Kultura w Poznaniu

Rozmowy

opublikowano:

Dla lalek szyje się łatwiej niż dla ludzi

- Oglądam kostium w domu, na ekranie komputera i potem idę do budowlanego. Dotykam i oceniam - to za twarde, to za miękkie, to się gnie, to kruszy... Dużym plusem przy odtwarzaniu strojów Amidali jest to, że były na wielu wystawach i pokazach mody. Powstało mnóstwo zdjęć i o wiele łatwiej jest coś podejrzeć - zdradza Aldona Talarczyk*, autorka strojów Padmé Amidali, filmowej postaci z serii Gwiezdne Wojny, które będzie można obejrzeć na tegorocznym Festiwalu Pyrkon.

. - grafika artykułu
fot. archiwum prywatne

Który strój był tym pierwszym?

Pierwszą kreacją, która wpadła mi w oko była ta określana mianem Parade Gown, suknia z wielkim parasolem z końcówki Mrocznego Widma.

Czy Ty w ogóle interesujesz się Gwiezdnymi Wojnami?

Zawsze interesowała mnie historia ubioru oraz kostiumy filmowe. Szukając ciekawego projektu na konkurs na Pyrkon trafiłam na Amidalę... i przepadłam, ponieważ suknie Padmé stworzono czerpiąc pełnymi garściami z różnych kultur. Łączą wszystko to, co uwielbiam. Zanim Trisha Biggar (projektantka strojów do Mrocznego Widma, Ataku Klonów i Zemsty Sithów) ruszyła z produkcją, wykonała ogromną pracę, zbierając materiały oraz inspiracje. Mimo to nie jestem szaloną fanką filmów, nie mam wielkich plakatów na ścianach, blasterów i mieczy świetlnych w szufladach. Nie obejrzałam nawet wszystkich części Star Wars.

Czujesz się cosplayerką?

Nie, nie identyfikuję się z tym środowiskiem. Od samego początku nie chciałam jak typowy cosplayer, mieć trochę tego, trochę tamtego. Wtedy jedne kostiumy kończyłyby jako podstawy następnych. A tak mam spójną kolekcję dopracowanych ośmiu modeli i mogę je pokazywać. Są z pierwszej i drugiej części sagi, ponieważ w trzeciej Padmé była już w ciąży, a ja nie chciałam zakładać sztucznego brzucha.

Stroje Amidali powstają tylko na potrzeby wystaw podczas Pyrkonu?

Szyję je właściwie dla siebie. Tworzę swoją prywatną kolekcję, a robię to, ponieważ są po prostu trudne do wykonania i to jest wyzwanie. Jestem po technikum odzieżowym, do którego poszłam z miłości do krawiectwa. Od zawsze lubiłam szyć, przez pewien czas zawodowo zajmowałam się ozdabianiem i wykańczaniem kreacji ślubnych. Odtwarzanie tych kostiumów to również pewna odskocznia - można uszyć coś ciekawego, a nie praktycznego, jak kolejny żakiet lub spodnie.

Na wystawie pokażesz wszystkie osiem strojów. Który z nich był dla Ciebie najtrudniejszy w przygotowaniu?

Czerwony, z wystąpienia w senacie, kiedy Padmé udziela votum nieufności. Faktycznie dał mi popalić finansowo i czasowo. W nakryciu głowy nadal brakuje 3 detali, ale jest to na tyle skomplikowany element, że nikt tego nawet nie zauważa.

Czyli wiesz to tylko Ty?

Tak i trochę mi z tym źle, że to jest niedokończone. Jestem specem od szycia, ozdabiania, od koralików, piórek i akcesoriów do włosów. A tutaj trzeba czasami robić w piance EVA i Worbli, czego nie lubię.

Z czego zrobiłaś to nakrycie głowy?

Kształt uformowałam z pianki EVA, szablon obszyłam rajstopami i wypchałam całość watoliną, by uzyskać obły kształt. A te wiszące elementy przy głowie zrobione są z piankowej otuliny termoizolacyjnej. Do tego włosy na warkoczyki i treski, by wszystko wyglądało bardziej naturalnie.

Po prostu patrzysz na strój Padmé i mówisz: "Już wiem, tutaj muszę użyć pianki izolacyjnej"?

Oglądam kostium w domu na ekranie komputera, potem idę do sklepu budowlanego. Dotykam i oceniam - to za twarde, to za miękkie, to się gnie, to kruszy... Dużym plusem przy odtwarzaniu strojów Amidali jest to, że one były na wielu wystawach i pokazach mody. Powstało mnóstwo zdjęć i o wiele łatwiej jest coś podejrzeć. Dysponując wiedzą krawiecką jestem w stanie spojrzeć i powiedzieć, co może być ukryte w środku.

W którym stroju sama wystąpisz na Pyrkonie?

Dla siebie szyję strój Królewny Śnieżki, ale taki historyzujący, z utrzymaniem koloru i fasonu disneyowskiego. Chcę oddać klimat epoki, a Królewna Śnieżka to ludowa baśń niemiecka, która może mieć swoje kostiumowe odniesienie w późnym średniowieczu.

Wszystkie Twoje prace są utrzymane w klimacie księżniczek. Zarówno Padmé jak i Królowa Śnieżka, czy też - będące drugą częścią wystawy - stroje dla lalek Dollfie.

Tak, w moich pracach zdecydowanie uwidacznia się moja wewnętrzna księżniczka. Ewentualnie garderobiana księżniczki.

Czy lalki to dobre określenie dla Dollfie? Bo to słowo kojarzy się trochę dziecinnie, infantylnie.

Ten typ lalek to produkt azjatyckiej popkultury. W rezultacie, nie mamy tutaj do czynienia z lalką jaką znamy - winylową, ubraną na różowo, przeznaczoną dla dziecka. Bliżej im do kolekcjonerskich lalek porcelanowych. Produkcję Super Dollfie zapoczątkowała japońska firma Volks. Jeden z rzeźbiarzy, Akihiro Enki, postanowił w prezencie urodzinowym dla swojej żony zrobić lalkę. Okazało się, że bardzo dużo dorosłych klientów chciałoby mieć taką. Był 1998 rok, a Super Dollfie bardzo szybko przypadły do gustu kolekcjonerom - szczególnie tym hołdującym popularnej w Japonii modzie loliciej. Lalka ubrana w wyszukaną, koronkową sukienkę, stanowiła doskonałe uzupełnienie charakteryzacji właściciela lub właścicielki.

Dla wielu osób lalki Dollfie to coś więcej niż zabawki. A dla Ciebie? Jesteś z nimi związana emocjonalnie?

Nie byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś je celowo zniszczył, ale też nie rozmawiam z nimi i nie myślę o nich w kategoriach "ludzkich". Nie robię im herbatki i nie kładę wieczorem spać. Czasami tylko przeglądam swoje stare zdjęcia na Flickr i z nostalgią przypominam sobie, które lalki wcześniej miałam. Są dla mnie takimi manekinami, małymi modelkami do ubierania. Realizuję dzięki nim własne projekty krawieckie. Lalka nie narzeka, lalka wszystko zniesie. Lalki nie ciśnie, nie drapie, nie ciągnie się, nie wygląda w tym grubo. Dla lalek szyje się łatwiej niż dla ludzi.

Skoro są dla Ciebie manekinami, dlaczego akurat Dollfie, a nie chociażby bardziej popularna i łatwiej dostępna Barbie?

Ze względu na estetykę i możliwość dowolnego ucharakteryzowania. Barbie jest typowo hollywoodzka, krzykliwie amerykańska, to super laska z super ciałem. A moje lalki to zwykłe dziewczyny - z piegami, warkoczykami, o zamyślonym spojrzeniu. Nie są tak smukłe jak Barbie, mają normalną talię, biodra, mniejszy lub większy biust, większą głowę. To bardziej trafia w moje poczucie estetyki. Co ciekawe, dla niektórych są zbyt realistyczne, a nawet przerażające. Wszystkiemu winne są zapewne oczy, które zdają się niekiedy śledzić nasze ruchy.

Jak je znalazłaś?

To było typowe scrollowanie, zgubienie się w internecie. Trafiły do mnie ich urocze buzie, taka stylistyka wprost z mangi. A ponieważ jestem z pokolenia, którego dzieciństwo przypadało na lata 90., nieobce mi były Czarodziejka z Księżyca, Generał Daimos, Dragon Ball czy też magazyn "Kawaii". Nie mogłam przejść obok Dollfie obojętnie.

Gdy przyszła pierwsza lalka, od razu wiedziałaś że będziesz szyła księżniczki?

Najpierw spróbowałam sił w takich typowo azjatyckich, "kimonowatych" klimatach. Następnie garderobę uzupełniły lalkowe casuale. Dopiero później zaczęłam tworzyć bogato zdobione, koronkowe sukienki, zamieniając moje lalki w księżniczki. Nie jest to trudne, ponieważ modele które posiadam, raczej niczym szczególnym się nie wyróżniają. Mają neutralne makijaże i największe szaleństwo to w ich przypadku czasami... różowe włosy. Bardzo możliwe, że dzisiejsza młodzież określiłaby je mianem "najrandomniejszych randomów".

Nie korci Cię, by zrobić jedną taką z pazurem?

Nie, ponieważ będzie mi narzucać co mam dla niej szyć. A to ja mówię co będą nosić, a czego nie.

Wzorujesz się na czymś szyjąc dla lalek?

Nie lubię się wzorować na konkretnych inspiracjach, nie chcę plagiatować. To nie idzie w parze z moim podejściem do szycia. Kostiumy Star Wars są odtwórcze, ponieważ takie muszą być. Za to przy lalkach wszystko jest moje. Ja projektuję, dobieram dodatki, ustalam kolory i to ja jestem dyktatorem tej swojej małej mody.

Są na niej metki?

Tak, takie małe meteczki z inicjałami.

Czujesz się artystką?

Ciężko powiedzieć. Lubię robić rzeczy miłe dla oka. Projektować, komponować, ale też nie przesadzać. Prawdziwi artyści z pewnością powiedzieli by, że moje prace są kliszami, że są kiczowate. Nie czuję się też typowym rzemieślnikiem, ponieważ krawcowa pracuje dla ludzi - a ja tego nie robię. Ja najzwyczajniej w świecie nieustannie poszukuję sposobu na zadowolenie mojego własnego poczucia estetyki.

Czyli jednak artystka. A co masz wpisane na Facebooku? Bo to zdaje się Twój główny kanał komunikacji.

Chyba "projektant mody", głównie z racji ograniczonego wyboru kategorii. Inną był "artysta estradowy", ale ja jestem raczej nerdem szycia, nie lubię się pokazywać. Ewentualnie w strojach Amidali, ukryta za kilogramami tkanin oraz białym makijażem.

rozmawiał Adam Jastrzębowski

*Aldona Talarczyk - Technik Technologii Odzieży, magister Językoznawstwa i copywriter. Od prawie dziesięciu lat zbiera lalki Dollfie (Asian Ball-Jointed Dolls) i realizuje dzięki nim swoją pasję do szycia. Od pięciu lat tworzy również własną kolekcję kostiumów z Gwiezdnych Wojen, starając się jak najdokładniej odwzorować filmowe oryginały.

  • Aldona Talarczyk - wystawa w strefie Fantasium Creatium podczas festiwalu Pyrkon
  • 18-20.05
  • MTP
  • bilety: 3-dniowy 119 zł, 1-dniowe: piątek 49 zł, sobota 69 zł, niedziela 29 zł, ulgowe dla dzieci 6-12 lat: piątek 25 zł, sobota 35 zł, niedziela 20 zł, dzieci poniżej 6 lat wstęp bezpłatny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018