny. Bo przecież nie z życia.

"Spójrzmy na nasze państwo - pisze Bełej - ono samo w sobie jest aberracją! Dewiacja towarzyszy ci od porodówki (mogą tam np. pomylić szczepionki) do pogrzebu". To kraj postawiony na obolałej, skacowanej głowie. Serwisant windy zostaje uwięziony w zepsutej windzie, antysystemowcy proszą o państwowe dotacje, policjanci wyłudzają pieniądze metodą na "wnuczka". Żeby dostać się do wojska, trzeba wymigiwać się na wszelkie sposoby. Żeby natomiast wojska uniknąć - należy zgłosić swoją gotowość do służby. Ta ostatnia kwestia, jak dobrze wiemy, uległa dezaktualizacji wraz z inwazją Putina.

Bełej pisze oczywiście też o kwestiach tożsamościowych. O przenikaniu się języków ukraińskiego i rosyjskiego oraz o próbach oczyszczania każdego z nich z naleciałości tego drugiego. Zresztą gra o rząd dusz nie toczy się wyłącznie między Ukrainą a Rosją (carską i sowiecką), choć to oczywiście główni gracze. Są przecież takie tożsamości jak rusińska czy polska, gdzieś tam drzemią galicyjskość i marzenia o Europie Zachodniej. Bełej oczywiście maksymalnie podkręca to wszystko i komplikuje dla efektu literackiego. Czytamy o wpływach litewskich, węgierskich, a nawet... szwedzkich czy chińskich. Te ostatnie doprowadziły do "estetycznej katastrofy rustykalnej", która możemy porównać wyłącznie z naszą "szyldozą". Ukraina jest zatem złożona z opozycji. Nawet na poziomie pozornie skrystalizowanej tożsamości ukraińskiej rozgrywa się konflikt między miastem a prowincją, nieustanna projekcja wzajemnych uprzedzeń.

Choć w recenzjach czy nawet samej książce znajdziemy liczne nawiązania do Kafki, mnie proza Bełeja na myśl przywodzi przede wszystkim wczesnego Mrożka, np. ze świetnego tomiku Słoń. Kupuję ten absurdalny humor i obrazowość przykładów. Bełej nie stara się być na siłę przeintelektualizowany, jest bardzo dosadny i zrozumiały. I tak na przykład w jednej historii kolejne osoby podchodzące do konfesjonału okazują się uosobieniem grzechów głównych Ukrainy. Gdzie indziej, gdy psuje się okazały napis na fasadzie budynku, zamiast "0 corruption", pozostaje po prostu: "corruption". Przedstawiani bohaterowie są zbiorami przywar. Gdyby ktoś miał wątpliwości, demaskują ich same nazwiska - Ciamajdow, Chałturenko czy Comaził. Humor językowy to oczywiście wypadkowa wrażliwości Bełeja oraz inwencji tłumaczy - Aleksandry Bruzy, Macieja Piotrowskiego i Ziemowita Szczerka.

Nie podlega dyskusji, że Bełejowi jednak o coś w tym wszystkim chodzi. Choć wielokrotnie obśmiewa różnego rodzaju plany naprawcze (jak w choćby w tytułowym Planie naprawy Ukrainy, w którym pada propozycja legalizacji korupcji), ma pełną świadomość potrzeby zrobienia porządków. A skoro od czegoś trzeba zacząć, wskazuje i nazywa bolączki. Apeluje do zbiorowego poczucia wstydu. Nie wywyższa się. Obserwacje zresztą wpływają na obserwatora - w im bliżej końca, tym wyraźniej absurd i groteską ustępują realizmowi. Jakby i on sam potrzebował naprawy. Ta twórczość to przecież też aberracja.

Plan naprawy Ukrainy ukazał się w oryginalne w 2014 roku. Nie dotyczy zatem wydarzeń minionego roku. A te przecież sprawiły, że Ukrainę będzie trzeba odbudowywać nie metaforycznie, a całkiem dosłownie. Gdy jednak umilkną działa, część problemów powróci. A celne diagnozy zawsze przyspieszają leczenie. Książki o Ukrainie takie jak ta, pozbawione retuszu, prowokacyjne, a miejscami zwyczajnie bezczelne, są ważne również dla nas. Zwłaszcza gdy wewnętrzny cenzor przestrzega nas, że jeśli o tym akurat sąsiedzie, którego w zasadzie niezbyt dobrze znamy, to albo dobrze, albo wcaIe. Bo tylko tak wypada. Dają nam szansę na lepsze zrozumienie ludzi, z którymi przyszło nam koegzystować. Tych, którzy uciekli przed wojną lub na wojnę wracają, jak również tych, którzy mimo mobilizacji postanowili zostać w Polsce. Kto wie - może nawet znajdziemy wspólne tematy do żartów?

Jacek Adamiec

  • Łeś Bełej, Plan naprawy Ukrainy
  • tłum. Aleksandra Bruzy, Maciej Piotrowski, Ziemowit Szczerek
  • Wydawnictwo Ha!art

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023