MALTA FESTIVAL. Czy Armia Miłości istnieje?

"Army of Love. Rekrutacja" został w festiwalowym programie określony jako performans, który w niczym nie przypominał tak rozumianej narracji artystycznej - wystąpienie kolektywu przyjęło raczej formę performatywnych warsztatów. To niedopatrzenie, merytoryczna zawiłość czy organizacyjna zagwozdka - jakkolwiek określimy ten błąd - zdecydowanie zaważyło na percepcji całego wydarzenia. Ci, którzy działalność kolektywu The Army of Love znali choć trochę, mogli czuć się rozczarowani tak nagłym zwrotem akcji - performans to działanie stricte artystyczne, dające swego rodzaju komfort obserwacji i operujące zupełnie innym językiem aniżeli warsztaty.
"Rekrutacja" to słowo, które zazwyczaj niesie za sobą negatywne konotacje. Podobnie jak wymowa tytułowej "armii", "rekrutacja" wzbudzała swoisty dyskomfort, który okazał się całkiem uzasadniony w momencie, gdy przedstawiciele kolektywu zaprosili chętnych do utworzenia okręgu na trawie. Performans okazał się zatem warsztatami polegającymi na ćwiczeniach wykonywanych w parach, a następnie - w większych grupach. Działania te w założeniu miały bazować na wzajemnym zaufaniu, trosce i opiece.
Aktywne, ale (w tym przypadku) bliżej nieokreślone interwencje z udziałem publiczności, zazwyczaj bywają dla organizatorów wyzwaniem. Kilkanaście osób zdecydowało się na udział w warsztatach prowadzonych przez The Army of Love, jednak apel o stworzenie pary z nieznaną osobą początkowo zanikał w miejskim gwarze. Dopiero po upływie kilkudziesięciu minut uczestnicy poczuli się na tyle komfortowo, by zostawić znajome twarze i wykonywać ćwiczenia z całkowicie obcymi ludźmi. O ile "zrekrutowani" czuli się coraz bardziej swobodnie, mój poziom dyskomfortu niebezpiecznie szybował do góry. Instrukcje wypowiadane przez współtwórczynię kolektywu były połączeniem konceptualnych ćwiczeń oddechowych, jednak w dużej mierze bazowały na subtelnej (ale dość wyraźnej) interwencji w ciało drugiej osoby. Regularne zachęcanie do uczestnictwa w warsztatach konsekwentnie wypowiadane przez prowadzących ponownie wywoływało skojarzenia z opresyjnymi komunikatami, które zazwyczaj mają na celu przekonanie jak największej liczby osób do wykonania określonych zadań.
Każde ćwiczenie proponowane w ramach warsztatów wymagało niewerbalnej zgody uczestników - wiary w drugiego człowieka, w jego dobre intencje i chęć zachowywania ustalonych wcześniej barier. Wykonywanie poleceń członków prowadzących owe ćwiczenia było mimo wszystko silnie związane z koniecznością opuszczenia dobrze znanej strefy komfortu. Samo uczestnictwo w warsztatach, których charakter bazował na niedopowiedzeniu i których specyfika nieznana była nawet wolontariuszkom z festiwalowego biura, oznaczało symboliczną zgodę na coś nieznanego.
Warsztaty zaprezentowane przez kolektyw w ramach tegorocznej Malty to standardowe działania The Army of Love, które prezentowane były już w Poznaniu przy okazji "Warsztatów z rewolucji" Teatru Ósmego Dnia i Galerii Miejskiej Arsenał. Pojawia się zatem pytanie - czy wielokrotne powtarzanie tych samych procesów ma sens? Jeśli tytułową "rekrutację do armii" rozumiemy dosłownie, schematyczne powielanie w różnych miejscach analogicznych ćwiczeń z pewnością jest uzasadnione, działania zaczynają wówczas funkcjonować na zasadzie rytuału, który musi przejść każdy, kto pragnie stać się pełnoprawnym członkiem Armii - tylko czy wciąż będzie to Armia Miłości? Delikatność dająca się zauważyć w trakcie wykonywania niektórych ćwiczeń w mgnieniu oka znikała pod naporem nieustannych "nawoływań" do zaangażowania się w warsztaty, a wykonywane przez uczestników sekwencje ruchów przywodziły na myśl sylwetki pogrążone w dziwnym transie. Poniedziałkowe warsztaty z The Army of Love zdecydowanie można więc określić mianem rekrutacji, warto jednak odpowiedzieć sobie na pytanie - do jakiej armii dołączyłam/dołączyłem?
Klaudia Strzyżewska
- Malta Festival Poznań: "Army of Love. Rekrutacja" - warsztaty
- plac Wolności
- 24.06
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019