Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

SESJA FOTOGRAFICZNA. Z architekturą można mieć dobry romans

- Fotografowanie architektury jest jak umawianie się na pierwszą randkę. Idąc na spotkanie, zazwyczaj ma się oczekiwania. Pierwsze wrażenie bywa piorunujące bądź nie - mówi Anka Gregorczyk*, artystka fotograf.

. - grafika artykułu
fot. A. Gregorczyk

Inaczej fotografujesz w Polsce niż za granicą?

Sądzę, że to wynika nie tyle ze sposobu mojego fotografowania co jakości przestrzeni które fotografuję. W Polsce po II wojnie światowej przestrzeń zaczęła być bardziej funkcjonalna niż estetyczna. Za granicą była i jest tworzona inaczej. Jeśli się zmieniała, to dzięki przemyślanym planom. U nas miasta wyglądały pięknie do lat 40 XX w., ale powojenne czasy stały się ostrą krawędzią między tym co potrzebne, a tym co niezbędne. Odbudowano miasta przywracając architekturze jej funkcję, ale bez odpowiednich środków finansowych i w dość krótkim czasie, co źle wpłynęło na jakość tej przestrzeni. I właśnie tę różnicę widać na moich zdjęciach.

Wyjeżdżając szukasz tej różnicy?

Szukam tego, co sprawia mi wizualną przyjemność. Lubię przebywać w miejscach, w których czuję się po prostu dobrze. Lubię szukać w przestrzeni "konfliktów", pewnej niewyrazistości, by nauczyć się balansu pomiędzy wyobrażeniem, a tym co jest. Faktycznych konfliktów w przestrzeni mamy w Polsce wiele, ale mają one nieco inny charakter niż te spotykane np. w Skandynawii.

Pracowałaś jako planistka przestrzenna w Urzędzie, dlaczego odeszłaś?

Miałam wrażenie, że z moją wrażliwością mogę zdziałać więcej aparatem niż wyznaczając linie zabudowy i wysokość kalenicy budynków. Odeszłam, bo nie mogłam faktycznie wpływać na kształt przestrzeni miasta. Planistów mamy mało, ale jeszcze mniej mamy poczucia odpowiedzialności za to co powstaje i już powstało. Nie szanujemy przestrzeni. Moja rola była tam nieistotna.

Świadomość tego czym jest architektura i jaką pełni rolę jest dla mnie kluczowa w tym, by ją rozumieć, postrzegać i pokazywać w sposób zrozumiały dla innych. Studia z planowania przestrzennego czy obserwacja miast po których często podróżuję, pomaga mi w postrzeganiu przestrzeni na różne sposoby, na odkrywanie reguł gry, która rozgrywa się między budynkami.

Gry?

Pomiędzy człowiekiem a przestrzenią, pomiędzy człowiekiem a architekturą czy pomiędzy architektura a architekturą. Ten inny rodzaj świadomości pomaga zauważyć pewne procesy.

Mówisz o relacjach między człowiekiem a architekturą, a w Twoich fotografiach człowieka jest mało.

Przez lata architektura pełniła rolę bohatera moich zdjęć, teraz stały się nim relacje pomiędzy człowiekiem a otoczeniem. Postać na zdjęciu nie jest najważniejsza, by tę relację pokazać. Ostatnio skupiam się na fotografii dokumentalnej, pokazywaniu mechanizmów i relacji jakie wypływają z ludzkiej działalności.

Pamiętam Twoją fotografię opery w Oslo. To zdjęcie zdobyło 3 nagrodę w kategorii Fotomanipulacja w Monochrome Photography Awards 2016.

To fotomontaż który powstał z połączenia dwóch fotografii: pokazującej ludzi stojących na budynku opery oraz wzgórza Badlands w Dakocie Południowej w USA. Przestrzeń natury fotografowałam jak miasto, z zachowaniem proporcji brył, gry świateł. Pewne elementy naturalnie się ze sobą komunikowały i poczułam potrzebę połączenia tych dwóch światów - świata natury i architektury kreowanej przez człowieka. Kontakt na linii natura-architektura jest ważny.

Nie zwróciłem uwagi, że to fotomontaż.

To nadal fotografia. Taki kreacyjny dokument.

Dlaczego nie powiesz po prostu: dokument?

Dodaję tam zbyt dużo od siebie. Typowy dokument rejestruje rzeczywistość z perspektywy autora. W tej fotografii wprowadziłam jednak nieco kreacji w trakcie fotografowania. Nie tworzę zdjęć w programie graficznym, chcę przy jego użyciu jedynie pewne rzeczy podkreślić. Mówię o sobie, że jestem artystą fotografem - typowi dokumentaliści rejestrują obraz rzeczywistości przez filtr swojej wrażliwości i wiedzy. W swojej pracy daję sobie sporo swobody w tym co robię.

Skoro jesteś artystką, masz prawo zrobić kolaż?

Artysta ma prawo do wszystkiego. Nie ma w sztuce miejsca na przymus. Sztuka to forma wyrażania, jeżeli zakładamy na nią jakieś sztywne ramy, zaczyna być deklaratywna.
FIlip Springer powiedział kiedyś, że gdy fotografuje budynek to musi wejść z nim w relację.

To jak umawianie się na pierwszą randkę. Idąc na spotkanie, zazwyczaj ma się oczekiwania. Pierwsze wrażenie bywa piorunujące bądź nie. Osoba, która nie zachłyśnie się tym wrażeniem, da czas sobie i tej drugiej osobie. Z architekturą można mieć dobry romans, można dać się jej uwieść. Relacja z nią potrafi być intrygująca. Trzeba budynek obejść, poznać bliżej, zobaczyć jak się w nim funkcjonuje. Fotografia architektury powinna mieć w sobie to coś co sprawia, że patrząc na zdjęcie chce się wejść do budynku. Fotografując, staram się uchwycić idée fixe architekta, który go projektował.

Masz taką serię zdjęć z Muzeum Historii Żydów Polskich. Często tam wracałaś?

Spędziłam tam dwa dni, choć najpierw byłam tam bez aparatu. W tym przypadku chciałam to dobrze zaplanować. Wiedziałam ile będę miała czasu na zdjęcia - starałam się go maksymalnie wykorzystać. Byłam w POLIN-ie przed zrobieniem zdjęć dwukrotnie. Za drugim razem po prostu chwilę tam bezmyślnie posiedziałam. Widziałam z tego miejsca sporo zdjęć, chociaż zazwyczaj staram się nie oglądać innych fotografii przed sesją.

Żeby nie powielać?

Żeby nie mieć kliszy w głowie, która sprawi że będę szukać, czy wręcz unikać podobnych ujęć. Chcę podejść do obiektu po swojemu, ze świeżym umysłem. W  obiekcie o tak amorficznych kształtach jak POLIN trzeba zobaczyć jak się zachowuje w świetle, wyczuć pewne niuanse.
Zrobiłaś cykl - hołd dla architekta Holasa.

Przez sześć lat fotografowałam kościoły projektowane przez Aleksandra Holasa. Czas gdy powstawały był niewdzięczny, epoka komunizmu nie sprzyjała Kościołowi. Architekturę tych kościołów i tego czasu nazwałam architekturą kompromisu. Trzeba sobie uzmysłowić, że architektura powstaje po to by czemuś służyć: by w niej mieszkać, by się w niej schronić lub bronić, by zademonstrować swoją władzę czy po to by gromadzić w nim lub demonstrować wiarę. Cenię realizacje, które pozwalają poczuć się częścią wspólnoty. Stąd architektura Holasa, który odszedł od formy typowej dla obiektów sakralnych, trochę z konieczności, a trochę z możliwości jakie niosła sobą rewolucja posoborowa.

Kapłan zwrócił się w stronę wiernych

To po pierwsze, a  po drugie mógł być bliżej nich. Kościół zaczął pełnić funkcję  wspólnotową. Drobne detale w tych budynkach pozwalają czuć się bardziej razem. Chciałabym część tych kościołów sfotografować kiedy już przejdą smutny czas ocieplania i modernizacji. Te obiekty często nie mogły być wyeksponowane w dobrych i widocznych miejscach. Bywają schowane za blokami, ustawione tyłem do głównej drogi czy przechodniów.

Na ile detal jest ważny w fotografii architektury? Na ile być może kluczowy?

Wydaje mi się, że detal pełni rolę "kropki nad i". Tworzę serię fotografii "Archimetrie", która jest niekończącym się projektem szukania symetrii, pomiędzy tym co jest, a tym co sobie wyobrażam patrząc na daną bryłę. Dla mnie detal ma największe znaczenie wtedy, gdy jest uzupełnieniem pewnej całości.

Dużą rolę u Ciebie odgrywa podbudowa teoretyczna, historyczno-filozoficzna.

Staram się dowiedzieć jak obiekt oddziałuje na otoczenie i poznać przestrzeń w której jest osadzony zanim go odwiedzę - zarówno dzięki Google Maps jak i literaturze. Jak najwięcej wiedzieć przed fotografowaniem, by zdjęcia były efektem przemyśleń.

Pracujesz też jako fotograf komercyjny. Kiedy fotografia nie będzie już potrzebna? Kiedy wystarczą same wizualizacje?

Nigdy - wizualizacja jest tylko koncertem życzeń projektanta. To fotografia pokazuje, że dany obiekt istnieje. Fotoarchitektura to dla mnie etap trwający od ponad ośmiu lat. Mam nadzieję, że fotorealistyczne wizualizacje nadal będą jedynie dodatkiem do prezentowania architektury.

Katalog Ikei jest w dużej mierze oparty na wizualizacjach

Nie kupujemy marzeń z katalogu. Dużo ludzi wybiera się na spacer do Ikei by usiąść w fotelu, poczuć fakturę tkaniny i zapach drewna. A architekturę chcemy widzieć w rzeczywistości. Wizualizacja to takie małe oszustwo, fotografia bardziej osadza nas w realności. Rozmawiając z architektami o fotografowaniu sugeruję, by w wizualizacjach unikali ujęć, które są nierealne z perspektywy fotografa. Fotografia ma tę przewagę nad renderem, że pokazuje to, co istnieje.
Próbujesz stworzyć spójną opowieść o świecie?

To dla mnie ciągle fascynacja przestrzenią, oswajanie miejsc. Zaintrygowały mnie małe kluby sportowe, miejsca wykreowane w surowych warunkach, jak mała siłownia na tyle remizy strażackiej, gdzie za błękitną płachtą z polipropylenu jest kompletnie inny świat. Ciekawią mnie zamknięte społeczności, ale i ludzie z pasją, która jest dla nich całym światem. Taką grupą byli młodzi ciężarowcy LKS Budowlani w Nowym Tomyślu. Odwiedzałam ich kluby robiąc projekt na który otrzymałam stypendium. Mam wrażenie, że to właśnie małe społeczności kreują prawdziwą przestrzeń, dlatego staram się poświęcać im coraz więcej uwagi. Człowiek zaczął wpływać na świat mocniej niż świat na człowieka, staram się to zrozumieć, przetrawić po swojemu i jak najciekawiej o tym opowiedzieć.

rozmawiał Adam Jastrzębowski

*Anka Gregorczyk - artystka fotograf, planistka przestrzenna, członek ZPAF i SARP. Inicjatorka i prezes Stowarzyszenia FOTSPOT. Wspólnie z Łukaszem Szamałkiem od 2009 r. tworzy duet fotograficzny Fotoarchitektura.

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018