Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

JA TU TYLKO CZYTAM. Nieograniczone możliwości znikania

"Wszystko musi mieć swoją formę, swój rytm, panie Mariuszu. Zwłaszcza nieobecność" - brzmi "Najkrótszy wykład o »Nie ma« Hanny Krall". I jednocześnie najlepsza chyba recenzja książki Mariusza Szczygła.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Wszystko, co napisałam w pierwszym zdaniu, znajduje się na stronie 309. A właściwie przepisałam, bo moje jest tu jedynie słowo "brzmi". Mamy więc stronę 309 "Nie ma" Mariusza Szczygła, a na niej jedynie tytuł rozdziału i jedno zdanie Hanny Krall. Jedno, ale jakie! Jest w nim cały świat; jest w nim mistrzostwo świata; jest myśl, która mogłaby się stać natchnieniem dla niejednego wspaniałego eseju; jest siła, która pokazuje, że jedno dobre zdanie to naprawdę bezcenny dar... Dla nas, Czytelników, od Autora. Ech, mogłabym tak wyliczać dalej, ale nie ma to najmniejszego sensu, bo jedynie zabija całe piękno myśli Hanny Krall.

I zabiłoby też siłę rażenia, która aż kłuje w oczy ze strony 309 "Nie ma". Oto bowiem mamy tytuł rozdziału i jedno zdanie. Reszta jest bielą, światłem, pustką, tym wszystkim, co ma nas jeszcze na chwilę przytrzymać przy niezwykłej książce Mariusza Szczygła. Bo to zbiór i reportaży, i esejów. Obserwacji z podróży i refleksji z niejednej drogi. Lecz choć autor przenosi nas w "Nie ma" i na Węgry, i do Pragi, Paryża czy Nowego Jorku, to właściwie nie ruszamy się donikąd z krainy, w której panują niepodzielnie nieograniczone możliwości znikania.

Zanim jednak o tym, jak wspaniałe treści i przemyślenia oferuje nam Mariusz Szczygieł, nie sposób nie wspomnieć o formie właśnie. Bo to, co się dzieje na stronie 309, to niejedyna niezwykła jak na literaturę forma. Znajdziemy w "Nie ma" cały rozdział, w którym życie zapisane jest w wielkiej tabeli. Znajdziemy taki, w którym niejedno zdanie zaczyna się po to, by za chwilę się urwać i przejść w niekonczący się ciąg kropek. Czy to dlatego, że czegoś miały nie ujrzeć nasze oczy? Czy to jednak zaproszenie do ich dokończenia?

Są w książce Szczygła piękne opowieści, jak choćby "Nieznajomy wróg jakiś" o bliźniaczkach Woźnickich. Choć na początku historia sióstr - które utrzymywały znajomość z rodziną najsłynniejszych chyba w Polsce innych bliźniaków - wciąga jak magnes, to jedynie po to, by z lekka spowolnić i pokazać nam tragiczne życiorysy kobiet. I jest to tak dobrze napisane, że widzimy Ludwikę i Zofię niczym w powiększającym zwierciadle. Widzimy ich mniej i bardziej przyziemne troski, to co bliźniaczki życiowo uwiera, to co męczy i przygniata do ziemi. Chwilami Szczygieł pisze tak sugestywnie, że podczas lektury można poczuć niemal fizyczny ból.

Ale koniec, znikanie, umieranie, śmierć, niebycie, brak - jak byśmy tego nie nazwali - to nie jest los jedynie ludzi. Wspaniała, choć tragiczna, jest historia willi Müllerów w ukochanej przez autora czeskiej Pradze. I naprawdę nie tylko o jej mieszkańców się rozchodzi, lecz o sam dom także. Podobnie urzekające są obrazy z węgierskiego sklepu staroci. Szczygieł uświadamia nam, ile z tych przedmiotów znalazło się w tym miejscu dzięki temu, że jakiś człowiek zmarł. I znów pisze o tym tak głęboko, tak mocno, choć delikatnie, że nie sposób pozbyć się refleksji, iż kupując cokolwiek ograbiamy nieżyjących. Nie sposób pozbyć się dźwięczącej w głowie myśli: czy mam prawo to kupić? Chodziła ze mną i za mną ta historia miesiącami, klepała mnie w ramię, gdy tylko coś chwytałam na jednym czy drugim targu staroci. Coś kazało mi odkładać te przedmioty po zmarłych na miejsce. I nie pomagała świadomość, że jeśli nie ja, to kupi je ktoś inny. Bo w tej świadomości lektura "Nie ma" stworzyła nowe powiązania, nowe zakamarki. A w nich zamieszkały emocje, jakich jeszcze niedawno bym się nie spodziewała.

"Nie ma" Mariusza Szczygła jest książką fascynującą zarówno w treści jak i w formie. A czy bardziej traktuje o śmierci, czy o życiu? To już każdy musi odpowiedzieć sobie sam...

Aleksandra Przybylska

  • Mariusz Szczygieł "Nie ma"
  • Wydawnictwo Dowody na Istnienie

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019