Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

MALTA FESTIVAL. Od artysty nie oczekuję informacji

Rozmowa z Timem Etchellsem, kuratorem Idiomu "Nowy Ład Światowy" na Malta Festival Poznań.

. - grafika artykułu
Fot. Goncalo F. Santos

Czym przyciągnął Pana Malta Festival Poznań?

Poznański festiwal cieszy się międzynarodową sławą i dobrą opinią, a trwający od kilku lat program Idiomu to świetna okazja do spotkań z innymi artystami. Lubię angażować się w takie działania, ponieważ zwykle twórca ogranicza się do swojej pracy i raczej obserwuje innych, niż z nimi współpracuje. Zebranie różnych twórców i ścisła kuratorska współpraca to nowe, interesujące doświadczenie, a wielu artystów zajmujących się sztukami performatywnymi zna i ceni Malta Festival, więc chętnie przyjęli zaproszenia.

To już 25. edycja festiwalu, który co roku nieco się zmienia. Jak podoba się Panu jego obecna formuła?

Niezmiernie ciekawy jest pomysł włączenia do festiwalu Idiomu. Dzięki temu możemy przyjrzeć się bliżej jednemu zagadnieniu i zanalizować je głębiej, nie zapominając jednocześnie o szerszej publiczności, która być może woli pozostałe części programu, funkcjonujące w przestrzeni miejskiej. Skupiamy się na szczególe, a jednocześnie nie zapominamy o ogóle - to duże osiągnięcie Malty.

Jakiej publiczności Pan się spodziewa?

Powiedziano mi, że tutejsza publiczność jest młodsza niż na przykład w Warszawie czy na innych znanych mi festiwalach, w Wiedniu lub Berlinie. Nie byłem tu wcześniej, ale wygląda na to, że w Poznaniu młodzi ludzie są bardziej otwarci na sztuki performatywne. Jestem bardzo ciekaw, jak zareagują na poruszane zagadnienia.

Skąd pomysł na Idiom Nowy Ład Światowy?

Pomysł wyszedł od organizatorów festiwalu, ale od razu przypadł mi do gustu, bo to dobry temat do ułożenia festiwalowego programu i można go rozumieć na kilka sposobów. Z jednej strony przyszła mi na myśl szeroka perspektywa polityczno-ekonomiczno-technologicznej rzeczywistości, w której żyjemy ostatnie trzydzieści lat. Temat globalizacji oraz społecznych transformacji mnie osobiście bardzo pociąga i sądzę, że przemawia też do innych. Z drugiej strony zacząłem rozważać sposób, w jaki sztuka i artyści zapraszają nas, byśmy spojrzeli inaczej na świat. Poprzez nowy ład rozumiem zatem również nowe spojrzenie na współczesne wydarzenia, przemiany i rzeczywistość. Moim zdaniem to jedna z najbardziej wartościowych ról sztuki. Od artysty nie oczekuję informacji, które na co dzień i tak nas zalewają, ale różnych sposobów ich przetwarzania oraz przyswajania.

Artyści zaproszeni do Idiomu mówią raczej o przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości?

O wszystkim po trochu. Jest kilka projektów, które próbują na nowo zmierzyć się z doświadczeniem przeszłości. Na przykład chorwacka artystka Vlatka Horvat przygotowuje projekt rzucający nowe światło na dziedzictwo byłej Jugosławii, zbierając kobiety, które tam dorastały, a teraz mierzą się ze spuścizną kraju, który już nie istnieje. Dotyka zatem zarówno problemu historycznej przeszłości, jak i bardzo współczesnego, dzisiejszego doświadczenia kobiet wychowanych w dawnym komunistycznym kraju, zmuszonych do funkcjonowania w zupełnie innym, nowym świecie. Analizując przeszłość, możemy stawiać pytania o to, gdzie znajdujemy się obecnie i dokąd zmierzamy.

Tego typu sztuki są krytyczne wobec zmian?

Projekt Vlatki Horvat zmienia się za każdym razem, ponieważ zawsze zaprasza do udziału inne kobiety. Widziałem go w Londynie i w Brukseli, a za każdym razem była to mieszanka różnorodnych opinii, wspomnień i refleksji dotyczących teraźniejszości. Wydaje mi się, że mieszkańcy byłej Jugosławii wiele stracili. Świat, który pamiętają, został zastąpiony przez bardzo brutalny kapitalizm - wiele naturalnych zasobów oraz przedsiębiorstw rozprzedano zagranicznym inwestorom, szaleje korupcja. To skłania do refleksji, czy transformacja rzeczywiście była korzystna. Rozmawiając ze znajomymi z Europy Wschodniej, zawsze zastanawiam się nad bilansem zysków i strat. Mam wrażenie, że Polska była w nieco lepszej sytuacji niż kraje byłej Jugosławii, ale zdaję sobie sprawę, że odbiór pracy Vlatki Horvat może być tu zupełnie inny niż na Zachodzie. Liczę, że wywiąże się z tego interesująca dyskusja.

Takie projekty mają nas zachęcać do działania? Wierzy Pan w interwencyjną rolę sztuki?

Myślę, że sztuka zawsze powinna mieć interwencyjny charakter. W artystach, których wybrałem, pociąga mnie właśnie to, że są wymagający wobec odbiorcy. Nie dlatego, że wciągają publiczność do interakcji w czasie przedstawienia, ale angażują wyobraźnię, myślenie, zmuszają do łączenia faktów. Nie pozwalają nam tylko siedzieć i patrzeć, ale prowokują i stawiają trudne pytania.

Zdecydował się Pan na współpracę z polskimi artystami?

Nie, moim zadaniem w ramach kuratorskiej pracy nad Idiomem jest przede wszystkim zaproszenie nieznanych tu dotąd artystów. Dzięki formule festiwalu zostają oni umieszczeni w lokalnym kontekście i ciekawie jest obserwować efekty takiego zderzenia. Starałem się wybierać nie tylko artystów z Zachodu, ale także z Chorwacji, Izraela, Libanu, aby zebrać zupełnie odmienne punkty widzenia z całego świata i zaprosić je do dialogu właśnie tutaj, w Polsce.

Jakie prace własne zdecydował się Pan zaprezentować?

Wybrałem Tomorrow's Parties mojej grupy Forced Entertainment, czyli spektakl, w którym dwoje aktorów na scenie opowiada o alternatywnych wizjach przyszłości. To bardzo prosty pomysł, ale każe nam się zastanowić nad tym, co może nas czekać - niektóre wizje są bardzo pesymistyczne i dystopijne, inne utopijne lub absurdalne czy nawet niemożliwe do wyobrażenia. Ta rozmowa uświadamia również, jak istotne są nasze wyobrażenia i opowieści, którymi opisujemy przyszłość. Oprócz spektakli zrobimy także neon i umieścimy go na Starej Rzeźni: dwa ogromne słowa Never Sleep [Nigdy nie śpij]. To hasło ma dla mnie podwójne znaczenie. Z jednej strony myślę o agresywnym kapitalizmie, który wpycha się we wszystkie sfery naszego życia i obraca je w pieniądz - ten ogromny, wszechogarniający światowy mechanizm sprawia, że nigdy nie zaznajemy spokoju. Z drugiej strony hasło to jest wezwaniem, wręcz rozkazem do tego, byśmy byli uważni. Jeśli chcemy rozumieć postępujące zmiany i krytycznie myśleć o współczesnym świecie, musimy być czujni, inaczej coś prześpimy. Już od pewnego czasu tworzę neony, a Poznań, ze względu na swoją neonową tradycję, jest moim zdaniem idealnym miejscem na taką instalację.

A jak się Panu podoba w Poznaniu?

Odwiedziłem już Poznań w 1989 roku, kiedy robiliśmy krótką trasę po Polsce. Niewiele pamiętam z tamtego wyjazdu, ale odnalazłem niedawno gruby plik zdjęć i muszę przyznać, że teraz miasto wygląda zupełnie inaczej. Nie miałem jeszcze okazji dobrze go poznać, ale będzie na to dużo czasu podczas festiwalu. Zapowiada się interesująco.

Rozmawiała Anna Rogulska

Tim Etchells pochodzi z Wielkiej Brytanii, gdzie od 1984 roku prowadzi grupę artystyczną Forced Entertainment. Zajmuje się sztukami performatywnymi, jest reżyserem, pisarzem, twórcą neonów oraz projektów wideo. Na tegorocznym festiwalu przedstawi dwa spektakle swojego zespołu: The Notebook i Tomorrow's Parties.