Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Pisanie jako hobby

O tym, jak zaczęła pisać, w jaki sposób określa swoje książki i dlaczego postawiła na powieści obyczajowe z wątkami romantycznymi i kryminalnymi, Justynie Żarczyńskiej opowiedziała Anna Kleiber, autorka m.in. "Głupiej baby", cyklu "Komedia zagadek" czy wydanych w tym roku "Wyjących pięćdziesiątek". Z wykształcenia doktor nauk rolniczych, która od lat pracuje w Bibliotece Raczyńskich, a w pisaniu widzi przede wszystkim hobby.

Kobieta z psem w ogrodzie. - grafika artykułu
Anna Kleiber, fot. archiwum prywatne

Historie o tym, jak pisarki lub pisarze zaczęli pisać, często urastają do rangi gotowego scenariusza filmowego, nierzadko stają się ciekawymi anegdotami i zawsze interesują czytelników. Jaka jest Pani historia?

Moja historia nie należy do tych "wstrząsających" czy "wbijających w fotel", więc raczej na kanwę ciekawego filmu się nie nadaje. Pisać, że się kolokwialnie wyrażę, "na boku" zaczęłam w 4-5 klasie szkoły podstawowej. Prowadziłam wówczas zeszyt, gdzie zamieszczałam opowiadania, których bohaterkami i bohaterami były moje koleżanki i koledzy z klasy. Nie było to pisanie "do szuflady", bo klasa dobrze wiedziała, czym param się po lekcjach, a nawet więcej, co jakiś czas padało pytanie, czy napisałam coś nowego, bo oni chętnie by to przeczytali. Czy czytali? I owszem, a co najważniejsze nikt za to, co było tam napisane, się na mnie nie obrażał. Przez długie lata sądziłam, że ów zeszyt przepadł gdzieś bezpowrotnie, ale w zeszłym roku, podczas gruntownego porządkowania domu rodzinnego, odnalazł się, a moja radość z tego faktu była nie do opisania!

Brała Pani udział w różnych konkursach literackich, pisała Pani opowiadania. Czy którakolwiek z "konkursowych" historii rozwinęła się w powieść albo rozwinie w przyszłości?

Rzeczywiście, zanim ukazała się moja pierwsza książka ("Kobieta z pazurem" - przyp. red.), dość intensywnie brałam udział w konkursach literackich. Robiłam to dlatego, że gdzieś wyczytałam, iż przesyłając wydawcom swoją propozycję, dobrze jest się pochwalić wygranym konkursem, albo i kilkoma. Faktycznie kilka razy zostałam laureatką, ale jak się okazało, szczególnego wrażenia na wydawcy mojej pierwszej książki to nie zrobiło. A czy planuję rozwinąć któreś z opowiadań? Nie, zupełnie nie. Tamte historie są zamknięte, teraz czas na nowe.

Jak wyglądało to przejście z krótszej formy literackiej na dłuższą?

Gdy uznałam, że dorobek w postaci nagrodzonych opowiadań jest wystarczający, skupiłam się na pisaniu książki. Podczas jej tworzenia nieraz uśmiałam się do łez, ale gdy kolejni wydawcy odpowiadali, że potencjalny czytelnik nie będzie w stanie utożsamić się z główną bohaterką, uznałam, że to, co śmieszy mnie, niekoniecznie musi być zabawne dla innych...

Dlaczego wybrała Pani powieść obyczajową z wątkami kryminalnymi i romantycznymi? Dlaczego nie jest to np. thriller, reportaż bądź inny gatunek?

Odpowiedź jest prosta: nie potrafię napisać samodzielnego kryminału ani samodzielnej książki obyczajowej, a łącząc wątek kryminalny z wątkiem obyczajowym, mam gwarancję, że przez jakieś 360 tysięcy znaków będę miała o czym pisać. Jeśli chodzi o reportaż, to nie sądzę, abym podołała napisaniu jakiegokolwiek. Nie próbowałam tego robić, ale czuję, że to nie moja bajka.

Pracuje Pani nad książką, rozrysowując metodycznie plan wydarzeń od początku do końca czy może pozwala na to, żeby historia Panią zaskakiwała w trakcie pisania?

Pisanie według planu zdecydowanie ułatwiłoby mi pracę, ale stworzenie go nie jest możliwe, bo zaczynając pisać książkę, nie wiem, o czym ona będzie. Jednak gdy mam za sobą jakieś trzy czwarte tekstu, zapisuję w punktach, co do tej pory wymyśliłam, bo oddalając się od początku, zapominam, jak biegła akcja, a to, że notorycznie mylą mi się imiona bohaterów, jest już normą.

Pisanie to dla Pani druga praca czy jego znaczenie w Pani życiu jest zupełnie inne?

Pisanie jest moim hobby i nie jestem przekonana, czy chciałabym, aby stało się ono moją pracą. Nie wyobrażam sobie siedzenia cały dzień w domu i dzielenia czasu na ten, w którym wykonuję obowiązki domowe, oraz ten, w którym piszę zarobkowo. Czułabym się jak w więzieniu o podwyższonym rygorze. Poza tym jest bardzo prawdopodobne, że świadomość, iż pisanie stało się zarabianiem na życie, byłoby gwoździem do trumny, w której znalazłaby się moja kreatywność.

Powiedziała Pani w jednym z wywiadów, że te powieści mają być "czytadełkami" na wolny czas. Jest w tym nawet coś zaczepnego, bo wydaje się, że wielu piszących unika takiego określenia. Czy to faktycznie zaczepka? Czy może przede wszystkim wyraz podejścia do książek, które mogą być różne i mieć różne przeznaczenie?

To, jak określam moje książki, nie jest zaczepką, tylko stwierdzeniem faktu. Nie tworzę ambitnych, skłaniających do głębokich refleksji dzieł, w których co drugie zdanie może funkcjonować jako godny zachwytu cytat. Piszę tak, jak to robiłam przez lata, w sposób, jaki sprawia mi przyjemność i który przychodzi mi z łatwością. Dodam tutaj, że pisanie wypracowań na lekcje języka polskiego, jeśli nie mogłam tego zrobić we własnym stylu, stanowiło dla mnie wielkie wyzwanie i było drogą przez mękę. Taka jest moja pisarska natura, a z naturą, wiadomo, nie ma negocjacji.

Wiem, że doświadczyła Pani różnych sytuacji, szczególnie przy okazji wydania "Głupiej baby" - wydawca miał swoje do powiedzenia, jeśli chodzi o treść. Łatwo Pani przychodzi konfrontowanie się z opiniami wydawców i dostosowywanie do ich wymogów?

Zacznę od tego, że wydawca zawsze jest pierwszym czytelnikiem moich książek, a jest tak dlatego, że uważam, iż jest jedyną osobą, która bezstronnie może ocenić, czy tekst nadaje się do wydania. Jeśli chodzi o współpracę, to nie zwykłam dyskutować ani z wydawcami, ani z redaktorami, bo to, aby tekst ujrzał światło dzienne, leży również w moim interesie, a akurat te osoby, sugerując zmiany lub poprawki, wiedzą, co robią, więc w pełni im ufam i nie wnoszę protestów.

A co z opiniami czytelników? Czyta Pani recenzje swoich książek? Wpływają na to, co i w jaki sposób Pani pisze?

Oczywiście, że czytam opinie czytelników! Ale zasadniczo nie biorę sobie do serca ani tych pozytywnych, ani negatywnych. Czasem jednak trafię na jakąś "perełkę", która ubawi mnie do łez, mam tu nawet jedną na myśli, ale nie nadaje się do zacytowania.

Pracuje Pani w bibliotece. Zdarzyło się, że ktoś z czytelników Panią rozpoznał, chciał porozmawiać o Pani książce, poprosił o autograf?

Nie bez dumy powiem, że od dwudziestu dwóch lat pracuję w Bibliotece Raczyńskich, obecnie w Filii nr 11 na Chwaliszewie. Czy mnie tam ktoś rozpoznał? Tak, zdarzyło się to kilka razy, co w równym stopniu mnie ucieszyło, jak i zaskoczyło, a rozmowy, które się wówczas wywiązały, dotyczyły nie tylko książek, które napisałam, ale również moich preferencji czytelniczych. Jeśli ktoś miałby ochotę zapytać mnie o wszystko, co się wiąże z pisaniem i wydawaniem, zapraszam na ulicę Chwaliszewo 17/23, gdzie polegając na własnym doświadczeniu, opowiem o jasnej i ciemnej stronie pisania. Filia otwarta jest w poniedziałki, środy i piątki w godzinach 13-19, a we wtorki i czwartki w godzinach 9-14.30. Najlepiej by było na spotkanie wcześniej się umówić (osobiście, mailowo: filia11@bracz.edu.pl lub telefonicznie: 61 852 53 43). Wprawdzie na zademonstrowanie zeszytu, w którym stawiałam pierwsze literackie kroki, jeszcze nie jestem gotowa, ale chętnie podzielę się informacjami na temat artykułów naukowych oraz popularnonaukowych z zakresu bibliologii oraz ogrodnictwa, których także jestem autorką.

Czy w bibliotece, w bliskości książek, rodziły się jakieś Pani pomysły na opowiadania lub powieści?

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Do tego, aby napisać książkę, potrzebuję kontaktów z różnymi ludźmi, przeczytania różnych książek, obejrzenia różnych miejsc itp. Nie oznacza to jednak, że osoba, którą spotkałam, lub zdarzenie, w którym wzięłam udział, w całości będą mieć odzwierciedlenie w napisanym przeze mnie tekście. Do napisania książki potrzebuję tylko nieco okruszków dnia codziennego, które później oplatam tym, co wymyślę, a i nie ukrywam, że mam przy tym dobrą zabawę.

Czy powstaje już kolejna książka?

Tak, piszę kolejną książkę i chciałabym ją skończyć maksymalnie w ciągu dwóch miesięcy, a potem planuję przerwę od pisania beletrystyki. Wprawdzie mam w głowie pomysł na dwie kolejne, ale nim zabiorę się do czegoś nowego, muszę odpocząć od pisania. Natomiast jeśli chodzi o plany wydawnicze, to jesienią ukaże się trzecia i ostatnia część cyklu "Komedia zagadek" pt. "Wróbel w garści" (tom 1. to "Twist", a 2. to "Stalkerów dwóch") oraz być może jeszcze w tym roku będzie wydana kontynuacja "Głupiej baby" pt. "Zasadzka". Obie książki ukażą się tylko w formie audiobooka oraz e-booka.

Rozmawiała Justyna Żarczyńska

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025