MY NAME IS POZNAŃ. Prognoza: długotrwałe wyładowania
Wielkie Ilości Piorunów na Raz - ta nazwa brzmi albo jak efekt zwarcia w głowie, albo jak wspomnienie jakiegoś dziwnego snu. Skąd właściwie się wzięła? Jest jak z najlepszych czasów starego Jarocina!
Dziękujemy za uznanie nas za godnych tego legendarnego festiwalu. Co prawda na razie po nazwie, a nie po muzyce - ale od czegoś trzeba zacząć. Wiele osób chciało nas "zeswatać" z Jarocinem i wśród naszych słuchaczy powszechna jest opinia, że właśnie tam pasujemy. Nie podzielają jej natomiast osoby odpowiedzialne za dobór zespołów, które serdecznie pozdrawiamy. Złośliwi powiedzieliby, że organizatorzy po prostu nie wiedzą o naszym istnieniu - ale dzięki temu wywiadowi z pewnością nas poznają. Genezę nazwy zdradzimy, gdy już się tam dostaniemy. Po sieci krążą różne historie na temat jej pochodzenia, większość zresztą sami zapoczątkowaliśmy. Oficjalnie z tego miejsca chcielibyśmy je zdementować.
A czego wolelibyście bardziej uniknąć: łatki "polskiej Nirvany" czy "nowej nadziei polskiego rocka"?
Nasz blondwłosy gitarzysta ma 25 lat, więc za dwa lata przekonamy się, na ile te nawiązania do Nirvany są trafione... Na tym etapie kariery muzycznej musimy przyznać, że jakakolwiek łatka jest nam na rękę. Ale gdybyśmy mieli wybierać sami, to postawilibyśmy raczej na "jarocińskie zaskoczenie".
Grunge i rock zawsze niosły w sobie bunt, ale dziś trudno buntować się w taki sam sposób jak trzy dekady temu. Jak Wy rozumiecie "sprzeciw" w 2025 roku? Co dziś w ogóle może być buntem w muzyce?
Najbardziej buntowniczą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było granie próby przy otwartym oknie, w wyniku czego spisała nas straż miejska za zakłócanie spokoju. Strażnikom nie spodobał się utwór Dziwki, koks. To przykład wydarzenia, które może zdefiniować zespół i wykrzesać z niego ostatnie iskry sprzeciwu wobec systemu, wzbudzając krzyk o poczuciu odosobnienia i niezrozumienia społecznego. Tak z pewnością postąpiłby zespół punkowy. My jednak poszliśmy pod prąd i po prostu zamknęliśmy okno.
Grunge rodził się z frustracji i bezsilności. A co jest Waszym paliwem dzisiaj - nuda, wkurzenie, strach?
Chyba nie mamy z grunge'em aż tak wiele wspólnego, bo nasza muzyka narodziła się z frustracji... naszych dziewczyn. Narzekały długo, że za dużo czasu spędzamy w domu, więc wymyśliliśmy projekt, który zabiera nam mnóstwo czasu, ale za to nie przynosi żadnych pieniędzy. Z tych trzech opcji najbliżej nam więc do wkurzenia.
Gracie we trzech, ale - jak niegdyś grupy z Seattle - robicie hałas jak znacznie większa ekipa. Jak nad tym graniem panujecie, żeby nie rozjechało się w chaos?
Hałas ogarniamy za pomocą pieców gitarowych. Rozkręcamy je i jest głośno. A jeśli chodzi o ogarnianie chaosu... cóż, odpowiedź jest prosta - nie ogarniamy.
Prywatnie też macie w sobie tyle piorunów czy raczej wyluzowani z Was goście?
Raczej wyluzowani, ale z nadciśnieniem.
Kiedy patrzycie na siebie sprzed dwóch lat, z początków zespołu - co było tym najważniejszym momentem, dzięki któremu uwierzyliście, że ta burza naprawdę się rozkręca?
Naszą ambicją było zostanie najdłużej trwającą burzą w Polsce. Dotychczasowy rekord należy do Krakowa, gdzie rekordowo długa burza trwała ponad osiem godzin. Kiedy udało nam się ten rekord pobić, stwierdziliśmy, że nam się podoba i jedziemy dalej.
Pierwsza duża trasa to zawsze crash test - niekiedy dla sprzętu, niemal zawsze dla organizmu i dla relacji w zespole. Jak to przebiega u Was? Co się dzieje, kiedy "burza przychodzi po ciszy"?
Nam akurat życie w trasie służy. Każdy z nas ma pracę siedzącą, więc doceniamy fakt, że możemy wstać sprzed komputera, rozprostować kości i wyrobić tygodniową normę kroków w czasie godzinnego koncertu. Sprzęt też ma się dobrze - odkąd zainwestowaliśmy w skrzynki na kółkach na piece, ryzyko jego upuszczenia znacznie spadło.
Burza zawsze kończy się ciszą. Podejrzewam jednak, że u Was będzie tylko coraz większa. Co planujecie po zakończeniu ogólnopolskiej trasy?
Dorian planuje zamknąć się w lesie z notatnikiem oraz zapasem wojskowych racji żywnościowych i pisać teksty na nowy album. Adam w końcu znajdzie czas na studiowanie podstaw teorii muzyki. A Tomasz... pewnie będzie odsypiał.
Rozmawiał Sebastian Gabryel
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również
Do kogo należy Mesjasz?
Wyłanianie się
Weź wdech