Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

FRAZY. Człowiek o wielu twarzach i... gitarach

Mogłoby się wydawać, że polski festiwal hołubiący słowo w piosence zamyka drogę artystom zagranicznym. Nic bardziej mylnego. Frazy nie ograniczają się tylko do jednego języka - za główny wyznacznik obierają sobie wrażliwość i mądrość przekazu, nie jego oryginalny zapis.

. - grafika artykułu
Fot. Tomasz Nowak

To właśnie dzięki takiemu podejściu do sprawy Krzysztofa Gajdy, pomysłodawcy i programera festiwalu, podczas zeszłorocznych Fraz w Poznaniu zagrał m.in. Jaromir Nohavica, uwielbiany w równym stopniu tak w Czechach, jak i w kraju nad Wisłą. Kolejnym bardem (w nieco bardziej współczesnym rozumieniu tego słowa), jaki znalazł się w tegorocznym programie festiwalowym - i to od razu w koncercie otwarcia - okazał się brytyjski songwriter Kev Fox, znany polskiej publiczności przede wszystkim ze swojej owocnej współpracy z Andrzejem Smolikiem. Dwa lata temu nagrali znakomicie odebrany przez miłośników muzyki alternatywnej album Smolik//Kev Fox, który promował singiel Run, oczywiście zagrany i podczas piątkowego występu. Nie sposób wyobrazić sobie tego wieczoru bez niego, podobnie jak bez rewelacyjnie energetycznych Beautiful Morning i Queen of Hearts (zapowiadającego ich drugi wspólny album, a w oryginale śpiewanego z Barbarą Wrońską) oraz, pochodzących z przeciwległego bieguna, nastrojowych ballad, takich jak Clocked, Help Yourself czy Mind The Bright Lights.

Te ostatnie każdorazowo nasuwają mi skojarzenia z estetyką i wrażliwością innego brytyjskiego artysty - Glena Hansarda, z którym twórczość Keva Foxa ma wiele wspólnego. Dość powiedzieć, że obaj panowie zanim jeszcze stali się sławni, zaczynali swoją przygodę z muzyką bardzo skromnie - solo i tylko z towarzyszeniem akustycznej gitary, grając w kameralnych klubach albo na ulicach miast. Nic dziwnego, że po takich początkach pozostała im ujmująca skromność i pokora z miejsca zjednująca im tak bardzo dziś złaknioną autentyczności publiczność. Autentyczność tę Fox zachowuje nawet w okolicznościach zgoła odmiennych, takich jak koncert w przestronnej Sali Ziemi, z towarzyszeniem profesjonalnie dobranych świateł, znakomitej akustyki i równie znakomitych muzyków: Smolika i młodego, a już świetnie zapowiadającego się perkusisty Aleksandra Orłowskiego.

Niebanalnym otwarciem koncertu był pokaz trzech tak zwanych videoartów, czyli filmów ilustrujących muzykę Foxa i Smolika. Wszystkie zachowywały tę samą konwencję starych, czarno-białych kadrów zmontowanych w spójną, przejrzystą całość. Jak choćby film z legendarnymi gwiazdami kina, Marylin Monroe czy Humphreyem Bogartem, do utworu Hollywood, na płycie wykonywanego z towarzyszeniem aksamitnie czystego głosu Natalii Grosiak z Mikromusic. A skoro już mowa o towarzystwie... Tego wieczoru cztery piosenki zespół wykonał z gościnnym udziałem Krzysztofa Zalewskiego. Pomysł udany, bo głosy Foxa i Zalewskiego, mimo że pozornie nieprzystające do siebie, znakomicie się uzupełniają. Jeszcze lepiej panowie dogadują się, jeśli chodzi o gitary elektryczne. W ramach wspólnego projektu niespodziewanie zagrali również singiel Miłość, miłość promujący ostatnią płytę Zalewskiego Złoto. To wykonanie można potraktować jako przedsmak koncertu, który artysta już 10 grudnia da w Sali Wielkiej CK Zamek.

Fox to jeden z tych artystów, którzy wychodząc na scenę, dają z siebie więcej niż wszystko. Śpiewa tak, jak gdyby grał ostatni w swoim życiu koncert, na scenie wszędzie go pełno, rozmawia z zespołem i z publicznością, którą zaprasza po występie na piwo i nieustannie zmienia gitary, na których akompaniuje sobie we wszystkich możliwych konfiguracjach, również klęcząc. Najlepszym dowodem jego zaangażowania niech będzie fakt, że po blisko dwugodzinnym koncercie ostatni bis (z wykonanym wspólnie z Zalewskim legendarnym Come together Beatlesów i Wicked Game Chrisa Izaaka) dawał już resztkami głosu, a mimo to nadal wyszło wspaniale.

Anna Solak

  • Festiwal słowa w piosence Frazy
  • koncert Smolik/Kev Fox feat. Krzysztof Zalewski
  • Sala Ziemi
  • 3.11