Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

MALTA FESTIVAL. Wojna oczami bliźniaków

Dwóch mężczyzn, dwa krzesła, dwugłos. Czy to możliwe, że tak małą liczbą środków można opowiedzieć wojnę? I to nie rozgrywając na scenie złożonych obrazów, a jedynie czytając dziennik dwóch małych chłopców? Tak, to możliwe.

. - grafika artykułu
"The Notebook". Fot. Hugo Glendinning

Spektakl "The Notebook" jest bezpośrednim przełożeniem na scenę węgiersko-francuskiej powieści "Duży zeszyt" Ágoty Kristóf. Zadania podjęła się legendarna brytyjska grupa teatralna Forced Entertainment, której współzałożycielem jest tegoroczny kurator Idiomu Malty - Tim Etchells.

Wyzwanie

Dwuipółgodzinny spektakl to spore wyzwanie dla publiczności. Z kilku powodów. Po pierwsze - czas trwania, po drugie - ciężar opowieści, wreszcie po trzecie - to, że minimalizm środków formalnych powoduje, że jedyną warstwą, jaka jest w stanie przykuć uwagę widza przez tak długi czas (ani jednej przerwy!), jest warstwa tekstowa. Ta jednak broni się doskonale, bo tekst Kristóf to prawdziwy majstersztyk - napisany z ogromną uwagą i przejęciem, przez większość czasu przerażający i smutny, momentami jednak lekki i zabawny. Dokładnie taki, jaki być powinien, skoro opowiada o dzieciństwie ponad wiek rozwiniętych braci bliźniaków. Jedynym zarzutem, jaki przychodzi mi do głowy, jest wątpliwość, czy tekst powieści tak bardzo mocny sam w sobie, powinien w ogóle być adaptowany na scenę. Zaraz jednak przychodzi odpowiedź twierdząca, bo przecież nie każdy z widzów słyszał o tej książce i dotarł do niej. A każdy powinien.

Zło czai się wszędzie

Konstrukcja sztuki jest nadzwyczaj prosta. Każda z opowiadanych historii to osobny rozdział. Opowieść o matce, nieobecnym ojcu, kontrowersyjnej babce, wakacjach na wsi, obcym żołnierzu stacjonującym w domu babki, chorej sąsiadce... W każdej z nich czai się zło. Nawet jeśli notatki spisane przez chłopców przeplatają ciepłe i zabawne wątki, które przecież mają prawo wydarzyć się nawet wtedy, gdy trwa wojna, obecne są tylko przez chwilę. Śmiech i groteska wynikają przy tym raczej z wyjątkowości bardzo rozumnych i zdystansowanych do otaczającej ich rzeczywistości chłopców niż z obiektywnych przeżyć, jakie są ich udziałem. W tym dzieciństwie jest zdecydowanie za dużo przemocy, strachu, śmierci, lęku o bliskich. Jest tu przecież i głód, i zimno, i choroba babki, śmierć matki i malutkiej siostrzyczki, wykorzystywanie seksualne, niezrozumienie świata dorosłych, trudne wybory, śmierć ojca. Natłok traum i dawka bólu zdecydowanie przekraczająca ludzkie możliwości powodują, że bliźniacy dorastają stanowczo za szybko, bezpowrotnie tracąc swą dziecięcą niewinność. Obojętność, jaką wykazują, determinacja w przetrwaniu i dojrzałe pogodzenie się z losem, jaki zgotowują im dorośli, a na który kompletnie nie mają wpływu, są tak przejmujące właśnie dlatego, że tak nie zachowują się dzieci. Nigdy.

Fakt, że przerażające historie są tylko i wyłącznie opowiadane - czasem mówione na zmianę, innym razem recytowane chórem - potęguje wrażenie, jakie całość wywiera na odbiorcy. Gdyby historie snute w "Zeszycie" zostały przeniesione na scenę w sposób dosłowny, efekt nie byłby aż tak piorunujący, a opowieść aż tak dotkliwa. Sposób, w jaki dwóch aktorów przedstawia wojnę pozostawia bardzo szerokie pole dla wyobraźni. A ta wystarcza w zupełności, by wychodząc z teatru mieć gęsią skórkę, poczucie strachu, złości, bezsilności i głębokie przekonanie, że doświadczenie wojny nie powinno się już nigdy, w żadnym miejscu na świecie i z żadnego powodu powtórzyć.

Anna Solak

  • Malta Festival: "The Notebook" Forced Entertainment
  • 18.06
  • Teatr Nowy