Kultura w Poznaniu

Film

opublikowano:

ANIMATOR: Z wizytą w lepszej, czyli gorszej Europie

Wtorkowy pokaz nowej animacji holenderskiej odbył się w ramach tegorocznego cyklu Animacja z Holandii. I ze wszystkich seansów w programie był bez wątpienia doświadczeniem najgorszym. Lokuję go między takimi wrażeniami jak poczucie zagubienia spowodowane  przypadkowym zbiorem filmów, znudzenie miernymi produkcjami i mdłości wywołane rzeczami, które sporo mówią o problemach psychicznych ich autorów, a mało o sztuce.

. - grafika artykułu
fot. materiały prasowe

- Gdy zostałem poproszony o przygotowanie tego programu uznałem, że ciekawie będzie się skupić na sztuce animacji i poszczególnych artystach. W Holandii nie mamy tak naprawdę przemysłu filmu animowanego. Dopiero od dwóch lat ludzie tworzą studia [produkujące animacje]. W Holandii sztuka animacji wciąż jest jeszcze niewidzialna. Oczywiście, ostatni czas przyniósł wiele zmian - nie tylko w Holandii, ale i na świecie. Przemysł filmowy stara się przejąć telewizję i kino. Wielu twórców próbuje udowodnić swoją wartość za pomocą statystyk. Jednak to indywidualne wybory artystów są najbardziej istotne - nie tylko teraz, ale i w przyszłości - powiedział Gerben Schermer, kurator programu holenderskiego. Był założycielem i wieloletnim dyrektorem Holland Animation Film Festival, lecz w styczniu nagle ogłoszono, że festiwal nie odbędzie się w marcu, a Schermer zrezygnował z bycia jego dyrektorem z powodu "różnicy poglądów między nim a zarządem fundacji HAFF w kontekście celów i polityki festiwalu". W zasadzie nikt nie wie, na czym polegała burza w Utrechcie, niemniej nowym dyrektorem został mianowany Peter Lindhout, a impreza została przełożona na marzec 2019.

Symptomy upadku

Zostawiając na boku niezrozumiałe z polskiej perspektywy przepychanki w wysokobrwiowej kulturze Zachodu pozostaje mi stwierdzić, że program o tytule Nowa Animacja Holenderska oddaje paskudny, wręcz patologiczny stan rzeczy we współczesnej animacji z pretensjami artystycznymi. Niegdyś filmów animowanych nie powstawało zbyt wiele, więc większość mogła trafiać na przeglądy, lecz dziś namnożyło się uczelni i szkółek artystycznych, wypuszczających w świat pretensjonalną i radosną twórczość w ilościach hurtowych. Cyfrowe techniki sprawiają, że wyjątkowo łatwo jest dziś robić animacje, a jeszcze łatwiej je duplikować ad absurdum i wysyłać na (równie rozmnożone) festiwale. Bastionami broniącymi nas przed zalewem nadprodukcyjnej szmiry wciąż pozostają selekcjonerzy festiwali filmowych, niestety skazani na oglądanie i odrzucanie wszechobecnej tandety.

Nie inaczej rzecz się ma w przypadku holenderskiej animacji. Schermer chciał chyba zdać szczerą do bólu relację z tego, jak się sprawy mają w jego ojczyźnie, więc - zważywszy na skandalicznie niski poziom zaprezentowanych produkcji, obrażający nawet i mało wyrobionego widza o przeciętnym guście - trudno zarzucić mu fałsz i niechęć do artystów rodzimych. Po prostu wybrał rzeczy będące symptomami wszechobecnego upadku, konformizmu i braku choćby i drobnego wyrafinowania. Wychodząc z seansu z poczuciem niesmaku, początkowo chciałem jak prędzej wyprzeć to, co miałem pecha zobaczyć. Niemniej po dojściu do siebie około północy uznałem, że pokaz był jednak bardzo ciekawym doświadczeniem z pogranicza socjologii danej nacji (tu: artystów związanych z Holandią) i patologii związanej z nadprodukcją gniotów.

Sucharki ciotki Leokadii

Bullet Time Frodo Kuipersa to cyfrowa rysunkowość, czytaj: niechlujne bazgroły wzbogacone o randomowe kolory wciśnięte w programie graficznym. Kowbojska opowieść przekształca się w historię miłosną dwóch naboi - męskiego i żeńskiego. I nawet jeśli pośmiejemy się, że w tej Europie Zachodniej za daleko poleźli chyba z gender studies i traktowaniem jak osób nie tylko zwierząt, ale i przedmiotów, to sam film choć trochę zabawny się przez to nie stanie. Chyba, że lubimy dowcipasy tak wysuszone i jałowe jak sucharki ciotki Leokadii, które ta trzyma dla nas w kuchennej szafce od końca II wojny światowej. Albo jeśli bawi nas przaśny humor kowbojów.

Przygody Pieta Pelle i jego elektrycznego roweru Joosta van den Boscha i Erika Verkerka były jedynym z dwóch przyzwoitych filmów tego programu. Głównym powodem tej poprawności okazało się to, że film jest reklamą rowerów marki Gazelle. Twórcy odnieśli się do niemej reklamy tej marki i postaci Pieta Pellego, który promował Gazelle w książkach dla dzieci i plakatach, stając się postacią lokalnej popkultury. Profesjonalni animatorzy realizujący projekty biznesowe wyrastają ponad ogólny poziom holenderskich animacji. Przynajmniej mają świadomość tego, że swoje filmy robią w konkretnym celu.

Cloacinae Serge'a Onnena i Sverre'a Fredriksena to z kolei prawie półgodzinny film, po którym ma się gwarancję, że odczuje się fizjologiczne i bardzo realne mdłości. Autorzy odwołują się w tytule do imienia bogini i głównego kanału ściekowego Rzymu - Cloaca Maxima. Te kloakowe wątki znajdują swój wyraz na zbyt wielu poziomach mrocznej opowieści o jednocentówce wędrującej po różnego rodzaju przewodach (ściekach, układzie wydalniczym czy rozrodczym). Imponująca ilością obrzydliwości i wyrafinowaniem skatologii produkcja powstała we współpracy z Chinami. Ilustruje sytuację, w której chęć stworzenia dzieła transnarodowego poszła w bardzo złym kierunku, łącząc się po drodze z głębokimi fobiami i problemami o naturze psychoseksualnej. Artysta Tian Xiang wyciął lalki inspirowane chińskim teatrem cieni w oparciu o projekty Onnena, tyle że poruszanie nimi nie daje nam w efekcie animacji sylwetkowej, bo są półprzejrzyste i upaprane farbkami. Oko zapraszająco patrzące na Jednocentówkę spomiędzy warg sromowych hermafrodyty to tylko jeden z wątków tego filmowego szaleństwa.

Perspektywa męska, perspektywa kobieca

Chińsko-holederskie wątki przyniosły też jeden z najbardziej traumatycznych filmów w zestawie, jaki widziałem dwa lata temu w konkursie, i jaki zdążyłem już wyprzeć ze świadomości. Löss Yi Zhao to przejmująca opowieść o rolniku, który kupuje kobietę, by ją co wieczór gwałcić, a od święta bić. Podczas tych wstrętnych kopulacji kobieta leży niczym worek hodowanych przez mężczyznę batatów i próbuje uciec w głąb siebie. Aby zapomnieć o swym losie, lepi figurki dzieci. Yi Zhao za pomocą animacji groteskowo przetwarzającej ciała w obłe, ohydne worki mięsa o twarzach nie zdradzających zdolności do refleksyjności, dopomina się o wzbudzenie empatii i zrozumienie dla chłopskiego bohatera. W chińskiej kulturze wieś pełni wiele funkcji, odsyłając nas do historii (miejsce zsyłek z Rewolucji Kulturalnej i ucieczek po protestach na placu Tian'anmen), czy będąc punktem wyjścia do wyjazdu w świat (bohaterki autobiograficznej prozy Guo Xiaolu). Po raz kolejny mierząc się z Löss przypomniałem sobie o tym, jak Keira Knightley przyznała w wywiadzie, że odrzuca role we współczesnym filmach, bo jej bohaterki prawie zawsze są w nich gwałcone. Mieszkający w Holandii Yi Zhao jako mężczyzna zapewne nie do końca rozumie, że kobiety nie są czasem w stanie oglądać tak "mądych" i "krytycznych" filmów - wcale nie zdziwiłem się, że po pierwszej scenie gwałtu jedna z pań wybiegła z sali...

Światło w tunelu

Podczas pokazu nie zabrakło też filmów eksperymentalnych. Grid Corrections Gerco de Ruijtera to forma bliska animacji abstrakcyjnej. Z lotu ptaka widzimy zdjęcia pól ułożone w geometryczną siatkę, które migają w zawrotnym tempie, a wciskanie nas w fotel przez ponad minutę dopina niemiła uchu, noise'owa oprawa dźwiękowa Michela Banabili. Tego rodzaju wizualne "naparzacze" widzę co jakiś czas przy okazji kolejnych edycji Animatora czy rzucając okiem na jakieś ramoty w sieci, i za każdym razem śmieszy mnie ich absurdalna wtórność, której - na zasadzie paradoksu - towarzyszy przekonanie autora, że oto stworzył coś wyjątkowego.

I pewnie rzuciłbym w ekran pustą butelką po mineralce by wyrazić jakoś swoje emocje, gdyby nie finał. Bardzo dobry teledysk Witch Doctor holenderskiego zespołu rockowego De Staat został zrealizowany przez Studio Smack, i choć sam pomysł do wyjątkowych nie należy, wykonanie już imponuje. Był to drugi z filmów w tym nieszczęsnym zestawie, który był stworzony w wyraźnym celu i przede wszystkim z myślą o widzu.

Marek S. Bochniarz

  • pokaz Nowa Animacja Holenderska na 11. MFF Animator
  • Kino Muza
  • 10.07

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018