Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Prezenty bez wstążeczki

Miś Ziemniak, maskotka Międzynarodowego Festiwalu Sztuki dla Najnajmłodszych Sztuka Szuka Malucha, którego kolejna edycja rozpocznie się 4 lipca w Scenie Wspólnej, zawdzięcza im swoje imię. Z Olgą i Michałem Kromuszczyńskimi rozmawia Maria Maczuga.

. - grafika artykułu
Olga, Ewa, Wojtek i Michał Kromuszczyńscy, fot. M. Zakrzewski

Ile lat miały Wasze dzieci, kiedy pierwszy raz uczestniczyliście z nimi w festiwalu?

Olga Kromuszczyńska: Ewa pierwszy raz w teatrze była, gdy miała półtora roku (w 2012 r.), a podczas festiwalu Sztuka Szuka Malucha niewiele więcej. Bardzo obawiałam się jej reakcji. Większość spektaklu nie patrzyłam na to, co robią aktorki, lecz obserwowałam córkę. Z każdym kolejnym spektaklem było łatwiej. Wojtek miał dwa lata w zeszłym roku na festiwalu.

Co Waszym zdaniem malutkiemu dziecku daje kontakt ze sztuką?

Michał Kromuszczyński: Oderwanie od codzienności.
O.K.: Coś więcej. Dzieci jeszcze nie oceniają, że lubią kino, a teatru nie.  Im więcej różnych rzeczy zobaczą, tym bardziej będą otwarte. Każdy pobyt na dobrze zrealizowanym filmie, spektaklu, koncercie to jest taki prezencik, który nie ma wstążeczki, ale cieszy.

Na jakie propozycje z festiwalowego repertuaru decydujecie się najczęściej?

M.K.: Zdaję się całkowicie na żonę.
O.K.: Mąż uczestniczy z dziećmi w wydarzeniach i nawet mu się podobają, ale to ja decyduję, na co się wybierzemy. Wojtek jest jeszcze maluszkiem, więc na festiwal Sztuka Szuka Malucha zabieram go "na siłę", chociaż się nie opiera. W tym roku skorzystamy z większej ilości atrakcji. Córka już samodzielnie czyta i sama wybiera. Zwykle są to koncerty, spektakle z muzyką albo filmy.

Sztuka Szuka Malucha jest festiwalem międzynarodowym. Dorośli często się obawiają bariery kulturowej i językowej. Czy zwracacie uwagę, skąd pochodzą twórcy wydarzeń?

O.K.: Częściej wybieram wydarzenia zagraniczne niż polskie. Spoglądam na program, oglądam trailery. Kieruję się intuicją. Idziemy na to, co uważam, że będzie atrakcyjne dla dzieci i dla nas. Wybory okazywały się trafne, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się wyjść w trakcie wydarzenia. Podczas tegorocznej edycji też obejrzymy dwa zagraniczne spektakle. Skoro dzieci nie mają z tym problemu, to czemu ja miałabym mieć?

Ewa już wyrosła z festiwalu?

O.K.: Niby tak, ma 7 lat i sporo widziała, ale w zeszłym roku jeszcze zabrałam ją na koncert. Jeśli tym razem będzie miała ochotę coś zobaczyć, to pójdziemy. Nie, nie planuję, że zostanie artystką czy krytykiem. Niech sobie chodzi i mówi "podobało mi się".

Jak wygląda Wasz festiwalowy dzień?

O.K.: Tutaj zawsze dużo się dzieje. Przychodzimy na kilka godzin. Jak byłyśmy same z Ewą, to miałyśmy tak poukładany dzień, że zaczynałyśmy od spektaklu, a kolejne wydarzenia planowałyśmy w dwugodzinnych odstępach. Byłyśmy tu od rana do wieczora, przechodząc z jednego miejsca na drugie i korzystając ze wszystkich zabaw, które zapewniali animatorzy.

Czym różni się zabawa w domu od tej na festiwalu?

O.K.: Nie nudzę się. W domu, gdy powtarzają się te same scenariusze zabaw, to się zdarza. Wyjście jest interesujące nie tylko ze względu na to, że obserwuję reakcje dzieci, ale też sprawia mi przyjemność to, co oglądam.

Inspirujecie się zabawami, w których uczestniczycie podczas festiwalu?

O.K.: Ewa zawsze. Po spektaklu odgrywa konkretne role. Po koncercie śpiewa. Później próbują wspólnie z koleżankami i różnie to wychodzi, bo nie każda z nich widziała zdarzenie.

Niektóre maluszki reagują płaczem na ciemność. Czy Ewie lub Wojtkowi także się to zdarzyło?

O.K.: Nie. Jak jesteśmy w pobliżu dzieci, to wygaszone światło nie stanowi problemu. W 2013 roku były dwa spektakle rozgrywające się w ciemności. On-Off La Baracca - Testoni Ragazzi z Włoch Ewa obejrzała z zainteresowaniem. Alfredo Zinola & Felipe González z Niemiec prezentowali Primo. Pośrodku pogrążonej w ciemnościach sali stał basen z okienkami dookoła, przez które maluszki obserwowały wodne przedstawienie. Stresu nie było, ale pojawił się żal, bo po spektaklu nic więcej się nie wydarzyło. Zwykle można się pobawić, a tym razem artyści mieli koncepcję, żeby wyjść w ciszy. Ewie trudno się było pogodzić z tym, że spektakl tak nagle się skończył.

Jakie emocje zwykle towarzyszą dzieciom?

M.K.: Radość.

O.K.: I jeden procent stresu, gdy pojawia się coś zaskakującego, ale to nie strach, a zaledwie niepokój. Dominuje ekscytacja. Drogę na Scenę Wspólną dzieci przemierzają w podskokach. Oczekiwanie w foyer z biletami w dłoni budzi napięcie.

Rodzice również zostają mocno zaangażowani w festiwalowe wydarzenia. Czy wchodząc w interakcje z artystami oraz uczestnikami, nie czujecie skrępowania?

O.K.: Takie sytuacje pomagają mi w pokonywaniu nieśmiałości czy zawstydzenia. Uczę się cały czas z dziećmi i od dzieci. Zanurzam się z nimi w świat muzyki, plastyki, teatru. Krępowały mnie momenty, gdy wydawało mi się, że Wojtek zbyt głośno się zachowuje. Nie zaburzał przebiegu spektaklu, nie przeszkadzał dzieciom, opiekunom czy organizatorom. Sama musiałam siebie przekonać, że jest to zgodne z panującymi zasadami.

Jakie wydarzenia najbardziej zapadły Wam w pamięć?

M.K.: Spektakl w basenie (Primo).
O.K.: Tak. Podczas przedstawienia panowała cisza, a Ewa się wierciła, chłopiec obok niej także był ruchliwy, więc się nakręcali nawzajem. Natomiast sztuka działała wyciszająco. Mnie i córce przypadł do gustu spektakl Smakułyki Teatru Poddańczego z Olsztyna. Mąż go nie widział. Dzieci mieszały składniki i wyrabiały ciasto. Podczas festiwalu Sztuka Szuka Malucha nie było niczego, co by się nam nie podobało.

rozmawiała Maria Maczuga

  • 11. Międzynarodowy Festiwal Sztuki dla Najnajmłodszych Sztuka Szuka Malucha
  • 4-9.07
  • Scena Wspólna
  • organizatorzy: Art Fraction Foundation i Centrum Sztuki Dziecka