Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

MALTA FESTIVAL. Armia wspólnoty

Dojmująca w powieści "Hańba" Johna Maxwella Coetzeego samotność jednostki, w teatralnej realizacji nabiera wymiaru powszechnego. Koncept ten zaciekawia, szczególnie w zestawieniu z tegorocznym idiomem Malty. "Armia jednostki", która z założenia ma eksponować perspektywę indywiduum, w najnowszym spektaklu Macieja Podstawnego zastąpiona zostaje głosem wspólnoty.

. - grafika artykułu
fot. Maciej Zakrzewski/Malta Festival Poznań

Zapowiadając swój najnowszy spektakl, reżyser zapewnił, że jego adaptacja "Hańby" będzie historią upadku, który rozpoczął się na skutek binarnych podziałów na kobiety i mężczyzn, ludzi i zwierzęta, przyrodę i cywilizację. Spektakl opowiada o świecie umęczonym rozłamem - narodu, instytucji, cywilizacji, kultury. W filmie przygotowanym przez Maltę Podstawny powiedział, że fascynuje go ten wyjątkowy "czas przejścia, kiedy upadł jeden kraj, a drugi jeszcze się nie zbudował".

Dająca duże możliwości inscenizacyjne przestrzeń hali targów poznańskich została przez twórców wykorzystana w pełni. Spektakl został podzielony na dwie części. W momencie, gdy główny bohater - David Lurie -  udaje się na wieś do swojej córki Lucy, akcja zostaje rozegrana na drugiej scenie. Widzowie zostają w ten sposób zaproszeni w podróż do innej rzeczywistości, w której reguły życia społecznego różnią się od tych, jakimi rządziło się miasto. Od momentu zmiany miejsca chaos i upadek przeżywane przez głównego bohatera na skutek posądzenia o wykorzystanie swojej studentki, ustępują krystalizacji nowego porządku. Formalnie druga scena wygląda jednak podobnie - tekturowe sylwetki ludzi zostają zastąpione figurami zwierząt, postaci noszą te same skomplikowane, gęsto zdobione stroje, a przepięknie odgrywany na wiolonczeli podkład muzyczny nadal wtóruje wydarzeniom scenicznym.

Z tekstu Coetzeego reżyser eksponuje przede wszystkim relację człowieka ze zwierzętami. Hańbą jest przede wszystkim pogwałcenie współzależności, jaka scalała ze sobą świat ludzki i przyrodę. Tekturowe zwierzęta, takie jak lwy czy pingwiny pozbawione są ruchu i funkcjonują wyłącznie jako tło wydarzeń scenicznych. Fauna i flora będące w spektaklu tylko elementami dekoracyjnymi antropocentrycznego układu, pozbawione są spontanicznej żywotności, który nie pasuje do poukładanego świata pozaludzkiego. Jest jednak w układzie ludzko-zwierzęcym wyjątek. Istotne w powieści Coetzeego psy, którymi opiekuje się córka głównego bohatera na scenie odegrane zostały przez aktorów i aktorki. Pełnych ufności, ale jednak pozbawionych mobilności podopiecznych kobiety, możemy interpretować jako ludzi siłą wtłoczonych w ograniczające normy społeczne, moralne, klasowe. W powieści te bliskie śmierci zniewolone zwierzęta symbolizują ludność uwikłaną w pokraczne układy panujące w RPA po upadku Apartheidu. Ten wątek został jednak w spektaklu pominięty, na rzecz tkania historii o uniwersalnym geopolitycznie wymiarze. 

Tym, co szczególnie zaciekawia w spektaklu Podstawnego, jest pomysł zerwania z jednostkową perspektywą, jaką czytelnicy Coetzeego śledzą, wertując "Hańbę". Subiektywny punkt widzenia głównego bohatera - Davida Lurie - około pięćdziesięcioletniego wykładowcy akademickiego, który zostaje wydalony z uczelni na skutek posądzenia o molestowanie, zostaje tu przekształcony w myśl zbiorową, bliską jakiejś większej grupie społecznej, jeśli nie całej cywilizacji. Jasny podział na role żeńskie i męskie został w spektaklu Podstawnego zatarty, co w moim odczuciu zgrabnie ilustruje przemianę społecznego układu, jaki zdaje się konieczny w świecie ustalającym nowy porządek. Parokrotnie rola Davida odgrywana jest przez kilku aktorów jednocześnie, co także wzmacnia poczucie, że operowanie historią jednostki służy opowiedzeniu problemu globalnego i uniwersalnego. Dojmującą w powieści Coetzeego samotność jednostki, u Podstawnego nabiera wymiaru powszechnego. Koncept ten zaciekawia, szczególnie w zestawieniu z tegorocznym idiomem festiwalu. "Armia jednostki", która z założenia ma eksponować perspektywę indywiduum, zastąpiona zostaje głosem wspólnoty. Zmultiplikowanie osobistego poczucia chaosu, buntu i rozpaczy, które prowadzi do dojmującego poczucia niezrozumienia i izolacji, jest już komentarzem społecznym samym w sobie. Wygląda na to, że kult jednostki w świecie, który upada, nie ma zatem racji bytu. Rodząca się "nowa cywilizacja", stąpająca po kościach dawnej, nie działającej społeczności, odradza się zatem nie jako "armia jednostki", lecz "armia wspólnoty".

U Podstawnego sposobem na ponowne przyłączenie się do rozerwanego układu współzależności z przyrodą, jest powrót do prapoczątku - dzikości, różnorodności wolnej od metod, jakie przez wieki przepracowywała ludzkość. Czynnikiem niezbędnym do wspólnego funkcjonowania z innymi ludźmi, zwierzętami oraz samym sobą, nierozerwalnie wiąże się z przekraczaniem cywilizacyjnych zahamowań. Okazuje się, że nowa moralność nie wspiera się na cokole dóbr kultury - antycznych tekstów, wysublimowanego języka Byrona albo w wersach Wordswortha, a zbudowana może zostać jedynie na skutek powszechnego przeżycia cielesnego. U Podstawnego upadek cywilizacji wiąże się z negacją samego pojęcia państwa na rzecz eterycznej, pozawerbalnej struktury, jaka wiąże się z tym, co nowe. Takie słowa jak kraj, prawo, normy, podziały nie znajdują miejsca w odnawiającym się świecie, dlatego cywilizacyjne osiągnięcia nie znajdują w nim uzasadnienia. Kształtująca się przestrzeń być może nie potrzebuje modernizowania dawnych form, ale tworzenia całkowicie nowych - odrębnych od dawnej mentalności, terminologii, systemów.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu estetycznego przesytu, który niekoniecznie wnosił do spektaklu dodatkową jakość. Przesyt, rozumiany jako jeden z czynników apokaliptycznego chaosu, ocierał się tu o przegadanie, któremu bliżej do strategicznego podstępu artystycznego, niż faktycznego uzupełnieniu omawianych treści. Inscenizowany na scenie psi pogrzeb odegrano w asyście nagrania wideo, które powielało scenę pochówku w nieco zmienionej formie. Przy natłoku słów oraz serii estetycznych i dźwiękowych bodźców dostarczanych przez bogato zdobione kostiumy czy z rozmachem przygotowaną scenografię, naddatek informacji audiowizualnych rozpraszał i utrudniał odbiór. Nie do końca jest też dla mnie zrozumiały dobór utworów muzycznych - tonacje klasyczne niekiedy rozbrajano kawałkami pop. Postmodernistyczny teatr łączący niższe i wysokie piętra kultury przepracował już podobną mieszaninę zbyt obficie, by dziś dobitnie kojarzyła się ona z apokaliptycznym chaosem.

To kolejna adaptacja wiernie stąpająca po linearnej ścieżce wytyczonej przez Coetzeego. Podobnie jak w "Hańbie" w wydaniu Marcina Wierzchowskiego, u Podstawnego słowo i chronologia zdarzeń okazują się bardziej kuszące niż eksperyment. Zapewne zachęceni językową wirtuozerią pisarza twórcy teatralni z łatwością ulegają pokusie eksponowania językowego i fabularnego wymiaru "Hańby". Trudno oprzeć się wrażeniu, że kolejna próba zmierzenia się z tym tekstem kończy się na wiernej adaptacji, zamiast próbie przełożenia tego wybitnego dzieła na język teatru. Dekonstrukcja fabuły albo poszukiwanie innych metod ekspresji, od których przecież teatr aż kipi, kolejny raz nie pociąga twórców spektaklu. Ocenianie przedstawienia Podstawnego przez pryzmat innych realizacji nie jest być może z mojej strony zbyt uczciwe. Trudno jednak oderwać się od myśli, że kolejny raz najświetniejszym bohaterem w "Hańbie" wystawianej na teatralnych deskach jest sam Coetzee, a inscenizacja nie wyciąga z powieści więcej niż jest w stanie dać sama lektura tekstu.

Julia Niedziejko

  • "Hańba" J. M. Coetzeego
  • reż. Maciej Podstawny
  • Teatr im. S. Żeromskiego w Kielcach i Malta Festival Poznań
  • Międzynarodowe Targi Poznańskie
  • premiera: 27.06 (recenzja z próby generalnej)

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019