MALTA FESTIVAL. Jutro, czyli kiedy?

Scenografia ograniczona jest do niewielkiego podestu z palet i rozpiętych kolorowych lampek. W tej przestrzeni, kojarzącej się z festynową sceną, pojawia się dwójka aktorów w codziennych strojach. Zaczynają wyliczanie alternatywnych scenariuszy przyszłości zaczynających się od frazy "Albo w przyszłości...". Nie zatrzymują się nad nimi, nie wchodzą w dyskusję nad realnością poszczególnych wizji, na zmianę wypowiadają tylko swoje koncepcje. Jedynie mimiką reagują, zdradzając, że hasła partnera skłaniają ich do refleksji.
Świat pod panowaniem jednego rządu?
Stwierdzenia często są lakoniczne, ich los może zostać przedłużony tylko dzięki wyobraźni widowni. Słowa przywołują obrazy, w głowach powstają rozwinięcia poszczególnych haseł albo kontrpropozycje. Co więcej, można je ze sobą zestawiać, tworząc bardziej rozbudowane plany przyszłości. Dialog to tylko punkt wyjścia dla publiczności, która musi zrezygnować z bierności.
Spośród szerokiego wachlarza scenariuszy każdy znajdzie coś dla siebie. Cały świat pod panowaniem jednego rządu czy powrót do prymitywnego systemu feudalnego? Postępujące przeludnienie czy apokaliptyczne przetrwanie garstki ludzi? W mnożących się przypuszczeniach polityka przeplata się z nauką, seksualnością czy moralnością. Utopijne wizje pojawiają się na równych prawach co dystopijne, nie brakuje też tych groteskowych, budzących śmiech na sali. Wyobrażenia dotyczące codziennych błahostek towarzyszą koncepcjom rewolucji dotykających wszystkich sfer życia.
Albo w przyszłości...
Wszystkie prezentowane są z podobną powagą, aktorzy swoją postawą nie sugerują, które uważają za bardziej prawdopodobne. Wymieniają je tylko niczym wyrazy zbiorowych lęków i marzeń dotyczących przyszłości, wszelka ocena leży po stronie publiczności. Na tle wszystkich możliwości wybijają się dwie bazujące na poglądzie, że świat nie ulegnie wielkiej metamorfozie, a ludzie będą zmagać się z takimi samymi przeciwnościami, jakich doświadczają dzisiaj. Myśl tą trudniej oswoić niż szalone wizje rodem z filmów scince fiction, gdyż podąża za nią wątpliwość, czy zwrot ku przyszłości nie stanowi tylko formy ucieczki od teraźniejszości. Rozważamy, co się wydarzy za kilka, kilkadziesiąt czy tysiąc lat, nie potrafiąc rozwiązać aktualnych problemów. A te spiętrzając się, być może przybliżą nas do koszmarnych scenariuszy. Albo w przyszłości...
Opuszczając salę, trudno nie poszukiwać kolejnych alternatyw. Słowa, które padały, jednak blakną w pamięci, a tym, co pozostaje, jest niepokój. Realizuje się zatem cel stawiany teatrowi przez reżysera Tima Etchellsa, dla którego sztuka powinna być maszyną produkującą niepewność. "Tomorrow's parties" otwiera pokazy idiomowych spektakli, w oczywisty sposób nawiązując do hasła "Nowy ład światowy".
Agnieszka Dul
- Malta Festival: "Tomorrow's parties" Forced Entertainment
- Pawilon Nowa Gazownia
- 20-21.06