Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Zaproszeni do raju

"Przed kim mają oni [artyści i intelektualiści] chronić swoją wewnętrzną wolność i niezależność? Przed ludźmi? Dziś konieczne jest coś przeciwnego - najszersza prawdziwa współpraca i szczera służba dla ogółu. Oni nie mogą bać się spotkania z innymi klasami społecznymi i wyjścia do nich, by ich uświadamiać" - grzmiał Klement Gottwald, prezydent Czechosłowacji i lider Komunistycznej Partii Czechosłowacji podczas Kongresu Kultury Narodowej, który odbył się kilka miesięcy po tzw. praskim zamachu stanu 1948 roku, kiedy to pełna władza w Czechosłowacji przejęta została przez komunistów. Jak na reorganizację życia artystycznego w komunistycznej Czechosłowacji zareagowali sami twórcy?

. - grafika artykułu
fot. Maciej Kaczyński/ CK Zamek

Do momentu zwołania kongresu wielu artystów dobrowolnie dołączało w poczet członków Komunistycznej Partii Czechosłowacji istniejącej od 1921 roku, równocześnie zachowując pełną swobodę artystycznego wyrazu, zerkając na Zachód i w bardzo dużym stopniu kierując się ku abstrakcji. Podsumowując: twórcy nie przyjmowali żadnych odgórnie narzuconych przez władzę zasad, wedle których ich sztuka miałaby zostać wprzęgnięta w realizację jakichkolwiek propagandowych i politycznych celów. Dopiero kongres wyznaczył nową rolę dla intelektualistów i artystów. Od tej chwili włączeni zostali oni do nowego systemu, a ich praca miała się przysłużyć socjalistycznej demokracji. Recz jasna w tej nowej, zreorganizowanej rzeczywistości nie odnaleźli się wszyscy. Wielu artystów i wiele działań o charakterze artystycznym spotykało się z cenzurą władzy lub zupełnym niebytem na oficjalnej arenie kulturalnej.

Twórczy bunt

Rok 1956 w Czechosłowacji, podobnie zresztą jak w Polsce, przyniósł pewną - dość pozorną - zmianę i otwarcie na formy dotąd zakazane. W dalszym ciągu wyraźny był jednak podział na twórców, którzy w tym duchu tworzyli za pozwoleniem władz komunistycznych i tych, którzy funkcjonowali na marginesie głównego nurtu, nie włączając się w projekty realizowane za zgodą czy z inicjatywy władz. Nie poddawali się jednak, tworząc i prezentując swoje prace na wystawach organizowanych wbrew państwowym zakazom. Pewnego rodzaju azylem dla takich artystów była niewielka wioska Sowiniec, gdzie Jindřich Štreit - fotograf, pedagog, kurator i w końcu dyspozytor państwowego gospodarstwa - założył niewielką galerię. W okresie do 1974 do 1989 roku w zaadaptowanej do tych celów dawnej szkole odbyło się ponad sześćdziesiąt wystaw, którym nierzadko towarzyszyły inne inicjatywy kulturalne. Sam artysta kolekcjonował przez lata prace innych twórców. Wybrane dzieła z jego zbioru zaprezentowane zostały w Centrum Kultury Zamek na wystawie zatytułowanej "Poza miastem! Sowiniec jako nieoficjalne centrum czechosłowackiej kultury 1974-1989", której kuratorką jest Štěpánka Bieleszova.

Tytuł wystawy jest jednak nieco mylący. Na ekspozycji znajdują się bowiem także prace powstałe w latach 40. i po 2000 roku. Wydaje się jednak, że prezentacji prac stworzonych w takich ramach czasowych i brakowi chronologii w ich rozmieszczeniu przyświecała mimo wszystko pewna idea. Rozumieć to można jako przekonanie o ponadczasowości wolności twórczej i form, które stasowane były zarówno w latach 60. czy 70., jak i później. Kolekcja daje pojęcie o technikach stosowanych przez twórców oraz kierunkach, którymi chętnie podążali. W kontekście tytułu wystawy ciekawe interpretacje nasuwa wykorzystany do jej promocji kolaż pt. Wygnani z raju autorstwa Jiříego Kolářa, gdzie fragment obrazu Masaccia umieszczono na tle nadmorskiego krajobrazu. Na krawędzi wycinka dzieła znajduje się widok na potężny zamek. Czyżby tytułowymi wygnanymi byli artyści znajdujący się poza systemem? A może, biorąc pod uwagę, że praca powstała w 1992 roku, czyli w roku rozpadu Czechosłowacji i samorozwiązaniu Komunistycznej Partii Czechosłowacji, wygnanymi są raczej dawni przedstawiciele opresyjnego aparatu państwa? Prawdopodobne wydaje się też, że te ograniczenia i zakazy, jakie władza stosowała wobec artystów, otworzyły im możliwość wykazania twórczego buntu przeciwko cenzurze, co objawiało się wspomnianą różnorodnością. Kiedy nadeszła upragniona swoboda być może coś utracili? Takich niedomówień na wystawie jest zdecydowanie więcej.

Poza systemem, poza czasem

Ekspozycję podzielono na kilka części, oddzielonych od siebie krótkimi informacjami o ciekawszych zjawiskach występujących w Czechosłowacji czasu komunizmu i wydarzeniach, które odcisnęły się piętnem na czechosłowackim życiu artystycznym. Trudno jednak bezsprzecznie uznać je za granice, otwierające kolejny, odpowiednio do nich dopasowany zbiór prac. "Granice" te są bowiem bardzo płynne - wybrane prace pasować mogą do różnych rozdziałów. Kolejny więc raz można dostrzec zamysł wykraczania poza bariery i schematy, wymykanie się artystów uciekających przed zaszufladkowaniem. Najciekawsze zjawiska, które naznaczyły czechosłowacką sztukę i zarazem rozdziały, to: "Czeska groteska", "Sfera snu", "Czecho-słowacka nostalgia", "Eksperyment, koncept, gest", "Prywatne media" i "Żeński pierwiastek". Próżno przy tym szukać wprost zaakcentowanej krytyki rzeczywistości czy władzy. Często tytuły dzieł sztuki nakierowują na interpretację czy kontekst, który pomaga odczytać ukryte znaczenie. Tymczasem wiele pokazanych tutaj prac w ogóle nie posiada tytułu, każąc tym samym odbiorcy konfrontować się z samym dziełem, bez zbędnych słów czy komentarzy. A jeśli już któraś z prac tytuł posiada, jest on na tyle prosty i nieskomplikowany, że choćbyśmy bardzo się starali, niełatwo przez jego pryzmat odczytać sens danej pracy.

Widać zainteresowanie twórców satyrą, jak w przypadku Naděždy Plíškovej, słynącej z nadawania codziennym przedmiotom innego, przewrotnego znaczenia, jak dzieje się to w jej "Małym erotycznym jabłuszku" z 1973 roku. Trudniej już dopatrzyć się satyry w "Schronieniu/Zagajniku" Michaela Rittsteina z 1996 roku, który niepozbawiony dużej dozy ekspresji sprawia wrażenie sennej wizji malowanej tuż po przebudzeniu, tajemniczej i już niewyraźnej. Zdecydowanie bardziej pasowałby więc do kolejnego "działu", czyli "Strefy snu". Znajdujący się tam kolaż pt. "Dotykalny luty" autorstwa Jana Švankmajera z 2006 roku ma w sobie dawkę humoru, która wpisuje się niejako w czeską satyrę. Wyraźne jest u wielu twórców zamiłowanie do przetwarzania różnych przedmiotów, skrawków gazet, map i innych obiektów. Przykładem nadania zwyczajnemu przedmiotowi nowego znaczenia jest praca Karela Nepraša "Głowa z lat 80.", gdzie tytułową głową stał się element jakiejś maszyny, przypominający potwora z otwartą paszczą, którego kły robią przerażające wrażenie. W kręgu interesujących tematów znalazło się też ciało. Adriena Šimotová stworzyła ulotną, subtelną pracę, przedstawiającą jakby odciśnięte na kartce ciało. Innym sposobem na wyrażenie zainteresowania taką tematyką jest praca Kurta Gebauera - realistyczne popiersie kobiety, być możę nawet odlew ciała.

Jindřich Štreit, tworząc przestrzeń, w której prezentować mogli swoje prace artyści wypchnięci poza główny nurt, sam zbudował kolekcję, która nie tylko pokazuje to, jaka była sztuka przed ostatecznym ciosem, jaki wymierzono komunizmowi, ale jest również dowodem na to, że artyści tworzący kiedyś na marginesie, również  później często tworzyli w podobnym duchu, stając się żywym świadectwem, że zawsze istnieje powód, by pokazywać swoją twórczą niezależność i artystyczną wolność. Poza czasem i poza systemem.

Justyna Żarczyńska

  • wystawa "Poza miastem. Sowiniec jako nieoficjalne centrum czechosłowackiej kultury 1979-1989"
  • CK Zamek
  • czynna do 19.05

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019