"Składam się głównie z plam i nut" - mówi o sobie Małgorzata Grabowska, wokalistka, pianistka i autorka tekstów, ale również ceniona malarka, i bynajmniej nie jest to pusty slogan, bo jej malarska wrażliwość przenika piosenki Virgo do cna. Na scenie, jak i w studiu, potrafi być hipnotyzująca: stojąc przy mikrofonie i delikatnie sunąc palcami po klawiszach, buduje aurę intymności, którą trudno zignorować, a jej głos - głęboki, miękki, z lekką, charakterystyczną chrypką - przypomina trochę o Agnieszce Osieckiej, a trochę o Björk.
Jednak co równie ważne, w Virgo nie ma przypadkowości również w warstwie brzmieniowej. Mateusz Wyziński, multiinstrumentalista i główny kompozytor zespołu, potrafi zbudować utwór na rytmie werbla, który nagle zamienia się w transowy puls handpana, na gitarze akustycznej pełnej subtelności albo na gęstym, niemal tribalowym bębnieniu. Michał Oleniec dodaje do tej palety koloru elektryczną gitarę i bas, które potrafią być tak samo łagodne, jak i pełne zadziorności. To on odpowiada za najostrzejsze momenty na ich debiutanckiej EP-ce zatytułowanej po prostu "Virgo" (2025), zaczerpnięte nawet z post-punkowej melancholii The Cure.
"Virgo" składa się z pięciu utworów: "Przetrwam", "Za długo czekałam", "Nie czekaj na śmierć", "Skocz za mną" i "Jeszcze tylko". To zaskakująco dojrzała wizytówka zespołu, który przecież dopiero co zaistniał. Utwory są spójne: raz bardziej oniryczne, raz niemal dramatyczne, a momentami wybitnie koncertowe, nagrane i wyprodukowane z dużą starannością, z dbałością o detale. Dźwięki mandoliny ukryte w tle, subtelne uderzenia w blachy perkusji, które budują dramaturgię. Trio podeszło do swojej muzyki tak, jak Grabowska podchodzi do płótna - warstwa po warstwie, zawsze z czułością. EP-ka jest przedsmakiem przed pełnoprawnym albumem, który ma ukazać się jeszcze w tym roku. Jak zapowiadają artyści, to ma być jeszcze ciekawsza podróż przez kontrasty: surowość i łagodność, mrok i światło, ciszę i eksplozję.
Dziś typowa playlista "indie/alt" na Spotify często brzmi jak zbiór tych samych utworów tylko odtwarzanych przez inne zespoły. Na ich tle Virgo wyróżnia się autentycznością. Ma w sobie duszę, ale nie brakuje jej rzemieślniczego szlifu. Jest coś odświeżająco "analogowego" w ich podejściu, przy czym ta "analogowość" rozumiana jest nie jako brak technologii, ale jako obecność emocji. Dlatego jeżeli szukacie na naszej scenie projektu, który z jednej strony potrafi uchwycić największe dreampopowe piękno, a z drugiej zmusić do refleksji nad własnym wnętrzem, to wiedzcie, że już nie musicie szukać. Ich pierwsze EP jest niczym szkicownik pełen obietnic. Teraz czekamy na pełnoprawne dzieło!
Sebastian Gabryel
- Virgo
- 20.07, g. 20
- 2progi
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025